Otwórzcie granice!!!Pod płaszczykiem epidemii znów po 100 latach podzielono naszą Małą Ojczyznę, Śląsk Cieszyński. Egoizm narodowy niszczy naszą gospodarkę, kulturę, dzieli nasze rodziny, przyjaźnie i tożsamość regionu. To wszystko, co z trudem budowaliśmy przez ostatnie 30 lat. Sanitarne podzielenie Cieszyna ma taki sens jak podzielenie Warszawy na prawo i lewo brzeżną, lub podzielenie Krakowa na pół. Przez lata wykonano dużo pracy, by ten podzielony Cieszyn choć pod różnymi rządami, funkcjonował jak jeden żywy organizm. Tu nie ma mowy o obcokrajowcach… dla nas to po prostu sąsiedzi. Wspólnie świętujemy, wspólnie tworzymy projekty, wspólnie też wspieramy naszą gospodarkę. Dzieci chodzą do szkół po czeskiej stronie, a czeskie maluchy korzystają z wielu zajęć oferowanych przez nasze placówki kulturalne. Uczelnia oprócz studentów zza Olzy zatrudnia również czeskich wykładowców. Mamy wspólne festiwale, a nawet Polską Scenę w czeskim teatrze. Pracujemy po lewej i prawej stronie. Dlaczego więc ktoś zobaczył sens w nakładaniu na nas kwarantanny? Dlaczego zanim ktoś podjął decyzję nie przeanalizował jej konsekwencji? Spacer o godne życie Relacje i informacje o cieszyńskim proteście powinny napawać dumą ze zjednoczenia się mieszkańców. I tak w wielu informacjach można przeczytać „ jesteśmy dumni z Cieszyna”. Ogólnopolskie media pisały, że na ulicę wyszło tysiąc osób. Być może powinno być więcej, choć i tak nie było szans na zachowanie wymaganej odległości 2 metrów, więc z planowanego spaceru zrobił się regularny protest. Maski na twarzach były jedyną formą pozornego bezpieczeństwa, ale za tymi maskami skrywały się ogromne tragedie ludzi. Jedne wypowiedziane, inne przemilczane, jednak sam udział w SPACERZE był wielką odwagą i przede wszystkim wołaniem o pomoc. Usłyszeć w tłumie głos Damian- wysoki młody człowiek z górniczym kaskiem na głowie. Rozdawał czerwone kartki jako symbol tej podnoszonej przez sędziego na boisku. Damian przyszedł na protest, bo w bezradności jedyne co mu pozostało to krzyczeć i wołać o pomoc. Spod maski ochronnej tego chłopaka wypłynęła smutna historia, która powinna stać się motywacją nie tylko dla rządu, ale również dla lokalnego samorządu. - Wychowałem się w Domu Dziecka, a po uzyskaniu pełnoletniości otrzymałem mieszkanie. Choć to za dużo powiedziane- pokój ok. 8m. kw. Dostęp do ubikacji na zewnątrz. Otoczony z każdej strony patologią i alkoholikami startowałem w dorosłość. Walczyłem każdego dnia, pracowałem ciężko. Obecnie pracuje w czeskiej kopalni i wynajmuję mieszkanie. Obecna sytuacja napawa mnie lękiem o moją przyszłość. Pomimo, że jestem facetem przepłakałem wiele nocy. Dla mnie brak pracy oznacza wielki dramat. W portfelu mam 40 zł. Dzisiaj zmuszony jestem prosić znajomych o pomoc. Wielu moich znajomych prosi po prostu tak jak ja o jedzenie. Nie chcemy tak poniżającej sytuacji, ale chcemy pracować i godnie żyć. Dzisiaj wyszedłem na ulicę bo czuje się już bezradny. Mam nadzieję, że rząd w końcu zwróci na nas uwagę i otworzy dla nas granicę. Mam nadzieję, że będę miał możliwość jeszcze powrotu do swojej pracy. To najtrudniejsza historia jaką przyszło mi podczas protestu wysłuchać, a Damian stał się dla mnie wielkim bohaterem nie tylko tego protestu. Obecna sytuacja to tylko część tego dramatu. Historia Damiana pokazała również podejście samorządów do dzieci opuszczających Domy Dziecka. Nasze przepisy są dziurawe jak sito i każdy je wykorzystuje według uznania. Samorządy pomimo apeli do rządu o otwarcie granic, mają do odrobienia zaległe lekcje z etyki. Każdy taki przypadek, jak Damiana, powinien być analizowany na nowo i naprawiony już dzisiaj. - Straciłem pracę zaraz po zamknięciu granic. Wypowiedzenie dostałem SMS- em, z informacją o dyscyplinarce, za niestawienie się do pracy. Biuro pośrednictwa pracy nie wypłaciło mi całej pensji. Nie jestem w stanie nawet dochodzić swoich roszczeń, bo powrót do Polski oznacza dwa tygodnie na kwarantannie. W styczniu urodziła mi się córka. Zostaliśmy wszyscy w zawieszeniu. Nie interesuje się nami ani nasz rząd, ani czeski pomimo, że pracowaliśmy na terenie ich kraju – mówi rozżalony Bartek. Ela- 40 letnia wdowa, wychowująca dwójkę dzieci. Dla niej ta praca to najważniejsze źródło utrzymania. Obecnie przebywa na urlopie, ale on się kiedyś skończy. Jak długo będzie czekał na nią pracodawca? - W Czechach pracuję już 6 lat. Po śmierci męża stałam się jedynym żywicielem rodziny. Dostaję na dzieci rentę, ale na świadczenie 500+ nie mam co liczyć. Przepisy wobec osób pracujących za granicą są bardzo niesprawiedliwe, a na wypłatę środków MOPS ma nawet rok. Jestem jak wiele osób załamana sytuacją. Boję się tego co będzie za tydzień czy miesiąc. Na proteście ni zabrakło samotnych matek, które straciły jedyny dochód, oraz tych, które przyprowadziły swoje dzieci, by mogły choć na chwilę zobaczyć ojca stojącego na drugim brzegu Olzy. Wprowadzenie przez rząd obowiązku kwarantanny rozdzieliło wiele rodzin. Ci którzy mogli zostali w Czechach ponosząc tym samym podwójne koszty utrzymania. Dla Cieszyna i całego regionu to problem szerzącego się bezrobocia. Utarta tylu miejsc pracy stała się wspólnym problemem. Wczorajszy dzień wyraźnie pokazał, że obecnie jedyną słuszną decyzją będzie jak najszybsze otwarcie granic, o które apelują wszyscy. Czy rząd w ogóle weźmie to pod uwagę? Ten protest to nasz wspólny głos Na „spacerze przeciw zamkniętym granicom”, można było spotkać również tych, którzy choć nie pracują po czeskiej stronie, wsparli protestujących. Nie zabrakło działaczy społecznych, radnych, burmistrz miasta i wójtów sąsiednich gmin. - Dla nas nad Olzą kwestia otwarcia granicy dla ruchu pracowniczego jest priorytetowa. To prawo naszych mieszkańców do pracy zawodowej, namiastka stabilności w tym trudnym czasie dla tysięcy rodzin – mówiła podczas protestu burmistrz Cieszyna Gabriela Staszkiewicz. Starosta cieszyński Mieczysław Szczurek apelował do władz w Warszawie oraz do wojewody śląskiego o jak najszybsze otwarcie granic dla pracowników transgranicznych. W sprawie zamkniętych granic głos zabrała również radna Cieszyna Joanna Wowrzeczka: - Jestem tutaj ponieważ jestem akademiczką, a akademicy muszą być zaangażowani, bo to oni zwracają uwagę na zrozumienie obecnego problem szerzej. Jestem tutaj dlatego, że jestem aktywistką, więc zawsze jestem tam gdzie realnie ludzi dotyka problem, który utrudnia im życie i codzienną rzeczywistość. Jestem tutaj dlatego, że jestem radną i to też wymaga ode mnie określonej postawy. Jestem tutaj dlatego, że jestem mieszkanką Cieszyna i te wszystkie problemy stają się również moimi, a od sytuacji tych ludzi zależy sytuacja nas wszystkich. Wspólne miasto – wspólne problemy Do protestu dołączyli po czeskiej stronie mieszkańcy, polscy pracownicy, którzy utknęli po tamtej stronie. W spacerze po drugiej stronie Olzy Český Těšín reprezentowała starostka Gabriela Hřebačková. Obecna była również mieszkająca w Czechach była poseł RP Aleksandra Trybuś- Cieślar.
|
reklama
|
Dodaj komentarz