Droga, która ma tylko początek... czyli podsumowanie obozu naukowego ASK- Jedni kojarzą go z niezapomnianą przygodą, dla innych był to punkt zwrotny w życiu, bądź chwila na refleksje czy odkrycie na nowo siebie i swoich pasji - w taki sposób studenci komentują obóz. fot. CC by NC b.dziadzia@kek.edu.pl Podczas poobozowej wystawy animatorzy z cieszyńskiej uczelni zaprezentowali zdjęcia, filmy, a także osobiste zapiski z dzienników pracy twórczej. fot. CC by NC b.dziadzia@kek.edu.pl - Jedni kojarzą go z niezapomnianą przygodą, dla innych był to punkt zwrotny w życiu, bądź chwila na refleksje czy odkrycie na nowo siebie i swoich pasji - w taki sposób studenci komentują obóz, który odbył się we wrześniu zeszłego roku. A jak sam obóz opisuje Jolanta Gisman-Stoch, wykładowca Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie, inicjator i pomysłodawca obozu naukowego w Jastrzębiej Górze? Czym jest obóz naukowy na animacji społeczno-kulturalnej? - Obozy naukowe na animacji mają różny charakter w zależności od tego kto je prowadzi. Ponieważ mnie interesuje proces twórczy i jego bezpośrednie doświadczanie, a mówiąc jeszcze inaczej bezpośrednie doświadczanie procesu twórczego, w związku z tym te obozy, które ja prowadzę mają charakter poznawczy, animacyjny, częściowo artystyczny i naukowy. Skąd pomysł na taki temat obozu? - Na każdy obóz, który prowadzę bierzemy ze sobą jakąś opowieść. Tym razem była to opowieść o stworzeniu Świata według aborygenów. Aborygeni z łac. ab origine - "od początku", czyli "ci, którzy byli tu od początku". I to właśnie nas interesowało - jak to wszystko dzieje się od początku. Jesteśmy bowiem przyzwyczajeni, że na różnych zajęciach twórczych wchodzimy w proces tworzenia w środku - czyli ktoś nam przynosi temat i materiał i mówi: "Dzisiaj będziemy rzeźbili zwierzątka z gliny". Na naszym obozie jest inaczej. Każdy uczestnik musi sam znaleźć temat, którym chce się zajmować, miejsce w którym chce pracować, sam musi znaleźć tworzywo, które go zainspiruje. I co się okazuje? Poszukiwanie pomysłu trwa pół obozu - wyjaśnia Jolanta Gisman-Stoch. Skąd pomysł na tytuł wystawy? - W pierwszy dzień dwie studentki szukały wrzosowisk w Jastrzębiej Górze i spytały się małżeństwa, które handlowało na promenadzie. Pani powiedziała im, w sposób zagadkowy, że muszą iść w stronę przeciwną do morza, muszą przejść przez tunel i jak przejdą przez ciemny las to wejdą do lasu, który ma tylko początek. Pani dodała następnie, że ludzie powiadają, że las ten kończy się prawdopodobnie gdzieś w okolicach Bydgoszczy, ale pewności nie ma. I ta jednak wskazówka stała się metaforą całego obozu. Zrozumieliśmy dzięki niej, że to co robimy jest jedynie początkiem naszej drogi życiowej, początkiem bycia autentycznym w świecie - tłumaczy wykładowca i dodaje, że to co różni obóz animacyjny od obozu artystycznego to również praktyczna praca z dziećmi. - Na obozie poświęcamy jeden dzień na pracę twórczą z setką dzieci ze szkoły, w której mieszkamy. Dzieci te czekają na nas cały rok i co roku są zadowolone z tego, że przyjeżdżamy i jakie działania animacyjne ze sobą przywozimy - tłumaczy. Podczas poobozowej wystawy animatorzy z cieszyńskiej uczelni zaprezentowali zdjęcia, filmy, a także osobiste zapiski z dzienników pracy twórczej które sprawiły, że uczestnicy wernisażu mogli się poczuć tak, jakby sami uczestniczyli w trwającym tydzień obozie naukowym. Osobiste refleksje studentów umożliwiły również w sposób niezwykle widoczny zaobserwować następujące w nich zmiany w stosunku do poszukiwań twórczego wyrazu własnej osoby.
|
reklama
|
Dodaj komentarz