Krótka rzecz o języku i patriotyzmieWedług pierwotnego planu ten tekst miał zaczynać się zupełnie inaczej, o wspomnianej fladze nie miało być nic - temat wydał mi się już opisany i zamknięty. Tym bardziej, że nowym tematem mocno zainspirował mnie jeden z czytelników. Był on chyba nieco zawiedziony jednym z tekstów więc zarzucił mi, że pisząc o potrzebie intensywnej promocji miasta i regionu, szafuję ogólnikami. Jakieś konkrety! Pomysły! Mięso! - domagał się. Nie jestem wprawdzie urzędnikiem odpowiedzialnym za promocję lecz, niesiony ambicją, zacząłem główkować. Czytelników nie wypada przecież zawodzić. Zrobiłem sobie zagadkę, taki swoisty test na pamięć. Temat testu brzmiał: z czym kojarzył mi się Cieszyn zanim tu przyjechałem i kiedy był dla mnie tylko jedną z tysiąca kropek na mapie? Odpowiedź niektórym wyda się pewnie dziwna - kojarzył mi się z literaturą. Pierwsze skojarzenie, związane jeszcze z czasami licealnymi, związane jest z Przybosiem i Awangardą Cieszyńską. Już na studiach, kiedy chęć poznawania świata wykroczyła poza obszar rejestrowania wszystkich możliwych wyników piłkarskich, testowania tanich alkoholi i zapamiętywania imion dziewczyn, zainteresowałem się współczesną poezją. Pamiętam moje zdumienie, kiedy zorientowałem się, że dwóch współczesnych poetów z prywatnego folderu o nazwie “ulubione” pochodzi z tego samego miasta. Potem dowiedziałem się jeszcze o tradycjach drukarskich, fenomenalnej Książnicy Cieszyńskiej, o Filipowiczu, Konopnickiej - która przecież pomieszkiwała w Cieszynie. Gdyby rozejrzeć się po okolicy, można śmiało poszerzyć listę o Morcinka, Pilcha, Zofię Kossak-Szczucką… Całkiem pokaźna lista - z pewnością niepełna, dam sobie rękę uciąć, że o kilku gigantach literatury po prostu zapomniałem. Czy jest w Polsce jeszcze jakieś miasto o podobnych gabarytach, które może pochwalić się tak pokaźnym panteonem literackich bogów? Nie sądzę. Marka “Cieszyn” oznacza w świecie literackim najwyższą jakość i tu widzę ogromny potencjał do zagospodarowania. Potencjał zarówno marketingowy, jak i turystyczny - oczyma wyobraźni widzę bowiem tematyczne trasy turystyczne śladami orłów polskiej literatury, widzę grupy turystów, co najważniejsze - turystów świadomych, dociekliwych, nie tych, sikających pijackiej malignie pod Florianem... To jednak nie koniec cieszyńskich zaskoczeń w moim życiu. Kiedy bowiem zakotwiczyłem tu na dłużej, szybko zetknąłem się ze specyfiką tutejszego języka. Nie spodziewałem się zupełnie, że aż tyle osób mówi “po naszymu”. Mową, która - nie okłamujmy się - daleka jest od literackiej polszczyzny. I nagła refleksja - przecież wiele postaci z wyżej wymienionego panteonu literackich bogów stykało się z tą mową, wychowało i wyrastało z niej. Być może stosowało jej w codziennym życiu? Z życiem jest trochę jak z literaturą - uwielbia paradoksy, uwielbia zwroty akcji. Inicjatorzy odtworzenia flagi Księstwa Cieszyńskiego planują, poprzez podobne działania, kreowanie pewnej marki regionalnej, aby stworzyć nasz region bardziej rozpoznawalnym i przyciągnąć nad Olzę wspomnianych już turystów świadomych - zainteresowanych unikatową tradycją, historią, zabytkami. Tymczasem akcja skręciła niespodziewanie w stronę poważnej debaty historycznej. Życie jest jak literatura - lubi, od czasu do czasu, nakarmić się absurdem. Dość absurdalny jest przecież podchwycenie pomysłu nie