, piątek 19 kwietnia 2024
Julian Przyboś? Nie znam
Następnego dnia, z samego rana, ochoczo ruszam w poszukiwaniu ulicy Juliana Przybosia. I jakie jest moje zaskoczenie, gdy wchodzę na dziurawą uliczkę, na dodatek ślepą, przy której stoi kilka domów jednorodzinnych. fot: mat. pras.



Dodaj do Facebook

Julian Przyboś? Nie znam

GAWEŁ JANIK
Julian Przyboś - polski poeta, eseista, członek Awangardy krakowskiej. Jednak kim jest Przyboś dla przeciętnego Kowalskiego? Kim jest ten twórca dla cieszyniaków - mieszkańców miasta, w którym autor mieszkał, tworzył i uczył przez dwanaście lat? Czy tutaj, w Cieszynie, ktoś pamięta, że przed laty mieszkał w kamienicy na Górnym Rynku 2? Postanowiłem się o tym przekonać.

Cieszyn, centrum miasta, ulica nieopodal Rynku, a przy niej kamienica - jedna z wielu, niczym się nie wyróżniająca. No może poza dużym sklepem spożywczym, który zajmuje niemal cały parter. A gdzieś między logo marketu a budką z warzywami wisi na murze tablica: „W domu tym mieszkał Julian Przyboś - wielki poeta nowator, związany z Cieszynem w latach 1927-1939 twórczością i pracą nauczycielską”. Zainteresowany pytam pani z warzywniaka, która właśnie sprzedaje komuś pomidory, kto mieszka teraz w kamienicy. Nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie, z pomocą przychodzi jednak pan od pomidorów. - Teraz kamienica jest prywatna, na górze mieszkają młodzi ludzie, a o Przybosiu nikt w Cieszynie już nie pamięta - mówi.

Dziękuję za informację, jednak nie do końca chcę wierzyć w to, że historia tego autora związanego z Cieszynem została sprowadzona do jednego zdania, zasłoniętego do połowy skrzynkami ziemniaków. Wyciągam telefon i z nadzieją szybko wpisuję „Julian Przyboś Cieszyn”. Pojawiają się pierwsze wyniki. Moje małe śledztwo doprowadza do pierwszego odkrycia - Cieszyn uhonorował Przybosia w jeszcze inny sposób, mianowicie nazwał jego imieniem ulicę.

Następnego dnia, z samego rana, ochoczo ruszam w poszukiwaniu ulicy Juliana Przybosia. I jakie jest moje zaskoczenie, gdy wchodzę na dziurawą uliczkę, na dodatek ślepą, przy której stoi kilka domów jednorodzinnych. - Czy to koniec? Tylko na tyle było stać władze Cieszyna? - pytam sam z siebie z lekkim niedowierzaniem. Obok ulice Niemcewicza i Staffa - ten drugi zasłużył przynajmniej na coś, co ma dwa końce. Niezrażony postanawiam wypytać mieszkańców, jak to jest z tym Przybosiem. W końcu mieszkają tutaj pewnie całe życie, to i może nawet jego tomiki stoją dumnie w ich domowych biblioteczkach. Mój optymizm nie trwa długo. Koło pierwszego z domów krząta się starszy pan. Myślę sobie, że to dobry znak. Taki to może nawet pamiętać Przybosia. Nie osobiście, ale może chociaż z opowieści rodziców albo dziadków. Nic z tego. Spośród szczekania psów udaje mi się usłyszeć: „Przyboś? A cholera wiem, kim on tam był. No mieszkam tu, ale się nigdy nie interesowałem kto to.” I tak dom za domem. Doszedłem do ślepego zakończenia uliczki. Zwiedzanie „przybosiowej dróżki” nie trwało zbyt długo. Zrezygnowany dostrzegam moją ostatnią szansę - osobę, która może uratować honor mieszkańców. Z naprzeciwka zmierza młoda dziewczyna, na oko dwudziestoletnia. Podbiegam i już po chwili wiem - żaden z mieszkańców tej ulicy nie ma pojęcia, kim jest postać, której nazwisko znajduje się w ich dowodach osobistych. Od dziewczyny słyszę jednak słowa, które każą mi skierować swoje kroki gdzie indziej: „Cieszyn nie promuje artystów, którzy tu mieszkali i tworzyli”.

