, czwartek 25 kwietnia 2024
Kino na Granicy: Przedsiębiorcy wciąż ignorują turystów
Cieszyńscy przedsiębiorcy zdają się być ponad prawem rynku. fot: Maciej Kłek



Dodaj do Facebook

Kino na Granicy: Przedsiębiorcy wciąż ignorują turystów

Barbara Śliż, KK
Sto filmów podczas kilku przeglądowych dni, setki turystów z całego kraju, a wśród nich także mieszkańcy Cieszyna. Wszystko to wywołuje mnóstwo zamieszania i wyzwala pozytywną energię. Jak cieszynianie odbierają największą imprezę filmową w regionie? Czy miasto jest na nią odpowiednio przygotowane?

- Jak podkreślają prawie wszyscy uczestnicy, podczas Kina na Granicy można poczuć atmosferę magicznego Cieszyna, a właściwie Cieszynów-dwóch, miast łączących różne, ale de facto wspólne tradycje. Poza tym miło jest widzieć miasto, które tętni życiem przez tych kilka dni, którego znakiem rozpoznawczym są, biegający od jednej projekcji do drugiej, przeglądowicze w różnym wieku ze smyczami Kina na Granicy i torbą na ramieniu - mówi Szymon Brandys, stały bywalec "kina".

Majówka z Kinem na Granicy dobiegła już końca. Podczas kilku przeglądowych dni widzowie mieli szansę zobaczyć prawie sto polskich, czeskich, słowackich i węgierskich filmów. Do tego codziennie organizatorzy zapraszali na koncerty. Odbyły się także dwie projekcje transgraniczne, rozmowy z twórcami poszczególnych produkcji filmowych, warsztaty tłumaczeniowe, a także mecz charytatywny na rzecz dzieci chorych na białaczkę z zabrzańskiego szpitala.

Wysoki poziom organizacyjny imprezy, wszystko dopracowane do ostatniego szczegółu, brak wpadek, większych zmian w programie, interesująca formuła, a przede wszystkim mnóstwo towarzyszących przeglądowi imprez korzystnie wpływa na ogólny i ostateczny odbiór imprezy. Razi jednak zupełnie co innego. Według, turystów i mieszkańców miasta, Cieszyn pod względem gastronomicznym, nie mówiąc już o odpowiedniej bazie noclegowej, nie jest przygotowany na taką ilość gości, na taką imprezę w ogóle.

Przypomnijmy, w tegorocznym przeglądzie filmowym Kino na Granicy, udział wzięło 700 uczestników (tyle sprzedano pełnych akredytacji), do tego trzeba doliczyć liczbę zaproszonych gości, indywidualnych osób, które wykupiły pojedyncze bilety na poszczególne seanse i wolontariuszy. W sumie zbiera się około 1000 osób. Zarówno w Cieszynie, jak i w Czeskim Cieszynie, dosłownie na każdym kroku można było spotkać przeglądową publiczność.

Blisko tysiąc osób spędzało całe dnie nie tylko w kinie, ale także w okolicznych barach, restauracjach, stołówkach, by posmakować czegoś innego, by przez te kilka dni żyć, zjeść coś innego, niż przygotowana w biegu zupka chińska. Tutaj dziwi i zastanawia postawa miejscowych sklepikarzy i restauratorów, nieprzygotowanych na tę imprezę. Ogródki, choć przepełnione, nie nadążały z przygotowaniem zamówień, podobną sytuację można było zaobserwować w restauracjach. - Chciałybyśmy, by przegląd trwał codziennie, w tym czasie znacznie zwiększają się nam obroty. W trakcie "kina" miałyśmy dłużej otwarte, zostawałyśmy nawet do godziny 22.00, czasem i dłużej, by obsłużyć wszystkich klientów. Na szczęście byli bardzo wyrozumiali i nie narzekali na dłuższy niż zwykle, czas oczekiwania na potrawy - mówi właścicielka jednej z cieszyńskich pizzerii.

