, czwartek 18 kwietnia 2024
Colours of Ostrava 2015: Ostrawa bogata w złoża muzyczne
W przestrzeń Colours wchodzi się jak do tętniącego energią mrowiska. fot: Maciej Kłek



Dodaj do Facebook

Colours of Ostrava 2015: Ostrawa bogata w złoża muzyczne

STEFAN MAŃKA
W niedzielę dobiegła końca 13. edycja jednego z najbardziej urzekających festiwali muzycznych w Europie, czyli Colours of Ostrava. Zdaniem stałych bywalców Colours rozrasta się z roku na rok, pozytywnie zaskakując bogactwem propozycji muzycznych i organizacją dopiętą na ostatni guzik.

Colours of Ostrava po raz pierwszy wystartował w 2002 roku w Ostrawie, niemniej począwszy od 2012 roku zyskał prawdziwie magiczną oprawę za sprawą umiejscowienia go w postindustrialnym kompleksie huty Dolni Vitkovice. Gdy dojeżdżamy na miejsce festiwalu, przed naszymi oczami wyrastają olbrzymie rdzawe obiekty huty, pomiędzy którymi kłębi się kolorowy tłum wielu tysięcy gości festiwalowych. W przestrzeń Colours wchodzi się jak do tętniącego energią mrowiska - krąży się krętymi korytarzami między kilkunastoma scenami, gdzie symultanicznie odbywają się koncerty, debaty, warsztaty, spotkania, pokazy filmowe, dyskoteki i przedstawienia teatralne. Nad głowami rozgorączkowanego tłumu kłębią się rury, spawane łączenia, kominy i podesty postindustrialnego kolosa, a jeszcze wyżej zaczyna się niebo, z którego niemiłosiernie w tym roku prażyło słońce i dopiero ostatniego dnia na spragniony tłum spadł długo wyczekiwany deszcz.

Na Colours of Ostrava jedzie się przede wszystkim dla niepowtarzalnego klimatu tego miejsca, a dopiero w drugiej kolejności dla muzyki. Natomiast zróżnicowanie dźwięków dobywających się z kilkunastu scen może przyprawić o niemały zawrót głowy. Można zaryzykować stwierdzenie, że przy odrobinie szczęścia każdy krążąc od sceny do sceny, w końcu zostanie czymś oczarowany. Czasem dzieje się to zupełnie przez przypadek. Trafia się pod scenę, gdzie zaczyna grać zespół, którego wcześniej się nie znało, i nagle doznaje się olśnienia. Takich olśnień było w tym roku co najmniej kilka...

Ten, kto dotarł do Ostrawy już pierwszego dnia festiwalowego 16 lipca, z pewnością zaznaczył na swojej rozpisce festiwalowej koncert legendy islandzkiej awangardy, czyli Björk. Wokalistka przywitała tłumy w białej fantazyjnej masce szczelnie przykrywającej jej twarz i pozostała w niej do końca koncertu. Z typowym dla niej skupieniem, ale też wycofaniem w stosunku do publiczności poprowadziła swój występ, przeplatając utwory krótkim "dziękuję”. Melancholijne to znów dramatycznie rwące się dźwięki pomagała jej wyczarować towarzysząca orkiestra symfoniczna. Björk zaprezentowała utwory z wydanej w tym roku płyty "Vunicura”. Dlatego jeśli ktoś liczył na „greatest hits” Björk, to musiał obejść się smakiem. Z drugiej strony dla fanów występ islandzkiej wokalistki na Colours był nie lada gratką, ponieważ niektóre najnowsze utwory wybrzmiały po raz pierwszy w oprawie koncertowej.

