Szczególnie dzisiaj kobiety zastanawiają się nad swoją rolą w społeczeństwie. Ciągle szukamy swojej tożsamości. W Polsce trudno określić role kobiety inaczej. Nasze zadanie wciąż sprowadza się do bycia żonami, matkami, kochankami, mówiąc inaczej służącymi.
W polskiej rodzinie partnerstwo to fikcja. Kobiety zaklinają rzeczywistość na potrzeby otoczenia. Mit o idealnym, partnerskim związku pęka jak bańka mydlana w obliczu kryzysu lub rozwodu.
Gdzieś miedzy obieraniem ziemniaków a czyszczeniem wanny nachodziły mnie wspomnienia o wypadach w góry lub na mazury. Tęskniłam za czasem, gdy mogłam leniwie poczytać książkę lub obejrzeć film. Teraz przełączając kanały telewizyjne trafiam najczęściej na „Perfekcyjną Panią Domu”, która za brud w polskich domach obwinia feministki. Bo to one jej zdaniem przewracają kobietom w głowach odciągając je od szorowania podłóg i prasownia ścierek. Kiedyś jeszcze wierzyłam w równouprawnienie kobiet i mężczyzn. Były to jednak czasy, gdy miałam ambitne plany na przyszłość i chciałam być kobietą spełnioną. A co ważne nie miałam wtedy męża. To nie tak, że nie walczyłam o swoją pozycję w domu. Robiłam to tysiące razy na siłę, błaganiem czy szantażem wciskałam mężowi szczotkę i płyn do toalet. Za każdym razem niestety jak się okazywało poniżałam swojego męża. Bo jak mogę wymagać takich prac od ciężko tyrającego górnika. Przecież ja zrobię to szybciej i lepiej. Kończyło się to jego leżeniem na kanapie a ja szorowałam kibel. Według mojego męża wszystko robiłam lepiej: lepiej gotowałam, prasowałam, myłam okna a nawet koszenie trawy jakoś lepiej mi szło. Jednym słowem powinnam być dumna z siebie bo przecież potrafię zrobić tak wiele i tak dobrze. I dobrze zrobiłam jedno – rozwiodłam się. Ale pamiętam sytuację z zegarkiem. Odwieczny jego brak na nadgarstku mojego męża był pretekstem do niekończącego się pytania: - „Która godzina?”. Gdy moja młodsza córka miała kilka miesięcy podczas karmienia z ogrodu dobiegało do mnie wołanie „pana męża”. Nasilało się i powtarzało coraz częściej co wywołało moje zaniepokojenie. Przecież mogło stać się cos złego. Mógł np. leżeć pod drzewem ze złamaną nogą. Odłożyłam niezadowoloną córkę do łóżeczka i pobiegłam do ogrodu. I jak wielkie było moje zdziwienie widząc leżącego na hamaku męża zadającego głupie pytanie: „ Która godzina?!”.
Prawda jest taka, że możemy się buntować, złorzeczyć a nawet nienawidzić siebie za ciągłe upodlenie. I tak w końcu odpuścimy bo to rodzaj niewolnictwa, który kobieta ma wpojony od urodzenia. Niezależnie czy jesteś nauczycielką, lekarką, dziennikarką, fryzjerką, kasjerką, moherem czy feministką. Nieważne jakie slogany masz na ustach i tak skończysz jako służąca.
A może przesadzam?
38 letnia Beata, matka 3 córek, nauczycielka: -„ Mój mąż nie robi nic. Właśnie wróciłam z dziećmi z zimowych ferii. Wszędzie śmieci, walające się pudełka po pizzy, podłoga w łazience wyścielona mokrymi ręcznikami i brudnymi ciuchami. Nie zdążyłam nic powiedzieć. Mężowi i tak nie spodobała się moja mina. Nasłuchałam się więc pretensji o moją minę”.
45 letnia Ania, żona urzędnika państwowego, matka dwóch synów: - „Mój małżonek nie zmył po sobie talerza od 25 lat. Ostatnio oznajmił mi, że zaprosił kolegów z pracy. Mówię że lodówka jest pusta. – Coś wymyślisz- powiedział i poszedł poćwiczyć do siłowni”.
Kobiety coraz częściej wymagają równości. Problem w tym, że takie podejście nijak ma się do poglądów mężczyzn, którzy wciąż niezależnie od wykształcenia i deklaracji w domowym zaciszu są zagorzałymi konserwatystami. Efekt? Kłamiemy kto w małżeństwie zmywa i sprząta. Zatem partnerstwo w polskiej rodzinie jest sztucznym tworem powstałym wstydzie kobiet. Szczególnie młode żony wciskają otoczeniu, że mąż jest inny niż wszyscy i pomaga im w domu. Prawda wychodzi na jaw dzięki badaniom. Mężczyźni szczerze przyznają się, że w domu zupełnie nie pomagają. Za ten stan rzeczy mężczyźni obwiniają kobiety uważając, że zawłaszczają przestrzeń domową.
Bunt oznaczałby dla kobiety utoniecie w brudzie a niezadbane i głodne dzieci stałyby się pożywka dla sąsiadów czy opieki społecznej. No i teściowa wykończyłaby swoją krytyką nie zauważając, że wychowała syna „inwalidę”. Kobiety często sądzą, że nie mają wyjścia. Otoczenie rzeczywiście na każdym kroku przypomina, że jesteśmy przeznaczone do sfery domowej, prywatnej i to mężczyźni są stworzeni do celów wyższych, do piastowania wysokich stanowisk, zarabiania dużych pieniędzy. Jednym słowem do rządzenia. Po kilkunastu latach małżeństwa, obserwując siebie i inne kobiety doszłam do wniosku, że zmieniają się nam twarze. Jakby szarość była wpisana w naszą naturę. Wykręcone usta w podkowę czy zgaszony wzrok czyni nas do siebie bardzo podobne. Niestety i tak najbardziej dostaje się kobietom dobrze wykształconym, radzącym sobie w życiu. Towarzyszy im ciągłe poczucie winy. Sądzą, że są zbyt męskie więc chociaż w domu powinny udowodnić swoją kobiecość. Tylko dlaczego ta kobiecość kryje się w wyszorowanym zlewie?
Czy to nie jest przypadkiem nasza wina?
Kobietom często wydaje się, że mają wyłączność na sprzątanie i gotowanie. Sprowadzamy nasze życie do tych właśnie czynności jakby nic innego w życiu nie było ważne. Boją się, że powierzając część obowiązków mężowi stracą swój ostatni bastion i nie będą już nad niczym panować.
Skoro zatem ani mężczyźni ani kobiety nie chcą odpuścić, czy w ogóle możliwa jest modernizacja polskiej rodziny?
Oczywiście, że tak, bo kobiety powoli czują, że dalej tak nie mogą funkcjonować. Poziom frustracji u kobiet wzrasta i powoli zaczynają rozumieć, że maja takie same prawa jak mężczyźni. Historia nauczyła nas, że każdą zmianę kobiety musiały wywalczyć.
W oczach mężczyzn chcemy być ważne i wartościowe nie tylko wtedy gdy w bólach rodzimy dzieci. Chcemy być ważne również gdy walczymy o swoje prawa, by nasze zdanie było brane pod uwagę. Kobieta polska jest nie tylko piękna jest przede wszystkim mądra i odważna. Potrafimy trochę więcej niż mycie garów czy sprzątanie kibla. Pracujemy, kształcimy się, czujemy, myślimy i chcemy być traktowane z godnością.
Moja babcia nauczyła mnie, że cokolwiek robię mam być dumna z bycia kobietą.
Nad tekstem unosi się swąd palonych staników...
Jak czytam takie teksty, to mnie aż targa. czy Pani, która pisała nie mieszka przypadkiem w Iranie albo innym muzułmańskim kraju? Znam mnóstwo kobiet i jak ostatnio nasiliła się częstotliwość różnych marszy, manif i tym podobnych, pytam je do znudzenia czy faktycznie czują się gorsze, dyskryminowane. O dziwo wszystkie odpowiadają, że nie. Każda, która chciała się kształcić, rozwijać robiła to bez problemu. Mają satysfakcjonujące prace, rozwijają swoje zainteresowania pasje. Ton tego felietonu jako żywo przypomina pewien tekst o Cieszynie(bodajże z gazety Wyborczej), z którego wynikało, że nasze piękne miasto to siedlisko patologii, bród, smród i ubóstwo. Apeluję do Pani autor o więcej obiektywizmu.
A jednak są takie domy. Mój taki był, kilku moich koleżanek... Kończy się frustracją albo rozwodem. A nie wychodziłam za mąż za lenia - umiał się zmusić do pracy na pokaz. Tylko później już nie musiał... Wiesz, jak ciężko wychować syna w takim domu? Jak trudno wykorzenić zły przykład?
Smutno się to czyta. Jednym słowem frustracja do sześcianu.
Czy wszystkie feministki to osoby "po przejściach" lub o innej orientacji?
PS. 1. Mazury to nazwa krainy geograficznej i zwyczajowo w naszym języku piszemy to słowo z dużej litery.
PS. 2 Babcia się myliła. Jak można być dumnym z bycia kobietą, gdy się zrobi np. jakieś głupstwo?
Wspaniały tekst! I jakże prawdziwy niestety...
To wszytko zależy kto na to patrzy.Kobieta powie, że to prawda, a mężczyzna odwrotnie. Jeszcze się taki nie narodził, żeby wszystkim dogodził. Och wiecznie niezadowolone kobiety-popatrzcie jak było 50 lat temu, a teraz , co drugie stanowisko kierownicze to kobieta, ale to ciągle mało. A pani UM niech da ten temat napisać mężczyźnie i się wtedy okaże jakie jesteście naprawdę uciśnione.Czy nie lepiej powiedzieć, że wina często leży po obu stronach i przestać obrzucać się błotem ! ! ! Tyle ile jest ludzi na świecie tyle jest charakterów i usposobień i tak na to trzeba patrzeć, a nie wydziwiać !
Dodaj komentarz