Tutaj rodzi się pytanie czy restauracja otwarta do godziny 22-23 to wystarczający czas dla zgłodniałych uczestników przeglądu? Zwłaszcza, że projekcja ostatniego filmu zaczynała się o godzinie 22.30 tak jak i towarzyszące przeglądowi koncerty. - W niedzielę, 29 kwietnia, czy we wtorek, 1 maja, po 22 nie dało się znaleźć żadnego otwartego sklepu ani miejsca, gdzie można by zjeść kolację, a wiele osób tak naprawdę obiad. Głosy zawodu dało się słyszeć zewsząd - na ulicy i w klubie festiwalowym, na ostatnich seansach w kinie, a nawet późną nocą w hotelu - pisze Artur Zaborski na portalu stopklatka.pl.

- Szkoda, że miejscowi handlarze nie widzą potencjału tej imprezy. Przecież dla nich byłby to czysty zysk. Dziwię się im, że nie potrafili poświęcić więcej prywatnego czasu, by uzyskać znacznie wyższe przychody - komentuje Magdalena Słonka z Cieszyna. - Nie ma się też co dziwić turystom, którzy wybierają restauracje po czeskiej stronie, tam można posmakować czegoś innego, czego nie ma chociażby w centralnej Polsce, a i wypić inne piwo niż zwykle. Tym sposobem Czesi przechwytują naszych klientów i realnie zarabiają na tej imprezie - dodaje Joanna Dziadek, cieszynianka.

Cieszyńscy przedsiębiorcy zdają się być ponad prawem rynku. Od lat nie wyciągają rąk po pieniądze dosłownie spacerujące po cieszyńskich ulicach, schowane w kieszeniach turystów przybywających nad Olzę po doznania kulturalne. Te same zarzuty padały, gdy w Cieszynie gościł Roman Gutek, te same problemy spotykają poszerzającą się każdego roku publiczność Kina na Granicy. I ci sami ludzie narzekają, że miasto powiatowe umiera, cofa się, że rośnie bezrobocie i poczucie beznadziei. A kiedy jest szansa na zarobek, kiedy sami organizatorzy proszą o wyjście naprzeciw turystom, chętnych do podjęcia wysiłku jest wciąż niewielu. - Kilka lat temu, z różnych przyczyn, ale chyba przede wszystkim z powodu braku zaplecza hotelowego i gastronomicznego, z Cieszyna do Wrocławia przeniosły się Nowe Horyzonty. I, moim zdaniem, nie ma co już płakać nad tym faktem, ale starać się utrzymać festiwal szczególnie dla Cieszyna rozpoznawczy. Kino na Granicy bowiem nie mogłoby już sobie znaleźć innego miejsca, a gdyby nawet, bez wątpienia stałoby się raczej "popłuczynami" po okresie cieszyńskim - mówi Szymon Brandys.

Komentarze: (16)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Tak jest Machu, dla Ciebie 1000 osób to garstka, to idź i kiedy indziej ten 1000 osób znajdź. Czytać się Ciebie nie da, takie dyrdymały piszesz, jakbyś był najmądrzejszy.

Panie MACH, głupoty pan wygadujesz. Ale to typowe dla człowieka, który nigdy nie odważył się na więcej niż organizacja imienin dla cioci w miejskiej restauracji, po mszy w kościele!

brawo!

Oto garstka(1000 osób) festiwalowiczow chciala by przewrócic gastronomię miejska ,ktora przez pozostałe 360 dni w roku zdana jest na lokalnych konsumentów.Proszę znależć racjonalne uzasadnienie dla przedsiębiorcy gastronomicznego by w okresie festiwalu zatrudnił dodatkowych pracowników,odpowiednio przygotowanych do pracy w takim lokalu- chociażby w zakresie kosztownych badań wynikających z HACAP-u ,sanitarnych ,a potem roztał się z takowym gdy kolejny festiwal przejdzie do historii. Może dla uczestnika festiwalu powieszenie mu smyczy z plakietka na szyi czyni go już polnoprawnym uczestnikiem festiwalu natomiast nie da się tego uczynić w przedsiębiorstwie z chwilą zalożenia fartucha na szyi nowo przyjętemu pracownikowi na czas festiwalu.