Urząd Miasta - to miejsce, do którego powinienem się udać. Zanim to jednak robię, postanawiam skontaktować się Działem Upowszechniania Kultury Cieszyńskiego Ośrodka Kultury. Udaje mi się dodzwonić do Reginy Bandarewicz - osoby, która jest odpowiedzialna za promocję na terenie całego Cieszyna. Przedstawiam się i opisuję sprawę, w której dzwonię, a następnie próbuję umówić się na spotkanie - bezskutecznie. Pani początkowo tłumaczy się urlopem, ostatecznie obiecuje jednak przekazać wszystko swojej zastępczyni i oddzwonić jeszcze tego samego dnia. Telefonu zwrotnego nie otrzymałem.

Zrezygnowany udaję się na rozmowę do Wydziału Kultury i Turystyki w cieszyńskim Urzędzie Miasta, gdzie czeka już na mnie Renata Karpińska - główny specjalista do spraw promocji miasta Cieszyn. Pojawia się iskierka nadziei. Dowiaduję się, że trwają prace nad przewodnikiem po Cieszynie, który ma być skierowany do dzieci. Znajduje się w nim informacja o domu, w którym w okresie międzywojennym mieszkał Przyboś. Podane są nawet tytuły tomików, które powstały na Górnym Rynku 2. Renata Karpińska zapewnia, że książka będzie wydana jeszcze w tym roku. Z rozmowy dowiaduję się także o wcześniejszych planach, które niestety musiały zostać odłożone. - Był taki pomysł, aby w Cieszynie pojawiły się wmurowane w ulice kamienie, na których widniałyby fragmenty wierszy Przybosia, opisujące dane miejsca - mówi Karpińska. - Miasto zostałby w ten sposób oznakowane poezją tego wielkiego twórcy, który tak chętnie pisał o Cieszynie. Niestety pomysł pozostał w sferze planów, ze względu na problemy z uzyskaniem zgody na wykorzystanie wierszy od obecnych właścicieli praw autorskich - dodaje.

Z Urzędu Miasta wychodzę wprost na Rynek, na którym postanawiam dokończyć swoją małą sondę uliczną. Szukam głównie osób młodych - licealistów. Może uda mi się nawet znaleźć kogoś, kto uczęszczał do II Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika, w którym to do II wojny światowej języka polskiego uczył Przyboś. Spotykam młode cieszynianki. W odpowiedzi na pytanie o poetę słyszę: „Przyboś? Nie znam”. Chwilę później natrafiam na tegoroczne maturzystki - absolwentki szkoły, której mury pamiętają jeszcze wielkiego poetę. Ania i Beata po chwili namysłu zgodnie stwierdzają: „Przyboś to poeta.” - pierwszy sukces! Zachęcony pytam dalej: „Może jesteście w stanie powiedzieć o nim coś więcej?” Co prawda w odpowiedzi słyszę, że poczciwy Julek był Skamandrytą (główny zainteresowany nie byłby raczej zachwycony z takiego przyporządkowania), jednak przecież i Awangarda, i Skamander tworzyli w dwudziestoleciu międzywojennym - każdemu mogło się pomylić. Nie zapominajmy jednak, że rozmawiam ze świeżo-upieczonymi absolwentkami liceum, w którym polonistą był Przyboś. I tutaj pojawiają się schody. - To on u nas uczył? Przez dwanaście lat? Naprawdę?! - dziewczyny są wyraźnie zaskoczone.

Następnie postanawiam skonfrontować ich wypowiedź z kimś, kto uczy w II LO. No tak, są wakacje. Dotarcie do jakiegoś polonisty będzie graniczyć z cudem. Ale przy odrobinie szczęścia może uda mi się zastać sekretarkę, a kto wie, może i nawet samego dyrektora.

