Nie ma testamentu, jest problemPani Władysława zajmowała pokój z kuchnią w jednej z kamienic. Budynek ma kilkadziesiąt lat, wygląda na dobrze utrzymany. Lokalizacja jest jednak mało atrakcyjna, więc miasto na prezencie niewiele zarobi. Na razie w ogóle nie może kupić mieszkania, bo po przejrzeniu akt sądowych okazało się, że ma prawo do... trzech czwartych lokalu. Reszta należy do spadkobierców. – To może być kilka, a nawet kilkanaście osób. Nie wiemy dokładnie, ilu jest spadkobierców i czy w ogóle są zainteresowani spadkiem – dodaje wiceburmistrz Cieszyna. Zdaniem sąsiadki zmarłej, jedynej osoby mieszkającej w kamienicy, prawo do spadku mają trzy osoby. – To zapóźniona sprawa. Pani Władzia kupiła z mężem po połowie to mieszkanie ode mnie. Jej mąż zmarł, nie dogadując się z kobietą w sprawie swojej części lokalu. Na początku było dziesięciu spadkobierców po mężu, teraz zostały chyba trzy osoby – wyjaśnia sąsiadka, która prosi o zachowanie anonimowości. Choć od śmierci mieszkanki ulicy Frysztackiej minęło kilkanaście miesięcy, jej skrzynka na listy jest pełna korespondencji. Zmarłą atakują pismami między innymi jeden z banków oraz spółka gazownicza, która prosi o pilny kontakt w sprawie ostatniego rachunku. Wyjścia z sytuacji są dwa: spadkobiercy ze strony męża zmarłej odkupią od gminy udział, albo to miasto przejmie ich dolę. Sprawa utknęła w sądzie. – Szkoda tylko, że ta sprawa ciągnie się tak długo. W sierpniu miną dwa lata od śmierci sąsiadki. Jej mieszkania do tej pory nikt nie posprzątał – dodaje sąsiadka zmarłej.
|
reklama
|
to dać temu ambitnemu z Torunia zwanym potocznie RYZYKIEM
popatrzcie , że się kobita bez spadkobierców pominęła ,dorobek życia zostawiła miastu, a tu
płacz urzędników bo trzeba będzie trochę popracować żeby miasto z tego miało jakąś korzyść.Żałosne.
...
Dziś, tj. czwartek, o godz. 23:00 w programie Jana Pospieszalskiego "Warto rozmawiac" w TVP2 znowu będa poruszane sprawy spółdzielców!
Powiadomcie o tym wszystkich znajomych, bo im więcej widzów ogląda ten program tym bardziej rosną szanse na załatwienie spraw spółdzielczych.
O czym ten temat jest? Panie Redaktorze, toż to normalna sprawa. Prawo spadkowe jest kodeksowo opisane, żadna nowina. A mieszkaniem powinna się zająć Gmina do czasu uporządkowania spraw spadkowych. Może je nawet podnająć. Potem musi dokładnie rozliczyć korzyści i koszta utrzymania z ewentualnymi spadkobiercami. Tego na Ratuszu czy w ZBM-ie nie wiedzą? NIech Im Pan Redaktor powie takie powiedzonko: nie potrafisz, nie pchaj... itd.
Spłata kredytów zaciągniętych przez spółdzielnie od końca 1989 r. do 31 maja 1992 r. dotyczy ponad 100 tys. rodzin. W tym czasie koszt budowy 1 m2 mieszkania wzrósł od ok. 40 tys. zł w 1987 roku, do ok. 5 mln zł w 1992. Hiperinflacji towarzyszył wzrost oprocentowania kredytów: 1 proc. w 1988, 57 proc. w 1992 roku. Umowy kredytowe pomiędzy spółdzielniami i bankiem (PKO BP) określały pewne zasady, a w praktyce dochodziło do omijania lub wręcz łamania przepisów. Bank jednostronnie ustalał oprocentowanie stosując tzw. procent składany. Obliczał odsetki bieżące, od których następnie naliczał kolejne odsetki. Do 1996 roku spłaty kredytu nie były zaliczane na spłatę rat kapitałowych, co spowodowało wzrost zadłużenia. Bank wylicza obecnie, że próby naprawy powyższego spowodują umorzenie zobowiązań spółdzielczych wobec budżetu państwa w wysokości ok. 8 mld zł oraz ponad 2 mld zł wobec PKO BP. Te należności wobec PKO BP pokrywa budżet. Trzeba przy tym wiedzieć, że Bank udzielając kredytu na poziomie kilku miliardów otrzymał do tej pory od Skarbu Państwa ponad 20 mld, posiada nadal zobowiązania, a jawność danych tej publicznej historii jest oczywiście okryta „tajemnicą handlową”.
Krajowa Rada Spółdzielcza o próbie naprawy sytuacji mówi o „populizmie” oraz „rozdawnictwie”. Nie wspomina natomiast o sytuacji w której właścicielem mieszkań których koszt budowy pokrywają spółdzielcy jest nadal spółdzielnia. Na dziś bowiem spółdzielcze własnościowe oraz spółdzielcze lokatorskie prawo do lokalu mieszkalnego jest dla Osób zamieszkujących w tych mieszkaniach jedynie prawem ich „użytkowania”, a nie posiadaniem prawa jego własności. Osoby „lokatorskie” są w fatalnym położeniu gdyż nie mogą "swojego" mieszkania sprzedać, podarować, wziąć kredytu. Lokatorskie prawo do lokalu w spółdzielni to nic innego jak zwykły najem. Poważne problemy pojawią się wówczas, gdy spółdzielnia upadnie (w ciągu ostatnich lat ogłosiło upadłość już setki. Właścicielem budynku, konkretnego mieszkania zostaje w miejsce spółdzielni np. bank, który przejmuje je w zamian za długi. Spółdzielcze kredyty zabezpieczone są hipoteką na "naszych" mieszkaniach. Oznacza to, że w przypadku, gdy spółdzielnia nie jest w stanie spłacić długu (kredytu) przejmuje je wierzyciel i może ustanowić nowy czynsz, raczej wyższy niż dotychczas. W przypadku tzw. mieszkania spółdzielczego własnościowego nadal nie jesteśmy w pełni właścicielami "naszego" mieszkania. Na dowód tego proszę spojrzeć do księgi wieczystej, jeżeli w ogóle jest założona. Tylko w przypadku odrębnej własności lokalu mieszkalnego jesteśmy pełnymi właścicielami. Ponadto posiadamy wówczas prawo własności do części wspólnych budynku oraz do gruntu na którym posadowiony został budynek. Wówczas spółdzielnia musi się liczyć również z naszym głosem, jeśli chce dokonać jakiś inwestycji na gruncie czy w częściach wspólnych budynku, w którym mieszkamy. Nie ma przy tym konieczności bycia członkiem spółdzielni.
Do potwierdzenia faktycznych kosztów ww. czynności nie można się dostać, gdyż albo jest to tajemnica albo też nie jest się stroną umowy. Dziwnym trafem Ministerstwo Finansów nigdy zainteresowanym nie potwierdziło, że posiadane dane (o miliardach przekazanych PKO BP) są ostateczne. PKO BP rozlicza środki z budżetu państwa przez swoje konta. Powyższe nieprawidłowości podlegają „cichemu” przyzwoleniu ze strony „elit” politycznych Kraju. One to „zadbały” (nadal to skutecznie czynią) aby kontrola nad ww. procederami była utrudniona. Nie ma kontroli ponieważ od połowy lat 90-tych z jednostki gospodarki uspołecznionej (formalnie przedsiębiorstwa państwowego) przekształcono w jednostkę gospodarki nieuspołecznionej, która została objęta tajemnicą prywatności. Wówczas to wprowadzono art. 3 Prawa Spółdzielczego który nominalnie i faktycznie chroni przed kontrolą NIK. Z uwagi na powyższe nie dzwią sms-y przesyłane do niektórych „dociekliwych” członków spółdzielni: Dig one` s own grave. He dis his own grave by helling the Police the truth. Panie Redaktorze, to są tematy!
Dodaj komentarz