, środa 24 kwietnia 2024
Tadeusz Papierzyński: Nie zawsze się ze mną zgadzają
Tadeusz Papierzyński (pierwszy z lewej) od 5 lat kieruje Zespołem Regionalnym "Istebna". fot: Maciej Kłek



Dodaj do Facebook

Tadeusz Papierzyński: Nie zawsze się ze mną zgadzają

KATARZYNA KOCZWARA, AK
Ma 27 lat i od 5 kieruje Zespołem Regionalnym "Istebna". W specjalnej rozmowie Tadeusz Papierzyński opowiada o relacjach w zespole, o kultywowaniu tradycji a także sprawowaniu funkcji radnego.

Praca kierownika to praca etatowa?
U mnie już tak, od zeszłego roku. Stowarzyszenie to bardzo pracochłonne zajęcie, zbieranie materiałów, przygotowania, pozyskiwanie środków zewnętrznych, rozliczania ich. A to jest jak poza moją bezpośrednią pracą nad zespołem. Chciałem podjąć inną pracę i dokończyć pracę magisterską, ale członkowie zespołu nie chcieli mnie puścić. Bez mojej wiedzy poszli do pani wójt z prośbą o jakieś rozwiązanie. Chcieli, aby zespół dalej funkcjonował. To była największa motywacja, żeby wrócić. Pani wójt zaproponowała, że na tyle zabezpieczy środki, aby było na wynagrodzenie dla kierownika i na zespół. Dziś jestem bardzo wdzięczny zarówno pani wójt, jak i członkom zespołu.

5 lat temu zostajesz kierownikiem. W jakich okolicznościach?
Zespół, w którym tańczyłem przez 5 lat prowadził mój kolega, rozsypał się z dnia na dzień. Jedni wyjechali za granicę, inni założyli rodziny. Przez prawie rok zespół nie funkcjonował. W tym czasie poszliśmy do "Równicy" do Ustronia. To były początki naszego muzykowania, bo wcześniej tylko tańczyłem. Chcieliśmy spróbować i działaliśmy tam przez rok. Chcieliśmy wrócić do Istebnej, gdzie brakowało zespołu i nie było co robić. Pomyśleliśmy z przyjaciółmi albo my go założymy, albo narzekamy dalej. Przy takim jednym posiedzeniu, jak to już obrosło w legendę, stwierdziliśmy, że reaktywujemy zespół. Spontanicznie rozdzieliliśmy funkcje i działo się. Na początku nie wiedzieliśmy jak to wszystko będzie wyglądać organizacyjnie. Przyszło 6 osób na próbę. Potem kilka ogłoszeń i na następnej było już 35. I tu znów zaczęły się małe problemy z miejscem prób. Najpierw spotykaliśmy się w Gminnym Ośrodku Kultury, gdzie mieściło się 15 osób. Ostatecznie po rozmowach z nadleśniczym i dzięki jego wsparciu próby mamy w Ośrodku Edukacji Ekologicznej.

Dużą siłą, przyciągającą młodych, są wasze wyjazdy.
Zakładaliśmy, że zdołamy zebrać grupę, która będzie potem zapraszana na przeróżne atrakcyjne festiwale, również zagranicę i udało się. Pierwszy nasz wyjazd to Węgry. Takie wyjazdy bardzo zbliżają. Integracja jest ważna.

Najciekawszy wyjazd?
Każdy ma swoje pozytywne cechy. Ale egzotyczne wyjazdy były niezapomniane - pierwsza wyprawa do Chin i zeszłoroczna Mongolia, gdyż tam mogliśmy zabrać dużo ludzi i to było najważniejsze.

Jak odbierani jesteście za granicą?
Dla Chińczyków to była totalna egzotyka. To tak, jak oni do nas przyjeżdżają i pokazują swoją twórczość, towarzyszy temu przede wszystkim zaciekawienie. Podchodzili do tego emocjonalnie, owacje, kwiaty. Życzę każdemu takich emocji. Natomiast na europejskich festiwalach zazwyczaj są zespoły z wielu krajów i tam najważniejsza jest integracja ze wszystkimi.

Macie w planach kolejne wyjazdy?
Stosuję zasadę, do póki nic nie jest pewne, nie mówimy o tym. Pierwsi zawsze dowiadują się członkowie zespołu. Negocjacje trwają (śmiech).

