, piątek 29 marca 2024
Tej nocy pośpimy krócej
Józef Pieczonka, zegarmistrz z ul. Menniczej w Cieszynie, przestawia godzinę w jednym z budzików na wystawie. fot. Wojciech Trzcionka 



Dodaj do Facebook

Tej nocy pośpimy krócej

TWO, ER
W nocy z soboty na niedzielę pośpimy godzinę krócej. Wskazówki zegarów przesuniemy z godz. 2.00 na godz. 3.00 i tym samym przejdziemy z czasu zimowego na letni. Oczywiście nie musimy specjalnie wstawać w nocy, żeby przestawić zegarek. Możemy to zrobić również rano, albo zanim jeszcze położymy się spać.
W całej Unii Europejskiej czas letni wprowadzany jest w ostatnią niedzielę marca i odwoływany w ostatnią niedzielę października. Stosowanie czasu letniego pozwala wiosną, latem i wczesną jesienią na „przedłużenie” dnia o godzinę. Dzięki temu korzystamy wtedy dłużej z naturalnego światła. Dziś czas letni i zimowy stosuje się w około 70 krajach na całym świecie. W Europie wszędzie z wyjątkiem Islandii.

Czasami zmiana czasu rodzi problemy. — W latach 80. gdy modne były zegarki elektroniczne, masowo zjawiali się u nas klienci, żeby przestawić w nich godzinę. Zegarki były po prostu tak skomplikowane, że ludzie sobie z nimi nie radzili. Dzisiaj zdarza się to już dużo rzadziej, ale klientów, którzy nie radzą sobie z przestawieniem godziny też miewamy — mówi Józef Pieczonka, zegarmistrz z ul. Menniczej w Cieszynie.

W wielu zegarkach w jego zakładzie nie trzeba nawet ręcznie przestawiać godziny, bo „elektronika” robi to za nas.
Komentarze: (2)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

A ja będę spał tej nocy dłużej bo się właśnie kładę ! I nikt mi nie będzie mówił ile mam spać. A zegarki w latach 80 wcale nie były takie skomplikowane tylko ludziska mało kumate były. Takie kmiotki. Ale dziś też ich masa.

Pielęgniarki nie wyjeżdżają już do Anglii. Potwierdza to moja rozmówczyni, która w 2007 roku zwolniła się z jednego z warszawskich szpitali i wyjechała do pracy we włoskim Bari. - Wygrała moja rodzina, za którą bardzo tęskniłam. Wróciłam po pół roku. Zarabiałam powyżej 2 tys. euro, ale za ciężką pracę, której nikomu nie życzę. Płaciłam horrendalne sumy za mieszkanie i jedzenie - opowiada pielęgniarka.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama