W międzywojennym Cieszynie…Igo Sym, słynny aktor filmowy w okresie międzywojennym. Jego rodzice mieszkali w Cieszynie. fot. "Kino" 1937 / Wikimedia Commons "Sprzedał dom dla kokainy" Artykuł pod tym tytułem ukazał się w 1934 roku w "Naszym Kraju". A tam czytamy: "Pewien przedsiębiorczy człowiek, dowiedziawszy się, że na kokainie można zrobić majątek, sprzedał swoją chałupę za 2000 zł, aby mieć kapitał zakładowy. Pieniądze te dał pewnemu przemytnikowi z Cz. Cieszyna, który miał mu dostarczyć kokainy. Przemytnik zjawił się w oznaczcony dzień i na oznaczonem miejscu z pakietem, w którym jednak zamiast narkotyku znajdowała się… para bucików. Gdy oszukany domagał się zwrotu pieniędzy, przemytnik krzyknął, że zbliża się straż graniczna i znikł w ciemnościach. Z obawy przed ukaraniem niedoszły handlarz kokainą nie doniósł o wypadku tym policji. Coś jednak obiło się o uszy władz i żandarmerja czeska aresztowała oszukańczego przemytnika". Kiełbasa pod trumną Przemyt się jednak kwitł. W 1933 roku w "Gwiazdce Cieszyńskiej" opisano następującą historię: w cieszyńskim szpitalu zmarł pewien rolnik ze Śmiłowic i jego zaplombowaną trumnę przewieziono przez most graniczny. Czescy celnicy znaleźli wydrążoną w wozie pogrzebowym skrykę, a tam 10 kilogramów kiełbas i 70 kilogramów ozdób i okuć na trumny. Już w następnym numerze Zakład Pogrzebowy "Pietas" tłumaczył, że informacje o kiełbasach to tylko plotki rozsiewane przez konkurencję, z kolei ozdoby i okucia "bez wiedzy właściciela" zostały ukryte w wozie. Wykopmy sobie książąt W latach trzydziestych w Cieszynie zawiązał się Komitet Poszukiwań Grobów Piastowskich, zainteresowany szczegółami pochówków cieszyńskich książąt. Od 10 kwietnia do 21 października 1934 roku trwały poszukiwania w podziemiach kościoła św. Marii Magdaleny w Cieszynie. Jak można było przeczytać w sprawozdaniu, "Znamienne jest, że zpośród odkrytych i zbadanych grobów oraz grobowców, wszystkie groby osób znacznych uległy kilkakrotnie plondrowaniu, groby zaś osób mniej ważnych, jak zakonników i mieszczan, pozostały zupełnie nienaruszone, a nawet niezasypane gruzem". Poszukiwania trwałyby dłużej, ale wyczerpały się fundusze - w każdym razie znaleziono tylko jedne zwłoki potencjalnej przedstawicielki dynastii Piastów. Chodziło o kobietę świecką pochowaną w centralnym punkcie kościoła. Przypuszcza się, że była nią ostatnia księżna cieszyńska Elżbieta Lukrecja (1599-1653). Likwidacja hotelu Pod Brunatnym Jeleniem? Już przed wojną wiedziano, że samorządowcy i spółki to kiepskie połączenie dla tych ostatnich. Tak stało się ze spółką "Hotel pod Brunatnym Jeleniem", w której zarządzie zasiadał Artur Gabrisch, były wiceburmistrz Cieszyn. Zarząd dopuścił nieprawidłowości przy przeliczaniu bilansu z marek polskich na złote polskie - na tyle poważnych, że w 1932 roku Ministerstwo Skarbu na wniosek Sądu Cywilnego w Cieszynie rozwiązało spółkę. W gazetach pisano nawet o zamknięciu słynnego hotelu. Sąd cieszyński mianował likwidatorami spółki… członków jej zarządu. Później na szczęście zorientował się i ustanowił nowych likwidatorów (przedsiębiorca Jan Toman, major Józef Płonka, adwokat Izaak Pastor), a hotel "Pod Brunatnym Jeleniem" pozostał ważnym punktem na mapie miasta. Słynny aktor w Cieszynie Aktor Igo Sym, chociaż nigdy nie nauczył się mówić bezbłędnie po polsku, w okresie międzywojennym był nazywany "najlepszym polskim artystą filmowym". Skończył zresztą tragicznie, bo w 1941 roku za współpracę z niemieckimi okupantami został skazany na śmierć i zastrzelony przez polskie podziemie. Kiedy po wojnie wznawiano film Złote maski wycięto wszystkie sceny z jego udziałem. Biografowie zwykle przemilczają związki Syma z Cieszyna, tymczasem właśnie tutaj mieszkali jego rodzice. Czy często ich odwiedzał – trudno powiedzieć. Na pewno przyjechał do nich na Boże Narodzenie 1930 roku, o czym można było przeczytać w "Nowinach Śląskich". Nieciekawie w Lasku Miejskim Sporo pieniędzy kosztowało urządzenie tras spacerowych w Lasku Miejskim w Cieszynie, a w marcu 1934 roku wystarczyło "przejść się tam, by zobaczyć, że krzewy, nie mając czasu zazielenić się, są połamane, gałęzie drzew poniszczone, jednym słowem wstyd, że człowiek w dzisiejszych czasach tak mało ma zrozumienia, by rozróżnić, co wolno robić, a czego nie". Tabliczki "Zakaz chodzenia po trawie" dzieciaki miały w poważaniu, bo zrobiły sobie boisko na trawniku. - Czyż mało u nas boisk, gdzie te podrostki mogą wyładować swą energję? - pytał oburzony korespondent "Gwiazdki Cieszyńskiej". Miał też pewną sugestię dla policji: - Również wieczorem mogłaby policja urządzać obławy w lasku, a z pewnością złapałaby sporo materjału, który wiele szkody przynosi nie tylko materjalnej, ale i moralnej. Uwaga: w cytatach zachowano pisownię oryginalną.
|
reklama
|
super się czyta te historyjki:)
Tradycyjnie bardzo dobry tekst Autora..oby więcej takich..
W ostatnim ustępie " W Lasku Miejskim nieciekawie" zamienić słowo policja na straż miejska a reszta mimo upływu lat pasuje jak ulał.
Dodaj komentarz