Czego nauczyło Ciebie te 5 lat?
Prowadzenia zespołu, gdzie kieruje się grupą ludzi w podobnym wieku, na koleżeńskich zasadach, gdzie trzeba rozgraniczyć pewne sprawy. Jestem kierownikiem i czasem trzeba twardo coś postawić i pokazać z pozycji szefa, a czasem z pozycji kolegi. Jest czas na zabawę, ale również na pracę. Zawsze biorę pełną odpowiedzialność za to co później pokazujemy na scenie. Nie krzyczę, ale tłumaczę. Nie zawsze się ze mną zgadzają.

To, co robicie, to nie tylko muzyka i taniec. To także projekty takie ten związany z serialem "Czterej pancerni i pies".
Staramy się robić różne rzeczy, które są związane z regionem. Promujemy Istebną jako całość.

Jakie macie najbliższe plany?
Chcemy nagrać płytę, na której różne pokolenia Istebnej stworzą coś razem. Poprzedni członkowie zespołu i my. Ale to plany przyszłoroczne. W tym roku jeszcze duży koncert kolęd i pastorałek w drugi dzień świąt - również z tymi poprzednimi pokoleniami.

Czerpiesz z doświadczenia i pokazujesz działania osób, które kiedyś działały w zespole.
Chcę, aby członkowie wiedzieli, że ten zespół jest wartością. To nie jest grupa, która tylko śpiewa i gra, ale idąc przez Istebną 20 na 100 osób tworzyło ten zespół i było jego cząstką. Zdobyte nagrody czy osiągnięcie obecnego poziomu, to również ich zasługa. Oni to zachowali i przekazywali dalej.

To jest cecha specyficzna dla ludzi stąd? Chodzi o przywiązanie do tradycji i jej pielęgnowanie?
Jest różnie z tym. Starsi próbują wspierać, ale jest coraz trudniej. Widać to choćby po osobach, które przychodzą do zespołu. 5 lat temu przychodzili i nie było problemów z gwarą, znali przyśpiewki, tańce. Teraz coraz częściej czysta karta. Nauka od podstaw. Nauka regionalizmu - to jest nasze zadanie. My również się cały czas uczymy. Wszyscy coś do zespołu wnoszą.

Co jest najtrudniejsze w tym wszystkim?
Trudno powiedzieć, ale chyba utrzymanie entuzjazmu wśród młodych. Na razie idzie nam bardzo dobrze. Ale wiadomo, że po lepszych czasach przychodzą też gorsze. Trzeba się wspierać i brnąć do przodu.

Jak wygląda wasza codzienność?
To duże poświęcenie. 2 próby w tygodniu i częste wyjazdy. Średnio 50 koncertów rocznie, kosztem prywatnych spraw. Kwestia priorytetów. Ale pomagamy członkom zespołu w lekcjach (śmiech).

Nie tylko nauka, ale też robienie czegoś twórczego jest wartością. Członkowie mają powód do dumy. Oczywiście, tu nie chodzi tylko o sukcesy. Dobrze, że zespół jest coraz lepiej postrzegany.

Ile czasu pochłania zespół?
Wiele. Nie ma takiego dnia, żebym choć na chwilę nie zajął się sprawami zespołu.

Co oprócz zespołu?
Dla mnie obecnie zespół jest wszystkim, co pochłania mój wolny czas i czemu chcę go poświęcać.

Masz szczęście, że Twoja dziewczyna jest członkiem zespołu.
To zdecydowany plus, ale czasem przychodzą momenty, kiedy to ona jest tylko członkiem, a ja muszę być kierownikiem. Na szczęście umiemy to rozdzielić. Jestem jej za to bardzo wdzięczny, bo z pewnością nie jest to łatwe. Ale też zawsze staram się znaleźć czas na sprawy prywatne - również podczas wyjazdów z zespołem.

Inne rzeczy?
Kapela, z którą wyjeżdżamy i muzykujemy.

A coś tylko Twojego?
Ciężko powiedzieć, bo to co, jest we mnie to właśnie zespół i muzyka góralska.

A masz czasem tak, że chciałbyś gdzieś uciec, zamknąć się i mieć spokój?
Jasne, ale potem uświadamiam sobie, że jeszcze nie teraz, bo tyle osiągnęliśmy i tyle jeszcze przed nami, tyle zawdzięczamy sobie wzajemnie. Zespół to nie tylko moja jednostkowa praca, ale praca wszystkich. To 40 osób, które przychodzą na próby, ćwiczą i tworzą zespół, żeby potem kierownik zbierał laury (śmiech).

Dla mnie ważnym jest to, żeby pamiętać, że zespół to nie tylko ja, ale również członkowie i instruktorzy. Często się potem pisze o mnie, ale trzeba pamiętać o Agnieszce Kierczak czy Józku i Hance Łupieżowcach. I o każdym członku naszego zespołu z osobna. Zależymy jeden od drugiego. Mam świadomość, że zespół nie byłby na takim poziomie, gdyby nie oni wszyscy.

