Polskim szkołom w Czechach brakuje uczniówJuż teraz w drodze wyjątku, władze Hawierzowa, w związku z małą ilością uczniów, zgodziły się, aby w roku szkolnym 2012/2013 utworzone zostały klasy z językiem polskim z minimalną liczbą 58 uczniów w przedszkolu oraz szkole podstawowej. Miasto dopłacać będzie również do jej funkcjonowania. Jak wylicza karwiński dziennik, wsparcie dla polskiej szkoły ze strony miasta, od stycznia do czerwca, wyniosło 491 tys. koron, a do końca roku kwota ta zwiększy się o kolejne 251 tys. koron. - Szczegółowo przeanalizowaliśmy sytuację szkoły i doszliśmy do wniosku, że takie działanie jest konieczne. Przedszkole oraz szkoła podstawowa z językiem polskim są jedyną taką jednostką w Hawierzowie i o jej zamknięciu nie ma mowy. Dojeżdżają do nas uczniowie z okolicznych wsi. Musimy też patrzeć przyszłościowo. Już teraz wiadomo, że liczba uczniów w naszej szkole w najbliższym czasie wzrośnie - powiedział karwińskiemu dziennikowi Daniel Pawlas, zastępca burmistrza. Problem zmniejszającej się liczby uczniów, nie dotyczy wyłącznie szkoły z Hawierzowa. Nad zwolnieniem z obowiązku określonej liczby uczniów, niezbędnych do utworzenia nowej klasy będą również głosować radni z Lutyni Dolnej. Tu również pojawia się kwestia dotacji. - Dotacja przekazywana szkole powinna się nam w całości zwrócić, gdyż składają się na nią również okoliczne miasta i wsie, z których uczniowie dojeżdżają do polskiej szkoły - tłumaczył karwińskiemu dziennikowi Pavel Buzek, burmistrz Lutyni Dolnej. Według Buzka, jest wiele powodów, które przemawiają za pozostawieniem polskiej szkoły. - Chodzi o budynek, w którym funkcjonuje również przedszkole, a te ma pełne klasy, jak również o to, iż jest to jedna z nielicznych szkół w naszej okolicy, która oferuje drugi stopień nauczania w języku polskim. Likwidacja szkoły nie jest również możliwa ze względu na to, że szkoła rozpoczęła już kilka projektów unijnych, które muszą trwać 5 lat - dodał. Takich problemów nie ma polska szkoła w Karwinie, gdzie uczniów nie brakuje. - Klasy są pełne. Miasto opłaca uczniom dojazdy, zresztą jak każdej innej szkole. Koszty funkcjonowania szkoły pokrywamy sami. Co więcej w przyszłym roku spodziewamy się większej liczby uczniów, więc jeśli przepisy nie zmienią się jakoś drastycznie, nie będziemy mieć problemów - powiedział internetowemu dziennikowi dyrektor karwińskiej szkoły Tomasz Smilowski. Jak zauważa czeski dziennik internetowy, problem dofinansowania polskich szkół, może się pojawić po wprowadzeniu nowego rozporządzenia podatkowego, w wyniku którego okoliczne miasta i wsie przestałyby dopłacać za uczniów dojeżdżających do innej szkoły.
|
reklama
|
Dodaj komentarz