Dyrektora nie było. Na szczęście w sekretariacie przywitała mnie sympatyczna pani w średnim wieku, dzięki której stałem się posiadaczem numeru do Joanny Gawlikowskiej - emerytowanej polonistki, która przed laty uczyła w Liceum im. Kopernika. - Nazywam się Gaweł Janik i dzwonię do pani, ponieważ chciałbym porozmawiać chwilkę o Julianie Przybosiu - tymi słowami zjednałem sobie sympatię nauczycielki. - Bardzo się cieszę, że ktoś wreszcie zainteresował się postacią Przybosia oraz pamięta o tym, że przez tak wiele lat był związany z naszym liceum - odparła nauczycielka. - W księdze pamiątkowej naszej szkoły, którą miałam okazję współtworzyć, znalazła się o nim informacja, jednak pozycja ta znajduje się w szkolnym archiwum, do którego dostęp jest mocno utrudniony. Nie tylko dla uczniów, ale także dla nauczycieli - dodała. - Kto więc może pokazać mi tę książkę? - pytam, a w odpowiedzi pada informacja, że tylko dyrektor.

Zgodnie z poradą udaję się na rozmowę z Kazimierzem Kabieszem - dyrektorem liceum. Dobra passa nie mogła jednak trwać wiecznie. W ostatniej chwili nasze spotkanie zostaje odwołane. Ja jednak nie mam zamiaru tak łatwo odpuścić. Na stronie internetowej szkoły znajduję numer telefonu, dzięki któremu łączę się bezpośrednio z gabinetem dyrektora. Już po pierwszym zdaniu wiem, że to nie będzie miła konwersacja.

- A co ja mam niby Panu powiedzieć? To było tak dawno, kiedy on tu pracował, że nikt już o tym nie pamięta i nie jest tym zainteresowany.
- A może znajdziemy w szkole chociaż jakąś pamiątkową tablicę? - pytam, choć sam nie wierzę w pozytywną odpowiedź.
- Tablicę? Jaką znowu tablicę? Może polonistki coś tam mówią o tym na lekcjach, ale wątpię. Jeżeli sami nauczyciele języka polskiego nie są tym zainteresowani, to ja tym bardziej - po tych słowach słyszę już tylko charakterystyczny dźwięk przerwanego połączenia.

Jeżeli gdzieś szukać jeszcze miejsc, w których Przyboś jest wciąż żywy, to Biblioteka Miejska oraz Muzeum wydają się być ostatnimi bastionami, którym udało się wygrać w tej nierównej walce. Pierwszym miejscem, w które kieruje swoje kroki, jest gabinet Izabeli Kuli - dyrektorki Miejskiej Biblioteki w Cieszynie. - Faktycznie, biblioteka w ostatnich latach nie robiła niczego specjalnego w kierunku promocji Przybosia - informuje Kula. - Jeśli natomiast chodzi o czytelnictwo i wypożyczanie jego tomików, to muszę przyznać, że nie cieszą się one zbyt dużą popularnością. Chociaż kilka lat temu wydaliśmy książkę, w której opisani zostali twórcy związani z Cieszynem. Jeden z rozdziałów dotyczy Przybosia i jego okresu cieszyńskiego. Jednak raczej nikt tego nie czyta - dodaje niewzruszona tym faktem bibliotekarka.