przez mitycznych separatystów (którzy, jeśli są, to milczą), lecz tych, bojących się separatystów. Przypomina mi to dość zabawną historię z czasów licealnych, kiedy gościliśmy na wymianie Czechów. Nauczycielka-panikara non-stop, histerycznie, tłoczyła nam do głowy, abyśmy w rozmowach uważali na słowo “szukać”. Ten niewinny czasownik powtórzyła tyle razy, tak mocno wrył nam się w głowę, że chyba każdy z uczniów, zupełnie przypadkowo i odruchowo przynajmniej raz zaliczył językowe faux-pas. Nieprzypadkowo to ci, którzy mają paniczny strach przed duchami, najczęściej je wywołują… Patriotyzm regionalny i przywiązanie do lokalnej tradycji jest w Polsce czymś normalnym. Co więcej - niektóre regiony robią z tego całkiem niezły biznes-posłużę się chociażby przykładem Podhala. Tu natomiast nie wolno - słyszę nieraz - bo Cieszyn jest przecież taki specyficzny. Dlatego zrobiło mi się jakoś strasznie Was (nas?), mieszkańcy Cieszyna, żal. Gdzie indziej można bowiem do woli puszyć się spuścizną historyczną małej ojczyzny, tutaj natomiast lepiej nie - bo historia była skomplikowana i lepiej tego nie tykać. To dość smutne. Znam wielu mieszkańców Cieszyna, którzy w codziennych kontaktach często godoją po naszymu. Myślę, że w przypadku miejscowych literackich bogów było podobnie. Nie przeszkadzało im to jednak używać pięknej i kwiecistej polszczyzny, wzbogacać jej dorobek wybitnymi dziełami literackimi. Godka po naszymu nie wadzi się z językiem polskim. Podobnie jest też z patriotyzmem - można z podobną intensywnością kochać swoją małą i dużą ojczyznę.
|
reklama
|
Niestety ale flaga rozpaliła marzenia śląskich separatystów. Zaczęło się grzanie tematu J. Korzdonia, czyli Górny Śląsk od Opola po Bielsko. Te kręgi nie obchodzi inność tego terenu, ważne, że można znowu podgrzać atmosferę.
Niestety ale flaga rozpaliła marzenia śląskich separatystów. Zaczęło się grzanie tematu J. Korzdonia, czyli Górny Śląsk od Opola po Bielsko. Te kręgi nie obchodzi inność tego terenu, ważne, że można znowu podgrzać atmosferę.
Borat jeszcze nie nauczył się po naszymu. Cieszyniocy nie godają ale rzondzom po naszymu
Cha, jak tu "do woli puszyć się" spuścizną historyczną małej ojczyzny i jej miejscowymi "literackimi bogami" takimi jak wyżej wspomnienii kiedy to poeta Przyboś - był członkiem PPR, literat Plich - to były członek PZPR, literat Morcinek - był członkiem FJN (FJN realizował cele polityczne PZPR i był jej podporządkowany).
Jedynie z wymienionych Pani Zofia Kossak-Szczucka zasługuje bezwarunkowo na szacunek i podziw.
Jeśli dla ciebie szacunek = nienależenie do pzpr itede, to ty jeszcze bardzo mało wiesz o szacunku.
Jak zwykle nic nie ogarniasz.
Należenie do PZPR (PPR) lub pochodnych wyklucza moim zdaniem szacunek.
Nie należenie do tej bolszewickiej partii jest warunkiem koniecznym, lecz nie wystarczającym, aby być godnym szacunku.
Zofia Kossak-Szczucka to współzałożycielka dwóch tajnych organizacji w okupowanej Polsce: Frontu Odrodzenia Polski oraz Rady Pomocy Żydom Żegota.
Na szacunku kogoś o takich jak twoje poglądach myślę, że mało komu by zależało.
Tak więc nie ma sprawy.
No tak nie patrzmy na dokonania tylko na partyjniactwo
Straszne jest to prawackie ograniczenie umysłowe zawłaszczające sobie prawo do bycia jedynym słusznym "patriotyzmem"
A Konopnicka, FIlipowicz, Machej, Kronhold nie zasługują na szacunek?
Dodaj komentarz