, środa 24 kwietnia 2024
Spojrzenie wstecz, na ojca...
Władysław Oszelda, w myśl głębokiej ekologii, działał lokalnie, mając na uwadze wizję globalną oraz wartości uniwersalne. fot: ARC SPOT



Dodaj do Facebook

Spojrzenie wstecz, na ojca...

JERZY OSZELDA
10 sierpnia minęła dziesiąta rocznica jego śmierci. Pragnę niniejszym tekstem o tym przypomnieć, bo mało co, a fakt ten przeminąłby bez echa.

po prostu uważam, że dziennikarz
jest z natury rzeczy społecznikiem

(Władysław Oszelda)

Na trzecią rocznicę zainicjowałem, współorganizując w kościele Jezusowym, przejmujący koncert "Requiem dla ojca" (Zespół Poezji Śpiewanej „Poethicon", Chór Akademicki "Harmonia", "Wałasi", Józef Skrzek, Bogusław Słupczyński, Jerzy Oszelda). O piątej rocznicy śmierci przypomnieli najwierniejsi z wiernych Cisowiczanie, Teresa Waszut i Witold Pieńkowski, organizując u siebie wieczór wspomnień. Szczerze mówiąc, nie byłem skory do kolejnych wspomnień, ale zagadnął mnie na ten temat Czesław Sztuchlik, szef Klubu Radiestetów Domu Narodowego. Oczywiście zgodziłem się, przekazując część materiałów audio-wizualnych.

Tegoroczne spotkanie odbyło się w gronie około dwudziestu pięciu osób, w skromnej, ciepłej, chciałoby się rzec, oszeldowskiej atmosferze. Prywatna inicjatywa pana Czesława uratowała pamięć o człowieku, który oddany był sprawom społeczno-kulturalnym Cieszyna po ostatnie dni. Niedosyt i cień żalu do tych, których zabrakło, radość z powodu obecności Lucyny Deckert-Firli i jej męża Bogdana, Marii Gawlas oraz Eugeniusza Raabe, który do dzisiaj kontynuuje dzieło ojca, prowadząc w Osiedlowym Ośrodku Kultury i Rekreacji SM "Cieszynianka" Dyskusyjny Klub Propozycji. W Domu Narodowym, zwanym kiedyś "Naszym Kącikiem", które ożywiało przez długie lata bogactwem tematów Klubu Propozycji, nie pojawił się, chociażby z urzędowej powinności, nikt - od pracowników Cieszyńskiego Ośrodka Kultury po przedstawicieli mediów. Wróćmy jednak do bohatera tego tekstu.

Władysław Oszelda urodził się 18 maja 1907 roku we wsi Zdonia (Małopolska) koło Zakliczyna. Rodzice - Jerzy i Zofia z domu Merczyńska żyli na gospodarstwie rolnym. Ojciec był dyrektorem zakliczyńskiej Kasy Pożyczkowo-Zaliczkowej. W Zakliczynie rozpoczyna naukę. Pisze wiersze. O tym przypomniał po latach: "Ani przez myśl mi nie przeszło, by kiedykolwiek drukować płody mojego pióra i fantazji (...) Kiedyś - tak mi się wydaje - skala uczuć u nastolatka i ich głębia były większe niż dziś. Przeżywaliśmy wszystko z większym uczuciowym zaangażowaniem. Należałem w gronie rówieśników do tych najtkliwszych, choć starałem się to maskować. Może dlatego - jak sięgam pamięcią w okres najwcześniejszego dzieciństwa - lubiłem przyjaźnie z kolegami biednymi i bardzo przejmowałem się ich losem". Ojciec młodego Władysława był protestantem w tej katolickiej okolicy. W innym miejscu czytamy: "Wyrastałem w tej małomiasteczkowej atmosferze. Nienawidziłem tych, którzy przezywali mnie "lutrem". Słowo to całym swym ostrzem wrzynało się głęboko w serce, boleśnie raniło moją godność".

