, środa 24 kwietnia 2024
Robert Hozak, przedstawiciel rzemiosła druciarskiego
Jest człowiekiem, który całe swoje życie i każdą wolną chwilę poświęca na tworzenie wyrobów z drutu, podtrzymującym tym samym tradycje rodzinne i tradycje słowackich druciarzy.  fot: Agnieszka Kaczmarczyk



Dodaj do Facebook

Robert Hozak, przedstawiciel rzemiosła druciarskiego

Agnieszka Kaczmarczyk
Robert Hozak, przedstawiciel rzemiosła druciarskiego

Robert Hozak jest jednym z najmłodszych przedstawicieli tego rzemiosła. fot. AK

W sło­wac­kiej miej­sco­wo­ści Czadca odwie­dzi­li­śmy Roberta Hozaka, przedstawiciela rzemiosła druciarskiego, który jest kontynuatorem wieloletnich rodzinnych tradycji. Od osiemnastu lat zajmuje się wyrobem przedmiotów użytkowych z drutu. Prowadzi warsztaty, uczestniczy w jarmarkach rzemieślniczych, pokazuje swoje prace na różnych wystawach.

Początki rzemiosła druciarskiego sięgają XVIII wieku. Na początku było ono źródłem dochodów mieszkańców górskich regionów północno-zachodniej Słowacji. Mistrzowie druciarstwa odkryli wyjątkowe właściwości tego tworzywa i opracowali oryginalne, proste sposoby jego ręcznego formowania i wiązania bez spawania i lutowania. Dziś dawne wzory i techniki stanowią źródło inspiracji dla artystów i rzemieślników.

W ciągu ostatnich kilkunastu lat nastąpiło ożywienie i dalszy rozwój rzemiosła druciarskiego. Robert Hozak jest jednym z najmłodszych przedstawicieli tego rzemiosła. Niezwykle skromny człowiek, w swoim warsztacie, z drutu wykonuje naczynia kuchenne, przedmioty użytkowe, wieszaki na klucze, koszyczki, dekoracje, serwetniki i biżuterię. - Jest prawnukiem potentata jeśli chodzi o druciarstwo. Jego prapradziadek wyemigrował do Petersburga i początkiem XX wieku miał największą manufakturę na wyroby druciarskie w całej Rosji - mówi Leszek Richter z Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Jabłonkowie i dodaje, że artysta jest człowiekiem, który z drutu stworzy wszystko.

- Kiedyś, w wolnej chwili, gdy nie było pracy w polu, mieszkańcy wsi oplatali drutem ceramikę, gliniane garnki, ulepszając w ten sposób funkcjonalność naczyń. Potem zaczęto z drutu robić różne przedmioty, takie jak: koszyki, kratki do suszenia grzybów, sita, czerpaki, podkładki - mówi artysta i dodaje, że istniały również szkoły, które kształciły osoby z zakresu rzemiosła druciarskiego, ale on nigdy się tego nie uczył. - Wszystkiego nauczyłem się sam, czerpiąc inspirację z tradycji rodzinnych. W małej, przydomowej pracowni urządziłem miejsce, gdzie tworzę i wzoruję się na rzeczach, które robił mój dziadek. Obecnie jest to moja praca i z tego żyję - dodaje Hozak i przyznaje, że zamówień jest sporo, dlatego w pracy pomaga mu ojciec i kuzyn.

- Stworzenie takich rzeczy zajmuje dużo czasu. Czasem od 5 do 8 godzin poświęcam na zrobienie np. dużego koszyka. Niektóre rzeczy pokrywa się specjalną farbą, niektóre chromuje. Dużo czasu zajmuje samo wyplatanie - opowiada rzemieślnik i dodaje, że najwięcej sprzedaje różnorakiej biżuterii: pierścionków, kolczyków.

Swoje wyroby rzemieślnik prezentuje na m.in. na wystawach w Czadcy, Bratysławie oraz na ludowych jarmarkach i imprezach w różnych regionach Słowacji. Prowadzi również warsztaty z młodzieżą. Jest człowiekiem, który całe swoje życie i każdą wolną chwilę poświęca na tworzenie wyrobów z drutu, podtrzymującym tym samym tradycje rodzinne i tradycje słowackich druciarzy.

Więcej o artyście można się dowiedzieć na stronie.

Robert Hozaka odwiedziliśmy w ramach projektu "Akademia tradycyjnego rzemiosła. Rozwój oferty turystycznej Euroregionu Śląsk Cieszyński" prowadzonego przez Zamek Cieszyn i Izbę Regionalną im. Adama Sikory, Miejscowego Koła Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Jabłonkowie.

Komentarze: (1)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Pamiętam kiedyś chodzili po domach druciarze, ktorzy drutowali różne garnki gliniane. Na Śłąsku zwanane bonclokami . Nazwa ta wywodziła się podobno od niemieckiej nazwy miasta Bolesławiec ( Niem. Bunzlau) w którym były robione. Naprawiali oni nie tylko gliniane, ale i inne przez lutowanie, nitowanie i takie tam. Prawdziwe wędrowne złote rączki.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama