Uwaga na psy zza granicyPo zniknięciu kontroli na granicy szczeniaki coraz częściej przywożone są na handel z Czech i ze Słowacji - tam zwierzęta zawsze były tańsze. Weterynarze ostrzegają: takie psy często przyjeżdżają do Polski chore. Pochodzą z masowych hodowli, często trzymane były w złych warunkach, nawet w przydomowych klatkach, a w dodatku nie są szczepione ani odrobaczone. Nic dziwnego, że często zaraz po zakupie padają. Niedawno do jednego z weterynarzy zgłosiła się kobieta, która pod supermarketem kupiła beagle'a. Od elegancko ubranych, bardzo sympatycznych ludzi, którzy nie wzbudzili w niej żadnych podejrzeń. Jednak zaraz po zakupie pies zachorował na parwowirozę, by go ratować, właścicielka musiała wziąć w banku kredyt. Takich przypadków jest więcej. — Leczyłem np. ratlerka, bardzo zarobaczonego i chorego na nosówkę, niestety, bezskutecznie — opowiada Krzysztof Śliwa, weterynarz z Bielska-Białej. Choroby to niejedyny problem z kupowanymi od przypadkowych handlarzami szczeniakami. Czasami okazuje się, że to mieszańce. Śliwa przypomina sobie psa, który został sprzedany jako labrador, a był krzyżówką z bokserem. Odnaleźć nieuczciwych sprzedawców to jak szukać igły w stogu siana. Podany przez nich numer telefonu przestaje działać. Podobne sygnały docierają także do organizacji zajmujących się ratowaniem zwierząt. Przywożone zza południowej granicy psy przewożone są w fatalnych warunkach, np. szpikuje się je środkami uspokajającymi, żeby nie sprawiały kłopotów w podróży. Sprzedaje się je potem w całej Polsce. — Bardzo trudno komukolwiek coś udowodnić. Próbowaliśmy nawet zrobić prowokację i kupić takiego psa, ale mężczyzna, który miał go przywieźć, najwyraźniej coś zaczął podejrzewać, bo nie pojawił się w umówionym miejscu i przestał odbierać telefony — mówi Joanna Zaremba, szefowa katowickiej Fundacji For Animals. Krzysztof Kukla, instruktor szkolenia psów Związku Kynologicznego w Polsce i członek bielskiego zarządu związku, mówi, że jest tylko jeden sposób na rozwiązanie tego problemu: ostrzeganie ludzi przed kupowaniem psów od przygodnych sprzedawców. — Przecież chyba nikomu nie przyszłoby do głowy, żeby w taki sposób kupić np. samochód, a tu chodzi o psa, żywą istotę — podkreśla Kukla. — Jeśli ktoś kupuje psa od hodowcy zrzeszonego w związku i ma z nim jakieś kłopoty, mamy możliwość interwencji. Handlarze są natomiast poza kontrolą — dodaje.
|
reklama
|
Chytry dwa razy traci. Ot co.
Ja tam wole koty i to takie zwykłe - nasze polskie.
Mój dziadek Józef żył z psów,ja też
У собак лишь один недостаток - они верят людям.
czemu mamy uwazać na policje z czech?
Dodaj komentarz