Ojciec Władysława zmarł, gdy chłopiec miał 7 lat. "Śmierć ojca wyczuliła mnie jeszcze bardziej na ludzkie nieszczęścia i niedole. Pamiętam tę noc. Leżał martwy na śmiertelnym posłaniu, a obok przez całą noc trwał rabunek jego mienia. Udawałem, że śpię. Wstydziłem się własnego protestu. Chciałem wykrzyczeć swą boleść, swój smutek. Nie wierzyłem, że ci, którzy jeszcze wczoraj korzystali z łask ojca, grabili teraz co się dało. Chyba w tę noc po raz pierwszy w swym życiu zrozumiałem, czym jest ludzka niegodziwość" - wspominał po latach. Z kolei matka zmarła mu tak wcześnie (gdy miał kilka miesięcy), że, jak pisał, nie zapamiętał nawet rysów jej twarzy.

Chodził, jak kazano mu, na lekcje religii, obowiązkowo służył do mszy. Widząc przykład dorosłych, przyjmował pobożność jak rolę do odegrania. "Klękałem w kościele wzorem innych, ale słuchając kazań, zastanawiałem się, dlaczego ludzie nie miłują się tak, jak to głoszą ewangeliczne zasady. Nikt jednak nie umiał rozwiać moich wątpliwości i uspokoić wzburzonego umysłu" - tak ojciec odniósł się do ówczesnych przeżyć.

Po śmierci rodziców pieczę przejmuje nad nim rodzina, z której najlepiej wspomina szewca, Józefa Koczwarę. W wieku 12 lat, za sprawą rodziny ze strony matki, wyjeżdża do Krakowa. Mieszka tam u wuja, austriackiego radcy dworu. Uczy się w gimnazjum św. Anny na Groblach, odnajdując zamiłowanie do nauk humanistycznych. Następnie rodzina ojca decyduje o jego przyjeździe do Cieszyna. Uczęszcza tutaj do gimnazjum im. Antoniego Osuchowskiego. Podejmuje także naukę w Państwowej Szkole Handlowej, a drugi rok kontynuuje w Szkole Handlowej im. Roeslerów w Warszawie. Atmosfera wielkiego miasta, kontakty z ludźmi, kulturą i sztuką zafascynowały młodego człowieka, rodząc marzenie o przyszłym zawodzie dziennikarza.

Władysław Oszelda pisze do krakowskiego tygodnika "Na szerokim świecie", katowickiej "Polski Zachodniej". Wysyła pierwsze korespondencje z terenu, tworzy szarady, krzyżówki. W firmie kuzyna "Drzewo", pozyskującej drewno na kresach wschodnich, jest brakarzem drzewnym. Podróżuje po Polesiu, którego ludzie i krajobrazy zachwycają go bez miary. "Poszerzałem wiedzą o ich życiu i obyczajach. A jednocześnie wsączała się do serca jakaś szczególna tęsknota, wykołysana wśród sitowi i szuwarów Piny i Jasiodły, szerokich rozlewisk wodnych, pełnych ptactwa i zaczarowanej ciszy. Te spotkania z poleską przyrodą pozostawiły w mojej psychice trwały ślad, co znalazło później wyraz w wielu publikacjach" - pisze o tamtych doświadczeniach.

Następnie porzuca dotychczasowe zajęcie i wyjeżdża na podbój stolicy. Celem marzeń jest Wyższa Szkoła Dziennikarska, gdzie w 1923 roku rozpoczyna naukę. Z wielka sympatią i szacunkiem wspomina profesorów: m.in. Irenę Wieczorek, Leona Biegelesena, Stefana Otwinowskiego, Teodora Toeplitza, Izaaka Medresa (Wiktor Grosz). Obcuje z ludźmi wielkiego świata. Już na początku studiów zgłasza się do ówczesnej Rady Organizacyjnej Polaków Zagranicą. To niezwykła historia: młody adept szkoły dziennikarskiej, bez żadnych rekomendacji wchodzi z ulicy Nowy Świat do wysokiego urzędu, zyskując sympatię redaktora naczelnego miesięcznika "Polacy Zagranicą", Bohdana Lepeckiego, brata znanego pisarza, majora Mieczysława Lepeckiego.