Pieniądze spacerują po ulicy?Głupota także! Przedsiębiorcy wciąż ignorują turystów? Dziennikarze ignorują racjonalność w gospodarowaniu.!Czyli wiódł ślepy kulawego.

A co to za różnica czy zarabia się w dzień czy w nocy, jak jest potrzeba to trzeba. To władza zniechęciła przybyszów brakiem komunikacji zakazu handlu alkoholu po 22giej. Od tego jest Straż Miejska aby w nocy pilnować konsumentów. Jeden lokal jest w nocy otwarty a drugi w dzień a tu wszyscy na jedno kopyto. To się dotyczy wszystkiego w tym mieście . W każdym sklepie to samo takjak by nie mogło być konkurencji wszelkorakiej. Tak tu są winni wszyscy oprócz petentów.

Sraty taty gacie w kraty...

Cieszymy się a jakże z każdego przejawu ożywienia kulturalnego naszego zaścianka.
Krzywdząca jednak jest opinia o pracy naszych restauratorów.
Malkontentów chciałbym zapytać dlaczego po wieczornych i nocnych projekcjach nie
chcieli wracać do restauracji i lokali po czeskiej stronie, skoro spędzali tam całe dnie, tylko
upierali się żeby ochłapy zostawić u swoich
Wygląda na to, że tak jak przy Horyzontach najwięcej na imprezie zarabiały podpięte do niej
podmioty przyjezdne.
I w tym względzie nic się nie zmieniło.

AAAAAAAAAAA

Piszą tu, komunistyczny beton i nie tylko komunistyczny, bo ci od kruchty też nie mięksi. Tylko, kto ten beton utwardza? Przecież to jak nie my wyborcy sami ich wybieramy i dajemy się nabierać na przysłowiową już kiełbasę. Trzeba odciąć ten cały establiszment przyspawany do stołków, Czas na młodych!

Smutna prawda, że Cieszyn sobie nie radzi... To miasto mogłoby być regionalnym liderem, promować region i trzepać kasę... Maras...

Proponuję otworzyć knajpę i siedzieć do 24-2 w nocy,zapłacić pracownikom nadgodziny,potem dać wolne,kombinować zmiany. Na koniec podliczyć czy się opłacało..już nie mówię o 1 i 3 maja gdy pracować może jedynie własciciel...Więc skoro pieniądze leża na drodze to droga wolna redaktorzy.

Cieszyńska megalomania czyli garść mitów o mieście. Ciągle słyszę o magii Cieszyna jak tu żadnej magii nie ma. Nie ma również żadnych turystów. I nigdy nie będzie bo nie mają po co tu się pojawiać. Setki miast w Polsce mają lepsze zabytki, muzea czy zamki i imprezy. Dla upartego osobnika to max 2 godziny na wszystko. O samej "turystyczności" tego miasta świadczy chociażby ilość punktów sprzedaży pamiątek turystycznych. Nie ma żadnej praktycznie współpracy miedzy dwoma częściami tego miasta bo po obu stronach siedzą w radach typowe komunistyczne betony, które ewentualnie wykombinują jak wysępić więcej kasy z Unii na kretyńskie projekty. A co do samej imprezy opisywanej w artykule. 1000 w sumie uzbieranych widzów to wynik marniutki, targowisko ma większy potencjał. To wynik o którym żal wspominać tym bardziej w kontekście przedsiębiorców i zarabianiu. Po za tym termin festiwalu wskazuje, że jest on przewidziany jedynie dla bezrobotnych lub wagarowiczów. Sezon ogródków piwnych dopiero się zaczyna, matury, egzaminy gimnazjalne, intensyfikacja prac na roli itp. Kto ma czas o takim czasie przyjeżdżać do jakiejś dziury na filmy. Na koniec przypomnę, że ostatni festiwal era nowe horyzonty w Cieszynie miał prawie 100 000 widzów i to jest liczba o której można coś mówić i coś na niej budować. Dodatkowo, pomimo imprezy we Wrocławiu ilość widzów jakoś drastycznie nie wzrosła bo w zeszłym roku było to 122 000. Także widać ja na dłoni co Cieszyn miał a co teraz ma. Młoty z urzędu odpowiedzialne za wypuszczenie takiej imprezy i innych z miasta powinno się na gnojówie wywieźć do BB. Dziś już żadne Horyzonty do Cieszyna nie wrócą nawet gdyby chciały nie mają czym (PKS,PKP).

Drogi "takiego huja" (napiszę Twój nick wprost, nie wstydź się go, tyle masz do powiedzenia). Zgadzam się niestety z Tobą w dwóch kwestiach - braku chęci współpracy obu Cieszynów i w ironii komunikacyjnej miasta. Reszta wypowiedzi to - w moim odbiorze - stękanie zakompleksionego Polaka, co na wyjazdy to tylko do Zakopanego -tam mają dużo pamiątek i jest trendy. Miasto nie musi być duże żeby być urokliwe, festiwal nie musi być duży żeby był wyjątkowy. Statystyki i ilość nie tworzą ducha, tworzą tabelki dla malkonentów. Na Nowych Horyzontach zobaczę to, co w kinach studyjnych w ciągu roku. Nigdzie indziej niż w Cieszynie nie obejrzę za to starych i nowych czeskich filmów. Dzięki terminowi w weekend majowy mogę w Cieszynie być, bo zahaczam o święta, inaczej byłoby ciężko wziąć urlop. I spotkam tam ludzi, którzy festiwal kochają i wiedzą po co tam są, a nie przyciągniętych reklamą operatora.

Pozdrawiam, życzę udanego urlopu w Zakopanem, a za rok jak zawsze przyjeżdżam na Kino na Granicy. Gorąco wspieram Cię też w kwestii wywożenia cieszyńskich urzędników "na gnojówie" - przysporzysz chwały i sobie, i całemu miastu.

Nie chodzi tu o Zakopane czy kompleksy. Ale za jedną z miar "turystyczności" jakiegoś miejsca można uznać pojawiające się punkty z pamiątkami czy suwenirami. Czy się one komuś podobają czy nie. Jest popyt to pojawi się i podaż. Brak jednego czy drugiego wskazuje, że nie ma komu, czego sprzedać. Dodatkowo gdzie tu malkontenctwo czy moje kompleksy. Artykuł jest o sukcesach festiwalu i braku odpowiedniej reakcji miejscowych przedsiębiorców na tłumy gości. Nie odnoszę się ani do treści ani charakteru festiwalu. I tu kolejny raz można napisać nieuniknione czyli popyt-podaż. Nikt nie będzie siedział do rana bo a nuż kilka osób przyjdzie o 23 na obiad. Także przydałoby się odrobinę konsekwencji bo albo się robi festiwal niszowy dla grona wybranych intelektualistów (a na takich gospoda nie zarobi bo tacy przyjdą i piją herbatę przez 4 godziny)i chwali w mediach repertuarem albo chwali się wynikami widzami statystykami itd. Dobre samo się obroni, wartościowe sprzeda. Chyba, że większość festiwalowych intelektualistów ripostuje tak jak ten poniżej.

do twoich wypocin mam tylko jeden komentarz - "wpuść wieśniaka do biura to ci atrament z kałamarza wypije ...." tyle....
Kino na granicy to jedna z najlepszych imprez w Polsce, ale ty się o tym nigdy nie dowiesz gdyż z kulturą łączą cię tylko kultury bakterii w żołądku...

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama