29-letni lekarz pracujący w Skoczowie i Wiśle zginął w lawinieOfiarą jest dentysta z Katowic, który od czterech lat pracował w przychodniach „Omega-dent” w Skoczowie i w Wiśle. Pracownicy przychodni i pacjenci są wstrząśnięci. — Często jeździł w góry. Kochał je — wspomina Janina Delong, dyrektor przychodni. Pogrzeb lekarza odbędzie się w piątek o godz. 13.00 z kościoła pw. św. Piotra i Pawła w Katowicach przy ul. Mikołowskiej. Toprowcy ostrzegają, że w Tatrach obowiązuje drugi, w pięciostopniowej rosnącej skali, stopień zagrożenia lawinowego. Szlaki powyżej schronisk są w większości nieprzetarte. Do poruszania się w wyższych partiach Tatr niezbędny jest sprzęt zimowy - raki i czekan oraz sprzęt lawinowy - sonda, łopata i detektor lawinowy.
|
reklama
|
(+)codzięnnie Ciebie brak do dziś 12,04,2019
Ja go znałem...to był niezwykły człowiek,pasjonat,wspaniały lekarz...po prostu ideał. Pewnie Pan Bóg jednak też takich ludzi potrzebuje...
W tytule Jakub. B a pod spodem klepsydra z pełnym nazwiskiem - profeska
tak opiuje si przestepców panie (pani) ER !
Przestańcie gonić za sensacją !!!!!
No! Poprawili...co ten portal bez nas zrobi ;-P
Jaka to sensacja, to zwykła informacja. Sensacją byloby to (za Fakt): Strzelali do Jezusa i Maryi!
Dwóm nastolatkom w Krakowie nie spodobała się stojąca na ulicy szopka bożonarodzeniowa i postanowili ją zniszczyć, strzelając do niej z pistoletu pneumatycznego
O śmierć w Tatrach otarł się doświadczony i uznany himalaista Artur Hajzer.
W lutym 2008 Artura Hajzera zaskoczyły Tatry. Po urwaniu nawisu śnieżnego na grani Ciemniaka w Tatrach Zachodnich został porwany przez lawinę.
Artur Hajzer relacjonuje: - Szliśmy w trójkę granią Tatr Zachodnich. Wiedziałem o zagrożeniu lawinowym, bardzo ostrożnie poruszałem się po śnieżnych nawisach. Gdy stanąłem na kolejnym w rejonie Ciemniaka, śnieg się ruszył. Nie bezpośrednio pode mną, tylko wokół grani pojawił się obrys. To były sekundy, załamujący się śnieg poderwał mi nogę, drugą stałem na grani. Potem już poszło, zostałem porwany przez lawinę. Pierwszy raz w życiu. Zjazd z lawiną trwał jakieś 10 sekund. Gdy ratownicy TOPR wygrzebali mnie ze śniegu, zobaczyłem, że lawina była potężna. Miała jakieś 400 m długości. Wyjście z lawiny bez obrażeń to cudowne ocalenie. Zrobiłem jednak wszystko, by nie dać się zasypać. Jak tylko ruszyła lawina, starałem się utrzymać na powierzchni. Położyłem się na plecach, rozpostarłem szeroko ręce i nogi. W jednej ręce miałem czekan. I tak jechałem, jak w rynnie, nogami w dół. Dzięki takiej pozycji przez cały czas byłem na powierzchni. Dopiero kiedy lawina się zatrzymała, zostałem zasypany masami śniegu. Poczułem ogromny ciężar. Wystawiłem do góry rękę z czekanem. Tak wybiłem niewielką dziurkę, przez którą cały czas widziałem niebo i miałem dopływ powietrza. Mogłem ruszać tylko nadgarstkiem i dłonią. Reszta ciała była jak zabetonowana. Po 20 minutach usłyszałem śmigłowiec. Wiedziałem, że zostałem uratowany.
(*) (*) (*)
Wyrazy wspolczucia dla rodziny.
Dzieki za wypowiedz-nawis sniezny
Właśnie to tylko informacja. Jak by to trafiło na zwykłego szaraka człowieka to zero informacji.
Tak strasznie mi żal Kuby, tak strasznie mi przykro, chociaż nie był mi bliski to jednak... był dobrym człowiekiem :(
wyrazy współczucia dla rodziny, szkoda że już go nie ma z nami.....
Dodaj komentarz