Ostatnim przystankiem w mojej podróży śladami Juliana Przybosia jest Muzeum Śląska Cieszyńskiego. Kieruję się bezpośrednio do Działu Sztuki, którym kieruje Irena Prengel-Adamczyk. - W naszym Muzeum nie było żadnej wystawy poświęconej jego osobie i twórczości, przynajmniej jeśli chodzi o ostatnie trzydzieści lat - kwituje kobieta. Ja jednak nadal dopytuje. Ciekawi mnie czy istnieje jakieś racjonalne wytłumaczenie, które usprawiedliwiałoby brak Przybosia w Muzeum Śląska Cieszyńskiego. - Odpowiedź jest bardzo prosta. Nie jest to spowodowane naszą ignorancją czy też brakiem pamięci o dwunastoletnim okresie twórczym Przybosia na ziemi cieszyńskiej. My po prostu nie dysponujemy żadnymi eksponatami, które mogłyby zostać wykorzystane do takiej wystawy. Większość pamiątek po poecie oglądać można w muzeum biograficznym jego imienia, znajdującym się w rodzinnej Gwoźnicy - dodaje Prengel-Adamczyk.

To już koniec mojego śledztwa. W ręce trzymam coś, co miało pozwolić Przybosiowi zostać zapamiętanym, przetrwać, mimo upływu czasu - tomik jego poezji. Przerzucam kolejne kartki, czytam o tym, że Cieszyn to dla niego „najpiękniejszy kraik Polski”, zachwycam się plastycznym opisem „świtu nad Olzą” i jestem rozżalony. Bo w miejscach, które z takim pietyzmem opisał w swych utworach, dzisiaj już nikt o nim nie pamięta. Dalej czytam fragment wypowiedzi Alfreda Łaszowskiego, który tak pisał o pobycie Przybosia w Cieszynie: „Żył w całkiem innym wymiarze. Trwał w stanie dumnego odosobnienia, sam wśród ludzi, których zaledwie w swym otoczeniu dostrzegał”. I już wiem, że to nie ludzie, których tutaj spotkał, rozkochali Przybosia w tym mieście. To „przestrzeń tu w Cieszyńskiem porywa ku sobie. Złączony jestem z ziemią tą, z tymi pagórkami”. Może to jednak nie przypadek, że to właśnie ta mała, cicha, odosobniona uliczka na pagórku została nazwana jego nazwiskiem...?

Komentarze: (6)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Nikt Panu nie powiedział? Cieszyniacy go strasznie nielubili. Po pierwsze był obcy - a to jest tutaj niewybaczalna "wada genetyczna". Po drugie był wyniosły i podobno złośliwy (tak powiedział mi pewien dziadek, który był jego uczniem - "Złośliwy karzeł"). A po trzecie miał bulwersujący romans z uczennicą, zakończony jej śmiercią. No i po czwarte nikt nie rozumiał, a tym bardziej nie cenił jego poezji.

Jak zwykle dyrektor Kopernika sympatią i kulturą nie grzeszy

Ciekawy tekst

George Orwella autorstwa są te dosadne zdania, cytuję dosłownie:

"Zapamiętajcie, że za nieszczerość i tchórzostwo zawsze trzeba płacić. Nie wyobrażajcie sobie, że przez całe lata można uprawiać służalczą propagandę na rzecz radzieckiego czy innego reżimu, a potem powrócić nagle do intelektualnej przyzwoitości. Raz się sqrwisz - qrwą zostaniesz."

swietny tekst pokazujący stan świadomosci o twórcach artystach z tego miasta nastepny tekst proponuję o ANDRZEJU SZEWCZYKU .........

Po marcowych wydarzeniach 1968 roku odbył się zjazd Związku Literatów Polskich w Bydgoszczy .
Na zjazd przyjechał Stefan Olszowski (sekretarz KC PZPR), który podczas swojego wykładu będącego pouczeniem na temat tego, jak i co pisać, zacytował Gomułkę: „Partii naszej potrzebna jest literatura, która by współuczestniczyła w wielkim dziele przetwarzania świadomości człowieka, duszy narodu, mądrze i daleko widziała cele socjalizmu, zdobywała i porywała dla nich ludzi”.
Olszowskiego spiesznie poparł Julian Przyboś reprezentant naszego regionu, mówiąc o triumfie idei marksizmu w interpretacji leninowskiej i konieczności przygotowania w okresie budowy ustroju socjalistycznego specyficznych dzieł literackich.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama