Granice zamknięte do odwołania!Czy toczące się rozmowy z wojewodami w ogóle będą miały jakikolwiek wpływ na inne rozporządzenie? Według wielu informacji przywrócenie ruchu transgranicznego dla pracowników planowane jest jako ostatnie. Nowe rozporządzenie Rady Ministrów, opublikowane w niedzielę 26 kwietnia w Dzienniku Ustaw, przedłużyło "do odwołania" wstrzymanie międzynarodowego ruchu kolejowego. Według dotychczasowych przepisów pociągi nie mogły przekraczać polskich granic właśnie do 26 kwietnia. Tym samym "do odwołania" obowiązuje też przepis nakazujący osobom przekraczającym granicę i udającym się do miejsc zamieszkania lub pobytu na terenie Polski poddanie się obowiązkowej, dwutygodniowej kwarantannie. Jak długo pracodawcy będą czekać na polskiego pracownika? Wszelkie nadzieje na szybkie przywrócenie ruchu transgranicznego dla pracowników prysły. Sobotnie marsze i protesty przy czeskich i niemieckich granicach nie wpłynęły na decyzje rządu i do odwołania obowiązują dotychczasowe przepisy. Czy toczące się rozmowy z wojewodami w ogóle będą miały jakikolwiek wpływ na inne rozporządzenie? Według wielu informacji przywrócenie ruchu transgranicznego dla pracowników planowane jest jako ostatnie. Być może dopiero w wakacje, choć to i tak wstępne przypuszczenia. Trudno w tej sytuacji uwierzyć więc, że pracodawcy będą czekać tak długo na pracowników z Polski. Rośnie bezrobocie i dramat wielu rodzin. Obecna sytuacja wpłynie na pogłębiające się bezrobocie i jeszcze większy kryzys gospodarczy. Te regiony mogą sobie z tym problemem nie poradzić, biorąc pod uwagę, że rząd Polski nie zaplanował wsparcia finansowego dla pracowników transgranicznych. Utrata pracy, to początek nie tylko niezapłaconych rachunków, ale pogłębiającej się biedy, co budzi frustracje i spore obciążenia psychiczne tych osób. Rozgrywające się w tych domach dramaty i strach o każdy kolejny dzień powinien zainteresować nas wszystkich. Polacy nie rozumieją przygranicznych problemów. Problemu jaki dotyka miejscowości przygraniczne nie rozumie ani Warszawa, ani nawet oddalone o kilkadziesiąt kilometrów miasta. Życie przy granicy znacznie różni się od tego, które toczy się w polskich miejscowościach. Zależne od siebie w wielu kwestiach decyzje miast granicznych przekładają się na wiele dziedzin gospodarczych i nawet edukacyjnych. Wielu uczniów bowiem uczęszcza do polskich szkół i odwrotnie. Podobnie studenci decydują się na wybór uczelni po obu stronach granicy. I tak jak nasze pokolenie przyzwyczajone do zamkniętych granic, to już pokolenie naszych dzieci traktuje to jak atak na swoją wolność i prawo do nauki. Dla wielu młodych ludzi obecna sytuacja nie jest zrozumiała i chyba nigdy nie będzie. Problem polskich obostrzeń negatywnie oceniają nasi sąsiedzi nie rozumiejąc tak radykalnych decyzji, które pogłębiają tylko kryzys. -To wielkie nieszczęście, co się tam dzieje - powiedział premier Saksonii, cytowany m.in. przez RTL. - Uważam, że polski rząd się zagalopował. Rygorystyczne zamknięcie granicy w czasie kryzysu koronawirusowego spowodowało duży problem - dodał Michael Kretschmer. Wcześniej w podobnym tonie wypowiedział się także premier Brandenburgii i pełnomocnik rządu RFN ds. kontaktów z Polską: - Moim zdaniem osoby dojeżdżające do pracy powinny mieć możliwość dotarcia do swojego miejsca zatrudnienia po drugiej stronie granicy. Strona niemiecka rozumie kontrole graniczne, które wprowadziła Polska, ale musimy również pamiętać, że granica przecina wspólny region gospodarczy - napisał Dietmar Woidke w liście skierowanym do podsekretarza stanu w MSWiA Bartosza Grodeckiego.
|
reklama
|
Dodaj komentarz