Zbigniew Wałach: budowniczy instrumentów ludowychWnuk Jana Wałacha, wybitnego malarza oraz rzeźbiarza, od lat mieszka w małym, starym domku, który jest jego prywatnym muzeum, choć jak się okazuje, otwartym dla każdego, kto chce poczuć wyjątkową atmosferę i spotkać się z tradycją. W otoczeniu gór Zbigniew Wałach tworzy instrumenty ludowe m.in. fujarki i gajdy. Twórca instrumentów ludowych sam gra "na wszystkim". W założonej przez siebie kapeli "Wałasi" zasłynął w roli skrzypka oraz wokalisty. Jest nauczycielem muzyki, prowadzi zajęcia z młodzieżą. Dzięki jego pasji młodzież gra muzykę własnych przodków i napawa się pięknem i tradycją istebniańskiej krainy. - Jestem zakorzeniony w Beskidzie Śląskim. Tutaj w Istebnej żyli moi dziadkowie, stryjowie. Już jako młodzieniec poświęciłem się pielęgnowaniu tradycji. Robiłem instrumenty i muzykowałem - mówi Zbigniew Wałach. Instrumenty długo nie zagrzewają miejsca w jego domu. Wędrują. Jego małe dzieła zawsze znajdzie swojego nabywcę. - Trudno odmówić komuś, kto chce grać. Jeśli mam więcej czasu, robię więcej instrumentów, na zapas. z nadzieją, że jednak kilka z nich pozostanie u mnie - mówi artysta. Robiąc instrumenty wzoruje się na starych wzorach, wykorzystując dawne techniki. Buduje różne instrumenty, ale wśród nich najwięcej wysiłku i serca wkłada w tworzenie gajd, które są koronnym instrumentem w muzyce Beskidu Śląskiego. - Jedna część instrumentu gra jednostajną melodię, czyli nutę basową, a na gajdzicy wygrywa się melodię. Aby gajda wydała dźwięk, potrzebny jest dymlok, którym pompuje się powietrze, zbiornikiem jest skóra z kozy. Musi być dobrze wyprawiona, żeby była szczelna - opowiada o instrumencie Wałach. - Do wykonania gajdy potrzebuję drewna. Bardzo dobra jest śliwka węgierka, gruszka. Drzewo musi być bardzo suche. Potrzebne są rogi krowie, mosiądz, skóra z dużej kozy wyprawiona domowym sposobem w soli, cyna. Jeśli te wszystkie materiały mam, taka gajda powstanie, pracując od 3 do 4 godz. dziennie, do dwóch miesięcy - opowiada twórca dodając, że trzeba dojrzeć, aby w człowieku rozpaliła się chęć stworzenia tego instrumentu. Instrumentalista grający na gajdach musi mieć świadomość jak go stroić, jak się z nim obchodzić. - To nie jest instrument, na którym każdy może grać. Gajdy nabywają ludzie, którzy są pasjonatami - stwierdza Wałach i dodaje, że najważniejsze jest, aby zawiązać pętle między tym co stare, co dawne, doskonałe, z tym, co jest teraz. Jak mówi twórca: - Gajdy muszą zdać parę egzaminów przed tym, jak zacznie się z nimi jeździć i opowiadać o historii, starych czasach, o Beskidach i prezentować autentycznie to, co piękne w muzyce i w tradycji. - Mam to szczęście, że tu właśnie są moje korzenie. Znam opowieści pradziadków, dziadków, chodzi się w te same miejsca, pali się ogień pod tymi samymi drzewami. Mam to głęboko w sercu i piękne jest to, że można się do tego odnieść, przywołać melodie, które się kiedyś słyszało - wyznaje Wałach i stwierdza, że kryterium autentyczności, prawdziwości jest to, że wychodząc na scenę i grając, nie trzeba pytać ekspertów, czytać o tradycji w książkach, tylko móc być sobą, lojalnym wobec własnych wspomnień, estetyki. Zbigniewa Wałacha odwiedziliśmy w ramach projektu "Akademia tradycyjnego rzemiosła. Rozwój oferty turystycznej Euroregionu Śląsk Cieszyński" prowadzonego przez Zamek Cieszyn i Izbę Regionalną im. Adama Sikory, Miejscowego Koła Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Jabłonkowie. W następny weekend przedstawimy kolejnego artystę, którego odwiedziliśmy podczas wycieczki szlakiem tradycyjnego rzemiosła.
|
reklama
|
mam prośbę o jakieś namiary numer telefonu, e mail, choćby adres
pozdrawiam
Dodaj komentarz