, piątek 29 marca 2024
Marcin Ślęk: Fundusze europejskie rozleniwiają ludzi
Marcin Ślęk jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych radnych w zarządzie powiatu. fot: Maciej Kłek



Dodaj do Facebook

Marcin Ślęk: Fundusze europejskie rozleniwiają ludzi

KATARZYNA KOCZWARA, AK
Podczas listopadowej nadzwyczajnej sesji rady powiatu niespodziewanie jego pozycja w zarządzie została zagrożona. Z Marcinem Ślękiem rozmawiamy między innymi o emocjach związanych z odwołaniem i przywróceniem go do zarządu powiatu, o Czesławie Gluzie w roli przewodniczącego rady społecznej szpitala a także o kończących się dofinansowaniach z Unii Europejskiej.

Czy emocje po nadzwyczajnej sesji już opadły? Cała ta sytuacja zaskoczyła pana?
Tak, emocje już opadły. Byłem zaskoczony, chociażby z tego powodu, że na posiedzeniu połączonych klubów wszyscy radni opowiedzieli się, że będą głosować za przedstawionymi ze strony koalicji kandydaturami.

To jest dowód na to, że pan wicestarosta rośnie w siłę?
Trudno powiedzieć. Ja tego nie oceniam, na pewno bardziej lubią wice niż mnie (śmiech).

Był to znak, że nie do końca pana osoba jest akceptowana.
To na pewno. W głosowaniu tajnym nie ma żadnych uwarunkowań tego rodzaju, że ktoś patrzy na czyjąś rękę, że jest jakaś solidarność. Tu jest tajemnica w pełni zachowana. Więc to była ocena czytelna.

Jest pan niewygodny w zarządzie?
Dla pewnych osób na pewno.

Z czego to wynika?
Pewne sprawy stawiam w sposób kategoryczny i nie przebieram w słowach. To może się rzeczywiście nie podobać.

Opozycja ostatnio podkreśla, że pozostało jej tylko stawianie pytań. Faktycznie nie mają nic do powiedzenia, czy tego, co mówią nie warto brać pod uwagę?
Nie oceniam tego tak. Ostatnie głosowania pokazały, że koalicja jest zróżnicowana, a z drugiej strony opozycja jest również podzielona. To widać po formie, tonie, czy treści wypowiedzi poszczególnych radnych z opozycji - ja lubię używać określenia naszych przyjaciół z opozycji. Są one różne, jedne w bardziej oczywisty sposób skierowane na wywołanie napięcia, drugie nacechowane istotną troską o konkretne sprawy, tak że to trudno uogólniać.

Jak zarząd ocenia takie zachowanie?
Są reguły, którymi kieruje się koalicja sprawująca władzę - ma to swoją poetykę. Inna jest forma aktywności opozycji. Takie formy są przyjęte również w parlamencie, czy w innych gremiach. Trudno, żeby członkowie zarządu np. składali interpelacje. Trudno też oczekiwać, żeby radni opozycji tych interpelacji nie składali. Wiadomo, że są osoby, które to robią z większym lub mniejszym zamiłowaniem. To wyraz osobowości. Opisują to bardziej lub mniej emocjonalnie. To jest naturalne.

Pan Macura od kwietnia nie dostaje pełnej odpowiedzi na interpelację. To wyraz złej woli zarządu?
Z tego, co wiem, trzymamy się terminów co do udzielania odpowiedzi, są one narzucone ustawowo. Uogólniając, może być tak, że radny który o coś pytał, może mieć niedosyt, może odnieść wrażenie, iż nie do końca odpowiedziano mu w tym zakresie i tak szczegółowo jak oczekiwał. Jest to sprawa indywidualnego podejścia.

Czy pan Gluza powinien być przewodniczącym rady społecznej? Nie ma ryzyka, że nie będzie bezstronny?
Pan Gluza został wskazany przez naszego starostę. W związku z bogatym doświadczeniem pana posła nabytym przez czas bycia starostą to była dobra kandydatura. Na czas jego starostowania przypada postęp związany ze szpitalem, dlatego jest to rozwiązanie uzasadnione. Może się to oczywiście spotkać z różnym odbiorem, ale uważam, że to jest dobry pomysł. Uzasadnię to jeszcze tym, że poseł Gluza jest członkiem komisji zdrowia w sejmie - w Warszawie jest "naszym człowiekiem". Mało szpitali powiatowych może się pochwalić tym, że przewodniczącym ich rady społecznej jest poseł - członek sejmowej komisji ochrony zdrowia.

Zajmuje się pan funduszami europejskimi. Nie ma pan poczucia, że osłabiły one dość mocno samorząd? Trzeba włożyć wkład własny, a nie zawsze jest to solidnie i rozsądnie przygotowane?
To jest jak zawsze kwestia podejścia. Z jednej strony generalnie fundusze europejskie są dobrodziejstwem Polski, gdyż pozwalają na szeroka skalę i w nieporównywalnym tempie modernizować kraj, a z drugiej stwarzają zagrożenie innego rodzaju - one rozleniwiają ludzi. Pojawia się przekonanie, że to nam się należy, co osłabia naszą własną aktywność i gospodarność. Jesteśmy teraz na takim etapie, że fundusze się kończą, rodzi to pokusę założenia rąk i powiedzenia, że fundusze się skończyły i już nic nie robimy. Oczywiście będziemy robić mniej, bo pieniędzy jest mniej, ale to nie znaczy, że mamy czekać aż fundusze spadną drugi raz z unijnego nieba. Wszystko to zależy od podejścia samorządów. W okresie dostępności środków pomocowych grzechem było nie brać kredytów i nie realizować tych inwestycji, teraz jest czas na spłatę zaciągniętych zobowiązań. Trzeba ludziom wytłumaczyć, że robimy swoje i przygotowujemy się do nowej perspektywy finansowej, przyjęcia nowych funduszy które ruszą ok. 2014 roku.

Kryzys tego nie zaburzy?
Trudno odpowiedzieć. Takiej wiedzy nie mam. To wymaga wiedzy i oceny w skali makro. Przy założeniu, że kryzys będzie, to na pewno przełoży się na sferę publiczną np. poprzez mniejsze wpływy z podatków, więcej bezrobotnych. Zbiega się to zagrożenie z brakiem funduszy europejskich, które można oceniać jako element podpompowujący gospodarkę - to poniekąd taka forma interwencjonizmu.

Jest lobby szkół ogólnokształcących, gdy jednocześnie są sygnały z Urzędu Pracy, że potrzebujemy ludzi z konkretnym fachem?
Jest potrzeba, żeby szkoły były zróżnicowane, tego się nie uniknie. Z drugiej strony ważne żeby duża uwaga była kierowana na rozwój szkół technicznych, czyli takich, które dają zawód. W niektórych krajach jest to podobno nawet wymuszone, że najpierw trzeba mieć zawód, a potem można studiować - to jest dobry pomysł. Co do lobby, nie spotkałem się z takim w samorządzie, natomiast jest ono w innym miejscu - w głowach rodziców. Chodzi o to, że większość chce, by jego dziecko skończyło liceum, które zawsze było postrzegane jako szkoła bardzo prestiżowa. Natomiast to często jest tak, że są to decyzje rodziców, a później okazują się one chybione. To lobby, o którym mówię, jest najgorszym z możliwych, jest zdywersyfikowane, przełamać ten stereotyp to jak walczyć z partyzantami za pomocą czołgów - kiepska sprawa. Niewątpliwie, mamy dobre ogólniaki, które dobrze przygotowują młodzież, ale liceum nie może być wtedy ostatnim etapem edukacji.

A jak potem z sytuacją na rynku pracy?
Jedną rzecz trzeba tym młodym ludziom powiedzieć jasno. Po liceum ogólnokształcącym raczej nie będą mieć pracy. Idąc do liceum decydują się na studia. Jeżeli oni idą z taką świadomością, to dobrze, jeśli z inną, jest gorzej. Na pewno taką szkołą, która zbyt dużo bezrobotnych nie wypuszcza, a jeżeli tak, to ze względu na obciążenia fiskalne i koszty pracy, jest szkoła budowlana. Tu rynek jest tak chłonny, że absolwentów wchłaniają legalnie działające firmy , albo szara strefa. Wiem, że wielu z tych uczniów pracuje w swoim zawodzie będąc jeszcze w szkole – to też oceniam pozytywnie.

O ile na uniwersytecie jest lektorat z języka czeskiego, to czy nie powinno być też w szkołach średnich?
Czeski model administracji jest zbliżony do niemieckiego, czyli wszystko jest ułożone, zdrowo sformalizowane, nie ma tam polskiej "akcyjności". Ich formalny język to nie jest taki, którym się potocznie dogadujemy. Dla chcących w jakiejś perspektywie pracować czy prowadzić biznes w Czechach to byłby na pewno dobry pomysł. Wszyscy wiemy, że jadąc dalej od granicy już trudniej nam się porozumieć, choć przyczyny bywają tu różne – najgorzej podobno w Hradec Kralove (śmiech). Niektórzy twierdzą, że nasi przyjaciele zza Olzy mówią nie po czesku ale po "karwińsku” (śmiech). Wydaje mi się, że jako drugi język, pomocniczo, na pewno warto to rozważyć.