Również w bieli i maskach na scenie 16 lipca wystąpiła polska formacja Bokka, zapraszająca publikę do ich magicznego i tajemniczego świata kreowanego za pomocą muzyki elektronicznej. Zakrywanie swojej twarzy, a nawet ukrywanie tożsamości (jak w przypadku Bokka) wiodło prym na tegorocznym Colours. Być może wynika to z bogactwa obliczy muzyki elektronicznej, jakie trafiły w tym roku do Ostrawy. A właśnie w tym gatunku zakrywanie twarzy i kierowanie uwagi odbiorcy na muzykę (a nie wykonawcę) nie jest niczym nowym. Obecnie we współczesnym świecie muzycznym jedne z ciekawszych zjawisk mają miejsce właśnie na płaszczyźnie muzyki elektronicznej i wszelkich jej podgatunków, co też oddała niezwykła kumulacja takich propozycji na Colours of Ostrava 2015. Pod tym kątem przyjemność słuchania sprawił nie tylko zespół Bokka, ale też austriacka formacja HVOB, czyli brzmiąca dźwięcznie Voice Over Her Boys, która zagrała 17 lipca. Za projektem stoją Anna Muller i Paul Wallner z Wiednia. Muzycy hausowym brzmieniem i abstrakcyjnymi tekstami urzekli publiczność, która już po pierwszym utworze zaczęła ekstatycznie pląsać pod sceną.

Jednym z najgorętszych koncertów Colours 2015 był występ kolejnej formacji grającej muzykę elektroniczną, czyli legendarnego brytyjskiego zespołu Rudimental, który wystąpił 18 lipca. Zespół emanował na scenie pozytywną energią, nie dziwi więc, że proste, ale rytmiczne dźwięki szybko porwały publiczność do tańca i wspólnego śpiewania radiowych hitów. Nie był to jednak jedyny zespół, który rozpalił odbiorców do czerwoności. Ten, kto wcześniej nie znał francuskiego zespołu Black Strobe, z pewnością został wbity w ziemię przez potencjał tej formacji i... nieodparty urok osobisty jej męskiego składu. Koncert Black Strobe 17 lipca pozytywnie zaskoczył pazurem ostrego rockowego brzmienia i bezpośredniością frontmana, który od razu nawiązał kontakt z publicznością. Jeśli mowa o uroku i talencie, to warto przypomnieć również koncert polskiej wokalistki, Mariki, który miał miejsce 18 lipca. Marika, czyli Marta Kosakowska wraz zespołem wyczarowała dźwięki z pogranicza reggae i soulu, które raz porywały odbiorców do rytmicznego bujania się, to znów uspokajały i wprowadzały melancholijny klimat. Był to zdecydowanie jeden z lepszych koncertów Colours 2015.

Colours of Ostrava jest też niepowtarzalną okazją do zapoznania się z propozycjami czeskich formacji muzycznych. Aby zaprezentować to, co w Czechach najciekawsze pod względem muzycznym, organizatorzy stawiają odrębną scenę, czyli Radegast Czech Stage. To tam 18 lipca była okazja do wysłuchania sympatycznego duetu Kieslowski, który zaprezentował klimatyczne ballady na pianino i gitarę akustyczną. Z kolei szaloną rock and rollową atmosferę wprowadził 19 lipca na Arcelor Mittal Stage czeski zespół Tata Bojs, który opiera się na ciekawym i rzadko spotykanym rozwiązaniu polegającym na tym, że frontman dzierży zarówno mikrofon, jak i pałki perkusyjne.

Zaraz po mocnym czeskim akcencie muzycznym w postaci występu Tata Bojs publiczność przeszła pod największą scenę na ostatni koncert tej edycji Colours, który zagrał libański muzyk Michael Holbrook dobrze znany w muzycznym świecie pod pseudonimem Mika. To wtedy jakby na zawołanie odpuścił czterodniowy upał, a z nieba spadł ciepły letni deszcz na rozbawioną i roztańczoną publiczność. Co ciekawe, Mika z racji tego, że był ostatnim artystą grającym na Colours 2015, jako jedyny mógł pozwolić sobie na bisy. W pozostałych przypadkach koncerty rozpoczynały się i kończyły z idealną punktualnością, co dowodzi świetnej organizacji.

Na tym zakończyło się czterodniowe szaleństwo muzyczne w Ostrawie i pozostaje jedynie żałować, że na powtórkę przyjdzie poczekać jeszcze okrągły rok. Jednak biorąc pod uwagę tendencję wzrostową, jest na co czekać, bo Colours 2016 powinien mieć jeszcze większy rozmach i więcej uśmiechniętych twarzy pod scenami.

Komentarze: (0)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama