, sobota 20 kwietnia 2024
Zbigniew Juroszek: Nie czujemy kryzysu
- W przyszłości mogłaby mnie zainteresować Praga, ale to wymaga innych struktur - mówi Zbigniew Juroszek, właściciel firmy Atal S.A. fot: scigo.pl



Dodaj do Facebook

Zbigniew Juroszek: Nie czujemy kryzysu

ANDRZEJ DROBIK/SCIGO.PL
Rozmowa ze Zbigniewem Juroszkiem, założycielem i prezesem grupy ATAL S.A. – zdobywcą statuetki Dedala 2011 oraz jednym z najbogatszych Polaków.
Patrzymy właśnie na statuetkę Dedala 2011 i tytuł "Firma Roku" z terenu powiatu cieszyńskiego. To dla Pana ważna nagroda?
Każde wyróżnienie dla mnie i dla całego zespołu jest ważne, można powiedzieć, że to więcej niż zapłata za sukces, który udaje nam się odnosić. To wyróżnienie to kolejne potwierdzenie faktu, że to co robimy, ma sens.

Ale to wyróżnienie lokalne, a ATAL działa w całej Polsce a nie w powiecie cieszyńskim.
Mimo że prowadzimy inwestycje tylko na terenie głównych miast polskich, to właśnie w Cieszynie firma ma siedzibę, tutaj znajduje się centrum finansowe i księgowe i to właśnie tutaj jesteśmy zarejestrowani - tu płacę podatki, jestem ujęty w statystykach powiatu cieszyńskiego. Oprócz tego warto pamiętać, że mnóstwo ludzi i firm właśnie z tego terenu wykonuje dla nas prace przy prowadzonych przez ATAL inwestycjach. Tutaj mam kontakty i właśnie tu są mądrzy i pracowici ludzie. Nie widzę powodu, żeby nie korzystać z ich usług.

Nie miał Pan pokusy, żeby przenieść siedzibę firmy do któregoś miasta, w którym ATAL prowadzi inwestycje? Do Krakowa, Wrocławia albo Warszawy?
Prawdą jest to, że istnieje problem odległości, ale niedogodności w komunikacji pomiędzy oddziałami udało nam się wyeliminować. Wszystkie oddziały zostały połączone telebimami, dzięki którym mogę skutecznie zarządzać sprzedażą. Tę pokusę przeniesienia się do wielkiego miasta, można zresztą rozdzielić na dwie części. Po pierwsze: byłoby pewnie lepiej, żeby w jednym z miast, w którym i tak istnieją struktury, zarządzać całą firmą – taki system byłby łatwiejszy. Ale pochodzę z Cieszyna, gdzie mieszkam i to tutaj istnieją już struktury centrum finansowego.

Druga sprawa to życie: tutaj dylemat też był, jest i pewnie będzie. Właśnie w Cieszynie czuję się dobrze, ale z drugiej sprawy jestem zmuszony ciągle podróżować, co wcale nie ułatwia życia codziennego. Ale nawet jeśli centrum mielibyśmy w Warszawie, kwestia podróży i tak by pozostała, dlatego postanowiłem pozostać właśnie w Cieszynie.

A może ze Śląska Cieszyńskiego po prostu trudniej jest się wyprowadzić?
Coś w tym chyba jest. To intensywny region, jest przemysł, granica, turystyka. Nasz region jest na tyle różnorodny, że spełnia codzienne wymagania człowieka. Co prawda na północ Polski mamy dalej, ale tak naprawdę jesteśmy pośrodku - blisko stąd do Pragi czy Wiednia.

Czy Cieszyn według pana może odżyć gospodarczo?
Nie mam dobrych prognoz. Świat idzie w kierunku koncentracji ludzi w dużych miastach. W Europie możemy zaobserwować dwa modele. W pierwszym - jak choćby w Austrii, w stolicy mieszka znacząca liczba mieszkańców - w przypadku Wiednia jest to aż połowa wszystkich Austriaków. Jest też model niemiecki, w którym mamy stolicę i 5-6 miast, które koncentrują w sobie życie gospodarcze. Nam oczywiście bliżej do systemu niemieckiego - myślę, że w Polsce już wkrótce będzie liczyło się kilka dużych miast, co już teraz zresztą widać. W Cieszynie nie ma szans na wzrost liczby ludności - granica i historia dają gwarancję przeżycia, ale zawsze będzie to "small biznes" oparty głównie na turystyce.

Nie ma szans na przykład na międzynarodowe centrum logistyczne?
Nie sądzę - centra logistyczne buduje się w Łodzi, która jest położona centralnie i tam krzyżują się niemal wszystkie trasy. Ale nie powinniśmy z tego powodu rozpaczać. Cieszyn jest po prostu Cieszynem i doskonale spełnia swoją rolę. A oprócz tego pamiętajmy, że region dawnego województwa bielskiego, należy dzisiaj do czołówki największej aktywności gospodarczej. To tutaj działa Fiat, Mokate czy w końcu ATAL.

Przejdźmy do rynku nieruchomości. Mamy kryzys?
To słowo jest dzisiaj wręcz wszechmodne i moim zdaniem jest znacznym nadużyciem. W ATALU kryzysu na pewno nie ma. W roku 2010 sprzedaliśmy 411 mieszkań i domów, w tym roku, choć nie dobiegł on jeszcze końca, sprzedaż sięgnęła już 420 domów i mieszkań, a zakładamy ich sprzedaż na poziomie 550. To oznacza ponad 30 procentowy wzrost. Słowo kryzys to zatem dla nas kompletne nieporozumienie, bo nasz udział w rynku cały czas rośnie.

Ale rynek wcale się nie rozrasta.
To prawda, rynek nieruchomości stoi w miejscu, my rozwijamy się kosztem słabszych firm deweloperskich. To spowolnienie, przez niektórych nazywane kryzysem, doprowadziło właśnie do sytuacji całkowitego przetasowania rynku nieruchomości. Przede wszystkim odpadli ci najsłabsi, którzy wyrośli w czasie boomu.

Wasz model budowy mieszkań w segmencie "premium plus" się sprawdził?
Absolutnie. Polak chce dzisiaj czegoś więcej niż mieszkania w przeciętnym bloku a nasz kierunek ma na celu zadbać o takiego klienta. Przy okazji proponujemy cenę, która nie przekracza barier zdrowego rozsądku. Mimo że staramy się wypracować zysk, robimy to tak, żeby nie zawyżać sztucznie cen mieszkań.

Jest szansa, że ATAL wybuduje kiedyś osiedle w segmencie "premium plus" na przykład w Cieszynie, albo szerzej - innym niewielkim miasteczku?
W tej materii jestem realistą i konserwatystą. 20 lat temu byłem w Seulu - miasto miało wtedy 5 milionów mieszkańców. Przyjechałem tam pięć lat później - Seul rozrósł się do 8 mln, za kolejne 5 lat miał już 13 mln mieszkańców. Tak będzie też u nas, oczywiście w innej skali. Nie ma co walczyć z trendami – rynek idzie w kierunku koncentracji a ja nie chcę grać przeciwko rynkowi. Dla terenów poza wielkimi miastami pozostaje więc budownictwo indywidualne i mniejsi, lokali deweloperzy.

ATAL wchodzi też na największy polski rynek – do Warszawy.
Dokładnie tak. Nabyliśmy już grunt w bardzo dobrej lokalizacji, przy Kanale Żerańskim, 15 minut od ścisłego centrum. Wybudujemy tam 195 mieszkań w standardzie premium, czyli w tym segmencie w którym czujemy się najlepiej. Mam wrażenie, że w tym przypadku jesteśmy bezkonkurencyjni. Słyszałem nawet, że konkurencja mówi o tzw. "standardzie ATAL-u".

"Standard ATAL-u"? Co to znaczy?
To mieszkania bardzo dobrze przemyślane, za cenę pełną, ale nie przesadzoną. To kompletnie zorganizowana przestrzeń, z garażami podziemnymi zaplanowanymi tak, że cała przestrzeń wokół mieszkań jest wolna od samochodów. Mieszkaniec z garażu wjeżdża windą do swojego apartamentu, które sprzedajemy w stanie deweloperskim rozszerzonym. Zawsze budujemy na dużej przestrzeni: od jednego do dwóch hektarów, która musi być kompletnie przez nas zagospodarowana. Nie interesuje nas niewielka działka pomiędzy blokami, gdzie trzeba wcisnąć niewielki budynek. To musi być nasz projekt od początku do końca, zaplanowany tak, żeby współgrał z otoczeniem. Najczęściej budujemy od czterech do siedmiu kondygnacji, ale to oczywiście zależy od funkcjonujących planów.

Z dużych rynków pozostaje jeszcze Pomorze.
To jedyny duży rynek, na który jeszcze nie weszliśmy, odległość jest na tyle duża, że ten teren przewidziany jest na ewentualny ostatni krok. To ukształtowany rynek z mocną konkurencją, ale uważam, że jeśli chodzi o Polskę, to najbardziej wymagająca konkurencja jest ciągle we Wrocławiu, gdzie rynek jest ułożony i podzielony pomiędzy dużymi graczami.

A rynek czeski? Jest przecież bliżej.
Niezbadany. Myślę, że w przyszłości mogłaby mnie zainteresować Praga, ale to wymaga innych struktur, co oczywiście jest problemem do obejścia. Powiem szczerze, że chętniej znalazłbym się w Pradze niż w Gdańsku.

Rozmawiał: ANDRZEJ DROBIK, SCI GO!
Komentarze: (20)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

haiku-barok - paradoks brzmi nieźle...z tym żeś ty ni ma ani haiku ani barok...naisto - borok...

tuż bo se chcym kapke, aji pół godziny pofilozofować - może to ni ma do tego ta gazeta ale żech je uparty i czasami chcym pomóndrować, ale do rzeczy - skoro cosikej widzym wiyncyj...gdy rzeczywistosc skrzeczy...

"haiku-barok"... Biez poł litra nie razbieriosz...

tuż dobre synku, nie fanzol - na piwo nie idym /to wiysz/, scać muszym, ale co s tym kómpym...nie mogym sie też wykómpać? mnie yny chodzi o to, żeby kierysi mi powiedzioł, czymu żech je czasami robot bo tak poza tym żodyn mi tego nie mówi...

a kto te twoje epistoły ma niby czytać?? Trzy zdania maksimum, za to celne!..

wszystko składnie, ładnie, przejrzyście, logistycznie, z domieszką lokalnego patriotyzmu...czy jednak wrażliwość taktyczno-strategiczna pana Zbigniewa Juroszka idzie w parze z dotkliwie mało obecnym w Polsce biznesem, odpowiedzialnym także /a raczej przede wszystkim/ wobec innych ludzi oraz wymogów UE, chroniących zagrożoną coraz bardziej przez ekspansję człowieka naturę?

ani siku. Bedzie ok.

ponownie pół godziny pisania, skasowała czerwona ramka...i niech mi ktoś tam nie tłumaczy, że wirusy, że mam kopiować tekst (chociaż tu przyznaję, że tego nie robię bonie umiem...mea culpa) - po prostu...nikt a szczególnie administrator strony, m.in. autor idiotycznego zawiadomienia: "(...) zostałeś uznany za robota...", nie wyjaśnił dotychczas, jaka jest przyczyna pojawienia się takiego komunikatu...tymczasem brak odpowiedzi składam na karb beztroskiej nieodpowiedzialności oraz ...zawinionej ironii tych pojawiających się przypadków

W jednym się zgadzamy: kryzys to nieporozumienie. Tak właśnie jest. Ludziska przejęli słowo "kryzys" z telewizora i usiłują nim wytłumaczyć swoje niepowodzenia i frustracje. Coż robić, skoro z faktami się nie dykutuje. Nie zadroszczę Panu sukcesów. Korzystając jednak nieco z "sieciowej intymności" można powolić sobie na pewną uwagę. Wyniki Pana Firmy to jedno, a sytuacja kientów to drugie. Podobnie jest z tysiącami ludzi na świecie, również w Polsce, którzy aktualnie pomnażąją (w najbliższym czasie też będą) wielokrotnie swoje osiągnięcia. "Kryzys" aktualny dotyczy jednak sfery klienta. Zarówno tego zadłużonego indywidualnego, jak i wyrażonego funkcjonowaniem organizmami Państw oraz lokalnych samorządów. To Oni (One) są beneficjentami spirali kredytowej, ubezpieczeniowej (gwarancyjnej), a w konsekwencji inflacyjnej, która kilka lat temu ostro zarysowała się w Stanach. Dlatego to Banki są głownymi "beneficjentami" kryzysu. Dlatego też tak wielu mówimy "reitingach" Państw, nomen omen oznaczanych przez prywatne Firmy. Być może dlatego też tak mało mówimy o iskrzeniu pomiędzy Grupą globalnych "ludzi suksesu" a organizmami Państw, lub ich związków. Dlatego być może tak mało mówimy o "iskrzeniu" i ścieraniu się już nie tylko interesów Państw, ale i kontynentów. Być może to i subiektywna ocena. Jednak analizy faktów, pozbawione "ludowych ocen" ekranu TV, wydają się potwierdzać powyższe. Dedykuję powyższe raczej nie tylko Panu. Przede wszystkim Tym wszystkim, którzy nazbyt prostymi myślami usiłują nieudolnie wyjaśniać ludziom kryzysowe kwestie. "Kryzysu", co już ustaliliśmy, nie ma. Są tylko mniej lub bardziej trafione decyzje. Biznesu, Banków, Państw (samorządów), Polityków.

ciekawe co teraz robi niesławnej pamięci prezes Piasta ( w czasach kiedy pan Zbigniew Juroszek angażował się w sprawy klubu) - Jan Żurek?

ale cieszy mnie fakt rozumienia patriotyzmu lokalne go w taki sposób jak On to robi, żadne pieprzone slogany, po prosu tutaj płaci podatki chociaż mógłby z pewnością robić to w stu innych miejscach na ziemi. Życzę Panu sukcesów.

dobrze pamiętam czasy drużyny Piast-Atal Cieszyn... ściągnięto pochodzące "stela" talenty (kiedyś kto tylko się wyróżniał był ściągany na śląsk do klubów piłkarskich finansowanych głównie przez kopalnie) "ekipa" była niezła..

pozdrawiam pana ZBIGNIEWA i zycze dalszych osiagniec

co najmniej II ligowy. Gdy zobaczył jednak że jest okradany, wycofał się natychmiast z finansowania drużyny. Kto okradał? Ano zgadnijcie. Jestem przekonany, że z tym człowiekiem Cieszyn miałby drużynę o jakiej teraz nawet nie śmiemy marzyć

...

dziękuję dla Kraju

"To spowolnienie, przez niektórych nazywane kryzysem". Ci niektórzy to pewnie pisiory.

w dodatku w cieszynie, więc powinieneś się cieszyć.

pelen szcun dla tego czlowieka
!!!i ze chcial lozyc pieniadze na pilkarski pisat wielkie dzieki wszyscy wiemy jak sie skonczylo wszystko!!

czy w raju podatkowym?

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama