Jacek Pałkiewicz: W pogoni za ekstremalnym przeżyciem i adrenaliną, sięgając po to, co najtrudniejszeZanim został dziennikarzem zarabiał na życie jako oficer na statkach bandery panamskiej, pracował w kopalni złota w Ghanie na głębokości, poszukiwał diamentów w Sierra Leone, pływał jako kapitan na wielkich jachtach. fot. AK 26 czerwca, uczestnicy mogli wraz z podróżnikiem odbyć wycieczkę do jednego z źródeł Wisły. Nie spotkali tygrysa, nie atakowały ich groźne insekty, ale obcowanie z taką osobistością na pewno będą wspominać latami. fot. AK Na każdym kroku czai się jakieś niebezpieczeństwo, ale Pałkiewicz potrafi poradzić sobie w najtrudniejszych warunkach. fot. AK Nie bawiły go zwykłe wycieczki. Reporter i eksplorator, od ponad 40 lat przemierza peryferie świata. Jest twórcą survivalu w Europie. Zanim został dziennikarzem zarabiał na życie jako oficer na statkach bandery panamskiej, pracował na głębokości w kopalni złota w Ghanie, poszukiwał diamentów w Sierra Leone, pływał jako kapitan na wielkich jachtach. W 1975 r. przepłynął samotnie Atlantyk na 5-cio metrowej łodzi ratunkowej, bez radia i sekstantu. - Gdy miałem 6 lat, wszystkim mówiłem, że będę podróżnikiem. Nie chciałem nim być. Ja wiedziałem, że będę. Początkowo nie mogłem podróżować. To były trudne czasy, bo nie wydawano paszportów. Otrzymywali je tylko niektórzy. Tata podsunął mi pomysł, że marynarze zwiedzają świat. Poszedłem do szkoły morskiej w Gdyni. Na komisji lekarskiej powiedziano mi jednak, że mam felerne lewe oko i nie mogę być marynarzem - śmieje się teraz Pałkiewicz, który wtedy, ze łzami w oczach, załamany wrócił do domu. - Mama powiedziała mi, że podróżują również dziennikarze. I tak zostałem dziennikarzem - opowiada o początkach swoich przygód. Został nie tylko dziennikarzem, ale współpracował z rosyjskim Centrum Szkolenia Kosmonautów w programie survivalowym. Uczył elitarne jednostki specjalne strategii przetrwania w odmiennych strefach klimatycznych. Kierował wieloma ambitnymi wyprawami międzynarodowymi pod wszystkimi szerokościami geograficznymi świata, w poszukiwaniu osobliwości ginących cywilizacji, niezwykłych zjawisk i ludzi. W 1996 r. jego naukowa ekspedycja zlokalizowała źródło Amazonki, rozwiewając tym samym kontrowersje co do miejsca narodzin największej rzeki świata. Odkrycie zostało oficjalnie potwierdzone przez Towarzystwo Geograficzne w Limie, które rozpowszechniło ten fakt w bliźniaczych instytucjach na świecie. Za to odkrycie Pałkiewicz został uhonorowany odznaczeniem Kawalera Orderu Zasługi Republiki Włoskiej. Ilu rzeczy dokonał, nie sposób opisać w kilku zdaniach. Sam mówi, że wystarczy mocno czegoś chcieć i dążyć do celu. - Ja nie mam marzeń. Mam projekty, które jednego dnia kiełkują w głowie, drugiego jest już czas na rozpoczęcie ich realizacji. W szufladzie brak tematów czekających na dokonanie. Wszystkie realizuję na bieżąco - przyznaje podróżnik. Podróżuje w stylu odkrywców z ubiegłego stulecia: Saharę i Gobi przebył na wielbłądach, dżunglę Wietnamu na słoniach, Borneo i Amazonkę pirogą, Skeleton Coast piechotą, Jakucję reniferowymi zaprzęgami, Yangcy chińskim sampanem, Bhutan na jakach, a Zatokę Tonkińską na dżonce. Dlaczego właśnie tak? - Poznałem największe dżungle i pustynie naszej planety w taki sposób, gdyż to zapewnia mi atmosferę prawdziwej eksploracji. Nie wyobrażam sobie podróży przez Saharę autem terenowym - przyznaje. Na każdym kroku czai się jakieś niebezpieczeństwo, ale Pałkiewicz potrafi poradzić sobie w najtrudniejszych warunkach. - Zapoznaję się z faktami, dokonuję analizy sytuacji, ustalam hierarchię zadań i rozpoczynam działanie. Strach i często wyczerpanie to elementy które są nieodłącznym składnikiem wielkiej przygody. Właściwie spożytkowane stają się ojcem odwagi - komentuje. - Przez kilkadziesiąt lat podróżowania po Amazonii, nie spotkałem człowieka, który powiedziałby, że widział jak piranie zjadają człowieka. Najgorszym wrogiem człowieka nie są też dzikie, wielkie zwierzęta, a małe insekty - śmieje się podróżnik. W Wietnamie plemię Jarai ugościło go pieczonymi myszami, Huaorani w Ekwadorze - mózgiem małpy. Stary, czukocki pastuch reniferów chciał ofiarować przybyszowi swoją żonę. Ciekawe co na to żona podróżnika? - Z pasją wspiera moje eksploracje, oglądając zdjęcia z podróży, w wygodnym fotelu - mówi z uśmiechem Pałkiewicz. - Dzisiaj to wszystko jest prostsze. Świat stoi przed wszystkimi otworem. Jest trochę silnej woli, to wszędzie można dotrzeć - przyznaje eksplorator i dodaje, że trzeba mieć tylko świadomość tego, że na zdjęciach to wszystko pięknie wygląda, ale za nimi kryje się wiele potu wysiłku. - Na szczęście o tych rzeczach szybko się zapomina - przyznaje. Autor ponad dwudziestu książek, w 2007 r. został odznaczony Medalem Prymasowskim Zasłużony w Posłudze dla Kościoła i Narodu, oraz Złotym Krzyżem Zasługi. "Za wybitny dorobek w promocji człowieka i zaangażowanie w pracę charytatywną oraz edukacyjno-wychowawczą" został uhonorowany przez papieża Benedykta XVI krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice (Dla Kościoła i Papieża). W dowód uznania, w 1994 r. Królewskie Towarzystwo Geograficzne w Londynie przyjęło go do swojego grona. 26 czerwca, uczestnicy mogli wraz z podróżnikiem odbyć wycieczkę do jednego z źródeł Wisły. Nie spotkali tygrysa, nie atakowały ich groźne insekty, ale obcowanie z taką osobistością na pewno będą wspominać latami.
|
reklama
|
Dodaj komentarz