Koncerty, próby, ale czy spotykacie się jako znajomi i nie ma np. tematu kolejnej próby itd. Jesteście w stanie to rozdzielić?
Staramy się, jednak zawsze prędzej czy później temat zespołu się pojawi. To nasza codzienność. Ale to dobrze, że młodzież o tym rozmawia. To znaczy, że podchodzi do tego z zaangażowaniem i z sercem. Trudno się oderwać od zespołu. Można tu podać przykład ilości małżeństw w zespole, które się zawiązały. Jest to sposób często na całe życie.

Cały czas uczycie czegoś nowego?
Jest mnóstwo rzeczy do odkrycia i przypomnienia. Jako zespół regionalny skupiamy się tylko na naszym lokalnym folklorze, ale to dobrze, bo dzięki temu możemy się w to zaangażować na sto procent. Cały czas przychodzą nowi i wszystko rozpoczynamy od podstaw i jest ta satysfakcja, że kolejne osoby się czegoś nauczą. Nabór robimy raz w roku i cieszymy się, że z tych 30 osób, które przyjdą, 10 nie traci zapału i zostają z nami w zespole na lata.

Funkcjonowanie w tutejszej społeczności przez to jest łatwiejsze?
Tak. Jak człowiek jest rozpoznawany, zwłaszcza pozytywnie, to ma łatwiej. Dużo pozytywnych słów słyszę na co dzień o naszym zespole. Wiadomo, trudno dogodzić wszystkim i są pewnie negatywne głosy, ale zdecydowanie częściej jesteśmy przyjaźnie odbierani. W Trójwsi wiele osób zna się na sprawach folkloru i często mają odmienne zdanie niż ja. Ale wyniki i nagrody przemawiają na naszą korzyść. Tak jak wspominałem, biorę pełną odpowiedzialność za działania zespołu. A jeżeli komuś się coś nie podoba, to tylko nas to mobilizuje do jeszcze cięższej pracy.

Spełniasz się także jako radny.
Staram się tego nie łączyć, choć wiem, że dzięki zespołowi zostałem radnym. Mam tego świadomość, że ludzie mnie przez to rozpoznają, ale staram się nie wykorzystać funkcji radnego na potrzeby zespołu. Nawet częściej pewnych tematów nie poruszam, aby nie być posądzony jakąś formę prywaty na korzyść zespołu. Rada to jest inna praca niż w zespole. A z tej funkcji też się cieszę, bo dzięki temu widzę, jak działają inne mechanizmy. Łatwo stać z boku i krytykować, a jak człowiek siedzi w środku, całkiem inaczej to wygląda. To wszystko nie jest takie proste i choćby się chciało wszystkim pomóc, to się nie da.

Przychodzą do ciebie ludzie z różnymi sprawami?
Zdarza się. Przychodzą ze sprawami zupełnie nie związanymi z zespołem. Kwestia dróg, odśnieżania, wody. Zawsze się staramy potem te tematy poruszać. Myślę, że ludzie wiedzą jednak, że zajmuję się bardziej sprawami kultury i są radni, którzy potrafią im lepiej doradzić i pomóc.

Komentarze: (6)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Panie Papierzyński -Gratulacje ,dużo zdrowia i podziękowania za chwile wzruszeń podczas koncertów i przy kompie.Należy koniecznie zrobić magisterium bo Pan będzie powołany do pracy w powiecie ,w województwie a może i w ministerstwie POZDRAWIAM JK.

Panie Tadeuszu dziękuję za pracę z ZESPOŁEM ALE magistra trzeba zrobić bo będzie Pan powołany do powiatu, do województwa a może i w ministry to tytuł się przyda

Panie Tadku-dzięki za pracę z ZESPOŁEM ale magistra musi Pan zrobić bo Pan będzie powołany do powiatu ,pózniej do województwa ,a potem w ministry i tytuł się przyda

Jak się radny nie podoba, to nie głosować na niego - proste? Proste. Ale pan Tadeusz wygląda na bardzo pracowitego i sympatycznego młodego człowieka, któremu obce jest karierowiczostwo typowe dla naszych wielu lokalnych politykierów. Oby zespół z Istebnej dalej się rozwijał!

Dziś jestem bardzo wdzięczny zarówno pani wójt, jak i członkom zespołu. - i jak tu potem liczyć na niezależność radnego...

Gratulacje Tadziu! tak trzymać...dziękujemy, że są tacy ludzie jak Ty!

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama