Mniej oglądać się na statystyki i zamazane tabliceJak zwrócił uwagę na początku spotkania Krzysztof Szelong, dyrektor Książnicy Cieszyńskiej, ksiądz Bogusław Kokotek jest przedstawicielem podwójnej mniejszości: pod względem narodowym (jako Polak na Zaolziu) i pod względem wyznaniowym (jako ewangelik). Polskość i ewangelicyzm to były dwa słowa klucze rozmowy, którą prowadził Krzysztof Marciniuk, dziennikarz od wielu lat związany z "Głosem Ziemi Cieszyńskiej". Przede wszystkim spotkanie było okazją do poznania drogi życiowej osoby odgrywającej sporą rolę w życiu polskiej społeczności na Zaolziu. Bogusław Kokotek początkowo chciał zostać aktorem, później nauczycielem, jednak mimo bardzo dobrych wyników egzaminu wstępnego nie został przyjęty na Instytut Pedagogiczny Uniwersytetu Ostrawskiego. W 1968 roku zdecydował się rozpocząć studia teologiczne w Bratysławie. - Scenariusz mojego życia, jak i każdego z nas, pisze Bóg - powtarzał nieraz w czasie piątkowego spotkania. Rozpoczął też drugie studia, w bratysławskim konserwatorium, ale w czasach normalizacji po praskiej wiośnie został wydalony – oficjalny powód brzmiał, że nie wolno studiować jednocześnie na dwóch uczelniach. Po ukończeniu studiów został powołany do wojska. - Miałem szczęścia i była to Łaska Boża, że dostałem się do lotnictwa - mówił ksiądz Kokotek. W tym czasie, grając na fortepianie, zajął II miejsce w Ogólnokrajowym Konkursie Twórczości Kulturalnej w Wojsku. Opowiadał, że jeden z czechosłowackich generałów wyraził przekonanie, że laureat jest członkiem Związku Młodzieży Socjalistycznej. Dosłownie zbladł, gdy usłyszał: - To je farař. Po służbie wojskowej mógł oddać się tej właściwej służbie. Został ordynowany w Trzyńcu, był wikarym w Nawsiu, później pracował w Ligotce Kameralnej. Tam władze oskarżyły go o "działalność nacjonalistyczną" i zesłany do Trzanowic. Następnie trafił do parafii w Czeskim Cieszynie na Niwach, gdzie był pastorem przez niemal dwadzieścia lat. Ksiądz Kokotek jest też człowiekiem mediów. Prowadzi m.in. "Cieszyński Magazyn Chrześcijański" w lokalnej telewizji w Trzyńcu. Mówił o początkach swojej radiowej kariery, kiedy przyjechał do ostrawskiego radia na próbne nagranie. Pomylono go z aktorem Bogdanem Kokotkiem i dano do przeczytania po polsku i czesku reklamę jakieś grupy big-bitowej. - Zachałturzył tu ksiądz na całego i odebrał całe honorarium - żartowały polskie dziennikarki związane z ostrawską rozgłośnią, kiedy pomyłka wyszła na jaw. Trudno w czasie piątkowego spotkania było nie poruszyć kwestii wyników ostatniego spisu narodowościowego na Zaolziu. Józef Swakoń zwracał uwagę, że Polacy na Zaolziu, w przeciwieństwie do tych, którzy pozostali za wschodnią granicą, żyją w państwie, które jest jednak ekonomicznie silniejsze od Polski. - Tam była Polska, tam będzie Polska - przekonywał ewangelicki ksiądz podpułkownik Zbigniew Kowalczyk, przywołując między innymi obraz nabożeństw, które odbywają się w drewnianym katolickim kościele w Gutach. Również ksiądz Kokotek był optymistą w sprawie losów Polaków na Zaolziu. - Mniej oglądać się na statystyki i zamazane tablice, a więcej do serca i duszy polskiego Zaolziaka, który pozostanie Polakiem - mówił.
|
reklama
|
.
Dodaj komentarz