Ciężko dojechać do Skoczowa

Wszystko przez niedostateczne oznakowanie przy głównej drodze. Kiedy kierowcy zorientują się, że przeoczyli zjazd do miasta, jest już za późno. Chcąc nawrócić muszą jechać do Cieszyna albo Świętoszówki.

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zafundowała zmotoryzowanym rozwiązanie równie nowoczesne, co wprowadzające w błąd. W samym Skoczowie z głównej drogi można zjechać na popularną „Wiślankę” oraz w kierunku Brennej i centrum miasta. Szkopuł w tym, że z głównej drogi są tylko dwa zjazdy, po jednym w każdym kierunku. Jadąc z Bielska-Białej w stronę Cieszyna, kierowcy chcący skręcić na Wisłę, muszą wybrać pierwszy i zarazem jedyny zjazd. Pojadą drogą boczną do ekspresowej przez blisko dwa kilometry. Jeżeli go przeoczą najwcześniej będą mogli zawrócić... 10 kilometrów dalej w Cieszynie. – Wielu kierowców jeździ na pamięć. Nie zauważają znaku nakazującego zjazd w prawo i jadą dalej, do starego skrzyżowania z „Wiślanką”. Tam okazuje się, że żadnego zjazdu nie ma i muszą jechać dalej – mówi Andrzej Bacza, przewodniczący Rady Miejskiej w Skoczowie.

Jadąc z Bielska-Białej w kierunku Cieszyna droga ekspresowa jest przynajmniej dobrze oznakowana. 500 metrów przed zjazdem z drogi jest znak drogowy. W przeciwnym kierunku tablica informująca o skręcie na Brenną oraz Skoczów jest niecałe 100 metrów od samego zjazdu. W tym przypadku najwcześniej zawrócić można w Świętoszówce. – Wielu kierowców mogłoby do nas dotrzeć, ale omija Skoczów, bo przejeżdża zjazd – oceniła Janina Żagan, burmistrz Skoczowa.

Piotr Rucki, wiceburmistrz Skoczowa, przyznaje, że niedoróbek na drodze jest sporo. – Można odnieść wrażenie, że robotnicy zostawili te prace na sam koniec i nie zdążyli przed zimą. O ile nie można mieć zastrzeżeń do samej drogi ekspresowej, to do dróg dojazdowych już tak. W niektórych miejscach nie są zrobione pobocza, rowy – stwierdza Rucki. Wiceburmistrz zapowiedział, że wyśle pismo do GDDKiA z prośbą o naprawę niedoróbek oraz poprawę znaków. – Czekamy na takie oficjalne pismo. Droga została odebrana m.in. przez policjantów z komendy wojewódzkiej i nie było zastrzeżeń do znaków – zapewnia Wojciech Gierasimiuk, rzecznik prasowy katowickiego oddziału GDDKiA.

Może gdyby drogę odbierali także miejscowi policjanci, znający lokalne realia, problemów z oznakowaniem by nie było...