Jesienią 1923 roku, rozpoczyna współpracę z miesięcznikiem "Polacy Zagranica". W ciągu pięciu lat awansuje na redaktora naczelnego wydawnictw Światowego Związku Polaków Zagranicą. Pełni też funkcję zastępcy Biura Prasowego ŚZPZ oraz zastępcy (zastępca sekretarza generalnego) Związku Pisarzy i Publicystów Emigracyjnych. Pisze również wiele dla Polonii w świecie. Ma dużo przedruków, np. artykuł "Jedność narodu polskiego", ukazał się w 100 pismach. Zyskuje nowe, trwałe przyjaźnie, m.in. ze Stanisławem Gąsiorowskim, twórcą pisma "Uchodźca", sekretarzem Związku Pisarzy i Publicystów Emigracyjnych, Władysławem Zachariasiewiczem, późniejszym dyplomatą, pracownikiem rządu na wychodźctwie oraz amerykańskiej administracji federalnej, wydawcą czołowego pisma Polonii amerykańskiej "Nasz dziennik", prezesem Stowarzyszenia Dziennikarzy Europejskich w Stanach Zjednoczonych.

Długo by wymieniać wydawnictwa, z którymi Władysław Oszelda nawiązał współpracę. Pracuje m.in. w "Dzienniku Zachodnim" (Katowice), Polskiej agencji Prasowej, "Głosie Ludu" (Ostrawa) i od 1961 roku w "Głosie Ziemi Cieszyńskiej". Spośród bardzo wielu pism krajowych i zagranicznych wymienię kilka: "Życie Muzyczne", "Odra", "Kwartalnik Opolski", "Przegląd Zachodni", "Wierchy” (organ ZG PTTK), "Podbeskidzie", "Zielone Brygady". Specjalizuje się w tematyce emigracyjnej, kolonialnej, śląskiej. Interesowały go także tematyka zaolziańska, beskidzka, turystyka oraz szeroko pojęta tematyka filozofii życia codziennego.

Osiadłwszy w Cieszynie, zakłada rodzinę. Przyszłą żonę Jadwigę poznaje w 1948 roku na wczasach w Mielnie. Rok później biorą ślub w kościele śś. Marcina i Mikołaja w Bydgoszczy. Żona współpracuje z nim zgodnie, dając wielkie wsparcie. Jadwiga Oszelda wydaje znakomitą serię popularno-naukową: "Zdrowie na talerzu", "Zdrowie nie tylko na talerzu", "Zdrowie pod ręką" i "Żyjmy dłużej i zdrowiej", która cieszy się wielką popularnością. W 1950 roku rodzi się syn Jerzy, a w 1961 roku córka, Katarzyna. Pierwszy dziedziczy talent literacki, głównie w dziedzinie poezji, natomiast Kasia w wieku 18 lat emigruje do Niemiec, realizując swoje powołanie w biznesie.

W 1961 roku startuje Klub Propozycji, dzieło życia Oszeldy, który działa, organizując co piątek, przez... 47 lat spotkania z ciekawymi ludźmi. Na temat Klubu i jego naśladowców (Cisownica, Ustroń-Zawodzie, Czeski Cieszyn, Chybie, Sztokholm, Nowy Jork) powstało kilka prac magisterskich. Korowód prelegentów jest imponujący: Stefan Kisielewski, Agnieszka Osiecka, Aleksandra Śląska, Tadeusz Nowakowski ("Wolna Europa"), Janusz Korbel, Jacek Santorski, a także profesorowie: Julian Aleksandrowicz, Jan Szczepański, Paweł Łysek (University of New York), Witold Szalonek (Künstschule-Berlin), Ravi Javalgekar (Indie) oraz Władysław Bobrek (Peru), Władysław Badura (Rzym) - że wymienię tylko kilkanaście osób nie stela. Podczas klubowych spotkań powstało kilka organizacji i stowarzyszeń, m.in. Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Indyjskiej (Anna Więzik), Towarzystwo Miłośników Ogrodnictwa, Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami (Łucja Monné), Stowarzyszenie "Rotunda", Towarzystwo Miłośników Języka Polskiego, Klub Radiestetów.

Środowisko skupione wokół Oszeldy zainicjowało też ciekawe ogólnopolskie akcje: "Szlakiem ciekawych ludzi” (z PTTK), "O jeden uśmiech więcej" (ze środowiskiem pielęgniarskim), "Zielony Front" (ochrona środowiska naturalnego), zjazdy twórców ludowych, tradycyjne szkubaczki w Jaworzynce, zjazd partyzantów (kilku, a był wtedy socjalizm, przybyło... przez zielona granicę).

Niespełna rok przed śmiercią, staraniem Adama Połednika przy współpracy "Wspólnoty Polskiej" w Warszawie, ukazała się ilustrowana, wielowątkowa książka "Władysława Oszeldy kartki wyrwane z pamiętnika". W słowie wstępnym, ówczesny marszałek Sejmu, Andrzej Stelmachowski, pisze: "Sam, należąc do pokolenia, które już dawno ma za sobą lata młodości, w obecności Redaktora Oszeldy czuję się jak uczeń wobec Mistrza, który już dawno czynił to, co usiłuję realizować współcześnie". Wśród wielu odznaczeń, nadchodzących głównie z zewnątrz, są Krzyże: Kawalerski, Komandorski i Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski oraz polonijne zagraniczne (m.in. z Niemiec i Brazylii), jest też laureatem honorowej i wspólnie z żoną - Złotej Cieszynianki.

Władysław Oszelda, w myśl głębokiej ekologii, działał lokalnie, mając na uwadze wizję globalną oraz wartości uniwersalne. Cały czas kształcił się, studiował - wcielając w życie idee Alberta Schweitzera, Mahatmy Gandhiego i 14. Dalajlamy. Rozumiał, że wszystko powiązane jest ze sobą i że najmniejsza pożyteczna aktywność wzbogaca szeroki świat. Jego pogrzeb, poza mową duchownych, zdobny był muzyką Beskidów, które ukochał jak niegdyś uroki przyrody Polesia. Gdy urna z prochami opuszczała kaplicę cmentarną, zdążając na miejsce mogiły, Zespół Pieśni i Tańca Ziemi Cieszyńskiej zaśpiewał "Płyniesz Olzo po dolinie". Potok ludzi płynął powoli, słońce dotykało idących, pieśń-serc. Zagrali górale z Trójwsi, a kiedy nastała cisza, Józef Broda zadął w pasterski róg... Słowa wiersza "Ojciec” ozdobiły wysokie dźwięki listkowej melodii... Dwa lata później napisałem jeszcze takie słowa:

śmierć ojca
jak zachód
słońca
tak pięknie
świecił przykładem
podczas długiego
dnia...

Komentarze: (4)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

xxx

xxx

"Widząc przykład dorosłych, przyjmował pobożność jak rolę do odegrania. "Klękałem w kościele wzorem innych, ale słuchając kazań, zastanawiałem się, dlaczego ludzie nie miłują się tak, jak to głoszą ewangeliczne zasady. Nikt jednak nie umiał rozwiać moich wątpliwości i uspokoić wzburzonego umysłu."
Jednak ojciec jako dojrzały mężczyzna (42 lata), jak czytamy dalej, ślub brał w kościele? Ktoś rozwiał te wątpliwości, czy ojciec grał dalej w dorosłym życiu tę "rolę" jak nie przymierzając jakiś komediant (dawna nazwa aktora)?
W artykule nie ma o tym wzmianki.

90% tych, co klęczą w kościołach odgrywa te rolę - a ślub w kościele to u nas tradycyjny ceremoniał i tyle.
Zmiana wymaga czasu - najpierw niemal 50% małżeństw się rozwodziło, teraz co trzecie dziecko rodzi się w rodzinach bez slubu.
I tak jest lepiej, prościej, no i taniej.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama