Cudzoziemcy opanowali CieszynMario Ismanovski i Bojan Atovski przyjechali do nas z Macedonii. Na inaugurację szkoły przynieśli flagi polską i macedońską. fot. WO Do Cieszyna przyjechało 200 cudzoziemców z 30 krajów świata. fot. WO Essam Hagrass z Egiptu ma 23 lata. Polski już trochę zna, ale w naszym kraju jest po raz pierwszy. — Podoba mi się. Mili ludzie, pogoda ładna. Taka jak w Egipcie w zimie — mówi z uśmiechem. Polskiego chce się nauczyć, żeby móc oprowadzać naszych turystów, którzy coraz częściej odwiedzają jego kraj. — Szkoda tylko, że wasz język taki trudny — dodaje. 18-letnia Youriko Hayashi i o dwa lata starszy Takahiro Kamide z Japonii marzą o karierze tłumaczy języka polskiego. Wiele jeszcze przed nimi. Na razie mówią po polsku zaledwie kilka słów. — Dzień dobri, co slychacz — z trudem wymienia Takahiro. Liczy, że podczas letniej szkoły w Cieszynie mocno się podciągnie. Ale są i tacy, którzy przyjeżdżają do Cieszyna co roku. John Abramovich jest w Cieszynie już po raz dziesiąty, a Bjorn Svindseth - ósmy. Studenci, którzy przyjechali do Cieszyna są w różnym wieku. To i młodzi ludzie, i emeryci. — Górnej granicy wieku nie ma. Dolna to 18 lat — wyjaśnia Katarzyna Bytomska. Jedni znają już trochę nasz kraj i język, inni są tu po raz pierwszy, i nie potrafią się nawet poprawnie przedstawić. Dla Macedonki, Anglika, Niemca język polski jest tak samo trudny, jak dla nas chiński. Wystarczy tylko posłuchać, jak łamią sobie język wymawiając: sprzątaczka (spietaczka, spsiątaczka, spszęsztaczka, piętaczka) i mężczyzna (mięćizna, mięszyzna, mećizna). Dlaczego przyjeżdżają? Bo mają z Polski żony albo mężów, zakochali się w naszej kulturze (przodują w tym Chińczycy i Japończycy), prowadzą albo chcą prowadzić z Polakami interesy, studiują filologię polską albo po prostu — od tak — chcą nas lepiej poznać. Na kursie cudzoziemcy są podzieleni na grupy. Tak jak w przedszkolu, każda nazywa się jak jarzyna albo owoc, żeby łatwiej było się odnaleźć. Początkujący, zupełnie zieloni kursanci, to rzodkiewki, a ci którzy przed przyjazdem na kurs znali już jakieś pojedyncze słowa to kalafiory. Średnio zaawansowani nazywają się pomarańcze albo cytryny. Wszyscy oczywiście dążą, żeby z czasem trafić do porzeczek – tych, którzy już swobodnie rozmawiają po polsku. Program letniej szkoły obejmuje: kurs języka polskiego, cykl wykładów „Wiedza o Polsce”, program kulturalny oraz spotkania z wybitnymi osobistościami świata sztuki i polskiej sceny politycznej. Ważnym wydarzeniem będzie sprawdzian z polskiego o tytuł Cudzoziemskiego Mistrza Języka Polskiego. Ponadto słuchacze wezmą udział w pokazach filmowych, wybiorą się na inauguracyjny koncert „Viva il Canto", odwiedzą kilkanaście muzeów i galerii, odbędą kilka wycieczek po regionie. — Wolnego prawie nie ma. Zajęcia odbywają się przez sześć dni w tygodniu, a w niedziele zabieramy studentów na wycieczki. Polskiego uczą się nawet wieczorami, w pokojach, bo w każdym zakwaterowane są osoby z różnych krajów — uśmiecha się Katarzyna Bytomska. Letnią Szkołę Języka, Literatury i Kultury Polskiej założyli dr Jolanta Tambor, prof. Ewa Kosowska i dr Romuald Cudak z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Stało się to pod namową ówczesnego dziekana wydziału filologicznego, a potem rektora UŚl. Tadeusza Sławka. Na pierwszy kurs przyjechało 32 uczestników. Teraz jest ich co roku od 100 do 200. — Od tamtego pierwszego kursu wiele się zmieniło. Cudzoziemcy wiedzą już gdzie leży Polska, jaki to kraj i nie pytają, czy u nas latem przypadkiem nie pada śnieg — uśmiecha się rzeczniczka szkoły.
|
reklama
|
Może by się w zamian kto wybrał do Mołdawii, żeby się przekonać, jak wygląda ich flaga. :)) Bo ta na drugim zdjęciu jest macedońska. ;)
Witamy cudzoziemców w Cieszynie :)))) Wierzę, że będą mieli miłe wspomnienia z pobytu w naszym mieście :)
vasermon@gazeta.pl - Blad poprawiony, przepraszamy.
Dyć to się nie godzi! Jo też witom pieknie rostomajtych cudzoziemców i z Macedonii a i z Mołdawii też. Jak by kiery z nich chcioł uwidzieć na własne ślepia babucia i starzyka (funkiel nówka) to zaproszom na moi ranczo*. A i godać jak by kiery z babuciami chcioł to ni ma sprawy.
* Ja mom ranczo- tak mi z uniji napisali- wieci ci co to te eura daja a spatki nic nie bierą!
Dodaj komentarz