Robert Hozak, przedstawiciel rzemiosła druciarskiegoPoczątki rzemiosła druciarskiego sięgają XVIII wieku. Na początku było ono źródłem dochodów mieszkańców górskich regionów północno-zachodniej Słowacji. Mistrzowie druciarstwa odkryli wyjątkowe właściwości tego tworzywa i opracowali oryginalne, proste sposoby jego ręcznego formowania i wiązania bez spawania i lutowania. Dziś dawne wzory i techniki stanowią źródło inspiracji dla artystów i rzemieślników. W ciągu ostatnich kilkunastu lat nastąpiło ożywienie i dalszy rozwój rzemiosła druciarskiego. Robert Hozak jest jednym z najmłodszych przedstawicieli tego rzemiosła. Niezwykle skromny człowiek, w swoim warsztacie, z drutu wykonuje naczynia kuchenne, przedmioty użytkowe, wieszaki na klucze, koszyczki, dekoracje, serwetniki i biżuterię. - Jest prawnukiem potentata jeśli chodzi o druciarstwo. Jego prapradziadek wyemigrował do Petersburga i początkiem XX wieku miał największą manufakturę na wyroby druciarskie w całej Rosji - mówi Leszek Richter z Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Jabłonkowie i dodaje, że artysta jest człowiekiem, który z drutu stworzy wszystko. - Kiedyś, w wolnej chwili, gdy nie było pracy w polu, mieszkańcy wsi oplatali drutem ceramikę, gliniane garnki, ulepszając w ten sposób funkcjonalność naczyń. Potem zaczęto z drutu robić różne przedmioty, takie jak: koszyki, kratki do suszenia grzybów, sita, czerpaki, podkładki - mówi artysta i dodaje, że istniały również szkoły, które kształciły osoby z zakresu rzemiosła druciarskiego, ale on nigdy się tego nie uczył. - Wszystkiego nauczyłem się sam, czerpiąc inspirację z tradycji rodzinnych. W małej, przydomowej pracowni urządziłem miejsce, gdzie tworzę i wzoruję się na rzeczach, które robił mój dziadek. Obecnie jest to moja praca i z tego żyję - dodaje Hozak i przyznaje, że zamówień jest sporo, dlatego w pracy pomaga mu ojciec i kuzyn. - Stworzenie takich rzeczy zajmuje dużo czasu. Czasem od 5 do 8 godzin poświęcam na zrobienie np. dużego koszyka. Niektóre rzeczy pokrywa się specjalną farbą, niektóre chromuje. Dużo czasu zajmuje samo wyplatanie - opowiada rzemieślnik i dodaje, że najwięcej sprzedaje różnorakiej biżuterii: pierścionków, kolczyków. Swoje wyroby rzemieślnik prezentuje na m.in. na wystawach w Czadcy, Bratysławie oraz na ludowych jarmarkach i imprezach w różnych regionach Słowacji. Prowadzi również warsztaty z młodzieżą. Jest człowiekiem, który całe swoje życie i każdą wolną chwilę poświęca na tworzenie wyrobów z drutu, podtrzymującym tym samym tradycje rodzinne i tradycje słowackich druciarzy. Więcej o artyście można się dowiedzieć na stronie. Robert Hozaka odwiedziliśmy w ramach projektu "Akademia tradycyjnego rzemiosła. Rozwój oferty turystycznej Euroregionu Śląsk Cieszyński" prowadzonego przez Zamek Cieszyn i Izbę Regionalną im. Adama Sikory, Miejscowego Koła Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Jabłonkowie.
|
reklama
|
Pamiętam kiedyś chodzili po domach druciarze, ktorzy drutowali różne garnki gliniane. Na Śłąsku zwanane bonclokami . Nazwa ta wywodziła się podobno od niemieckiej nazwy miasta Bolesławiec ( Niem. Bunzlau) w którym były robione. Naprawiali oni nie tylko gliniane, ale i inne przez lutowanie, nitowanie i takie tam. Prawdziwe wędrowne złote rączki.
Dodaj komentarz