Najważniejsza inwestycja, którą udało się zrealizować?
Nie wskażę jednej, na pewno są to drogi, baza szkolna, nasz szpital.

Komentarze: (5)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Praca p. Ślęka od zawsze cechowała się ignorancją ludzi. Jego postawa daje maluczkim do zrozumienia, że nie mają o co prosić- mówię o pracy w Urzędzie Gminy w Zebrzydowicach. Terminy spraw są przekładane - a panie w okienku odpowiadają "...pan Ślęk nie ma obowiązku tu siedzieć"....ciekawe. Interesujące, że wypowiada się nt. dawania pracy bezrobotnym, a sam nie nie wykonuje swoich obowiązków służbowych tłumacząc się brakiem czasu. Jeżeli go nie ma to niech zwolni miejsce innej osobie - i da pracę.

Myśle ze wynik glosowania na sesji powolujacej nowe wladze powiatu byl wynikiem braku zaufania do tego czlonkla zarzadu a On zamiast wyciagnac z tego wnioski i nabrac troche pokory nic nie zrozumial !!! Jego poprzednicy w zarzadzie powiatu dzialali lepiej ale Pan Ślek dlugo czekal zeby na to stanowisko sie dorwac wiec nie dziwi Jego zapalczywość . Wsrod radnych jest z ich opinii ogolnie nielubiany za swoja postawe do życia a drugą streona medalu jest to jak doszedl i po jakich trupach tam gdzie jest ale to wiedza tylko niektorzy !!! Liczy sie demokratyczny wynik wyborow ktory w pierwszej fazie glosowania rady GO wykluczył . Powinno mu to dac duzo do myslenia ............................!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Panie Marcinie! Niech Pan dalej kontynuuje swoją pracę i nie zraża się przeciwnościami!! Tylko ci , którzy mają swoje zdanie i odwagę aby go głośno wypowiadać , mają zdecydowanych przeciwników! My Pana popieramy jako jedynego wyrazistego członka Zarządu Powiatu!

Paweł, ale pan Marcin Ślęk jest urzędasem z krwi i kości. Całe zawodowe życie spędził w administracji.

Brawo, panie Ślęk!
Dawanie ludziom za darmo pieniędzy rzeczywiście ich rozleniwia, oducza pracy i tworzy w nich postawę roszczeniową, bo są przekonani że coś im się należy.
Gdy Pan szedł konsekwentnie tą drogą, to byłby pan moją ekspozyturą w Zebrzydowicach. Niech pan zacznie od likwidacji lub przynajmniej ograniczenia funduszy na PUP-y, MOPS-y, itp.
A w ogóle po co te ceregiele, przejdźmy od razu na "ty". Paweł jestem.

Marcin, polityka PUP-ów aktywizująca bezrobotnych to nie jest polityka na zwiększenie zatrudnienia, tylko na wydarcie tego zatrudnienia innym, tym niewykwalifikowanym. Bezrobotnych jest nadal tyle samo. Tylko ci, którzy przeszli te szkolenia, wskakują na miejsca tych, którzy ich nie przeszli, pomimo, że umieją to samo. Stawia to porządnych ludzi pod ścianą, bo zmusza ich do stania się socjalistami poprzez pójście do Urzędu Pracy i robienie tych szkoleń "za darmo".
Druga sprawa, to szkolenia te nie zawsze są trafne, często organizowane, aby dać zarobić szkolącym. U nas w Wiśle organizowano np. kursy komputerowe dla bezrobotnych! Jaki to ma sens? Jak ktoś ma komputer, to nie potrzebuje kursu. A jak nie ma komputera, to po co mu wiedza z jego obsługi, skoro i tak jej nie utrwali potem?
Sam więc widzisz, jak pieniądze na walkę z bezrobociem są marnowane.

W budownictwie jest praca, ale nie ze względu - jak twierdzisz- na wykształcenie budowlane, bo tam pracują głównie ludzie niewykształceni. W tej branży po prostu kodeks pracy nie jest respektowany, nie ma budowlanych związków zawodowych, które by zabraniały pracy w budownictwie powyżej 8 godzin, pracuje się często na lewo. Naprawiam maszyny budowlane, jeżdżę po budowach i wiem jak to wygląda.
Gdyby dzisiaj zlikwidować zasiłki, podatek dochodowy, kodeks pracy i płacę minimalną, to od jutra nie mamy ani jednego bezrobotnego.
Postaraj się więc, Marcin, praktyki funkcjonujące w budownictwie rozszerzyć na inne dziedziny.

Paweł Grobelny

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama