Na stawach kończą się żniwaTańsze ryby mogą być w Czechach. Teraz za kilogram karpia zapłacimy tam niecałe 60 koron, czyli ponad 8 zł. Obecnie na stawach trwają ostatnie odłowy karpi. Hodowcy wyciągają ryby ze stawów, aby zdążyć przed zamarznięciem tafli. Ryby trafiają do mniejszych zbiorników, głębszych, najczęściej z przepływającą przez nie wodą, co zapobiega zamarzaniu. – Nawet jednak, gdy woda zamarznie, to zbiornik jest na tyle mały, że skucie lodu nie stanowi większego problemu – wyjaśnia Maciejewski. Stoimy na grobli między stawami. Woda została spuszczona. Rybacy zarzucają wielką sieć. Ubrani w wodery, prawie po pachy zanurzają się w wodzie i gęstym mule. Gdy przeciągają sieć przez wodę, karpie są bez szans – mogą kierować się tylko w stronę łowiska. Jeszcze chwila i przepłyną przez mnich (urządzenie do spiętrzania wody) do odłówki, skąd niewielki dźwig wyciągnie je na brzeg. Po załadunku do wielkich wanien, traktory odwiozą karpie do magazynów, skąd przed samymi świętami trafią do sklepów. Opróżnienie jednego, liczącego niespełna 10 hektarów stawu, zajmuje jeden dzień. Można z niego wyłowić około 10 ton ryb. – Największe karpie nie trafią do sprzedaży. Sztuki liczące powyżej 4 kg o ładnym pokroju będą służyły jako tarlaki – wyjaśnia Piotr Siewko, ichtiolog. Końcówka roku to też, niestety, żniwa dla kłusowników, którzy jednej nocy potrafią ogołocić cały staw. Gospodarstwa rybackie wynajmują nawet firmy ochroniarskie, które pilnują karpi, ale złodziejom często udaje się ich przechytrzyć.
|
reklama
|
Dodaj komentarz