Scena Polska: W podróży do Boskiej Flaszy (recenzja)W tej historii absurd goni absurd, dosadny żart oburza zbyt poważnych, zaś u śmieszków budzi histeryczny rechot., fot. mat.pras. Może lepiej było utrzymać stylistykę przedstawienia do samego końca w niezmienionej formie?, fot. mat.pras. Z pięciu tomów powieści i blisko 700 stron arcydzieła francuskiej literatury renesansowej reżyser Andrzej Sadowski odpowiedzialny też za przygotowanie scenariusza „Opowieści gargantuicznych” odcedził tylko część rubasznych przygód dwóch niezwykłych olbrzymów Gargantui i jego syna Pantagruela. Oglądając przedstawienie „Opowieści gargantuiczne”, w dużej mierze śledzimy więc losy syna Pantagruela i jego niezapomniane perypetie, które przeżywa wraz ze swoją kompanią podczas podróży do wyroczni Boskiej Flaszy. Brzmi kosmicznie? Tak właśnie ma brzmieć. W tej historii absurd goni absurd, dosadny żart oburza zbyt poważnych, zaś u śmieszków budzi histeryczny rechot. Bohaterowie w tej „arcyniebezpiecznej” podróży dość często sięgają do swych kieszonkowych flasz, stąd ich koślawe ruchy, wykrzywione fizjonomie i nieracjonalne motywy zachowania. Fabuła rwie się co jakiś czas, a bohaterowie zapętlają w kolejnych ślepych uliczkach. Andrzej Sadowski ze zrozumieniem dotknął bowiem materii nawiązującej do literatury jarmarcznej i tradycji sowizdrzalskiej. Już w samym tytule przedstawienia intryguje nietypowy neologizm przywodzący na myśl słowo „gastronomiczny”, ale nic z tych rzeczy. To typowa też dla Rabelais'ego zabawa słowem, ostatecznie bowiem „gargantuiczny” może być efektem złączenia imienia jednego z olbrzymów i słowa „komiczny” lub „heroikomiczny” (nawiązując do bliższych tradycji literackich). Bo właśnie o śmiech widzów szczególnie chodzi w tym ciekawym przedstawieniu Sceny Polskiej. Tu pole do popisu mieli zdecydowanie odtwórcy charakterystycznych ról zmyślnie kierowani przez reżysera. W skąpej scenerii złożonej jedynie z drewnianych podestów i kilku rekwizytów krzątają się aktorzy, którzy po zagraniu swej sceny nie znikają w kulisach, a po prostu „przepotwarzają się” w kolejną rolę na oczach widzów. Szybkie zrzucanie kostiumów czy masek i nakładanie kolejnych przysparza nie tylko kolejnych gagów śmieszących publiczność, ale też odwołuje się do tradycji widowisk jarmarcznych czy komedii dell'arte granych zazwyczaj w skąpej scenografii lub przy zupełnym jej braku. Szkoda jedynie, że reżyser nie zdecydował się utrzymać tego minimalizmu scenicznego do samego końca, a postawił w ostatnich scenach (np. wizyta załogi Pantagruela na wyspie drapieżnych kocic) na odmianę stylistyczną przedstawienia w postaci efektów specjalnych, sztucznej pary i oświetlenia ze stroboskopu. Ruch sceniczny w „Opowieściach gargantuicznych” (choreografia: Marta Pietruszka) jest celowo wyolbrzymiony i nienaturalny - to kolejne źródło śmiechu odbiorcy. Aktorzy przybierają koślawe pozy, ekspresyjne miny, plączą im się nogi. Wszelkie fizyczne niedoskonałości bohaterów są tu eksponowane, ktoś ma czerwony nos, ktoś łysą głowę, a jeszcze ktoś inny za duże rozmiary. Ta fizyczność jest często źródłem niedopasowania, a w efekcie komizmu - tak jest na przykład w rewelacyjnej bawiącej publiczność do łez scenie przedrzeźniania się lub wjazdu w kołysce małego Pantagruela (Ryszard Pochroń). Zespołowi Sceny Polskiej udało się z sukcesem nawiązać do niełatwej dziś w odbiorze tradycji literatury jarmarcznej. Świadczy o tym szczery i serdeczny śmiech widowni. Na to przedstawienie idzie się przede wszystkim po to, by poprawić sobie humor. A zatem już 4 września o godz. 17.30 będzie do tego okazja, ponieważ na Scenie Polskiej w Teatrze Cieszyńskim zostaną ponownie zagrane „Opowieści gargantuiczne”. W tym samym miejscu przedstawienie będzie grane także 13 września o godz. 19.00. Rezerwacja biletów on-line na stronie teatru lub telefonicznie: +420 / 558 746 022.
|
reklama
|
I to jest tekst o Teatrze z prawdziwym repertuarem oraz sztuką aktorską i reżyserską. A nie tak, jak to miało miejsce tydzień temu - zachwyt nad budynkiem teatru w Cieszynie. Przyznaję, pięknym pod względem architektonicznym, ale tylko budynkiem.
Dodaj komentarz