To tu Reymont poprawiał „Chłopów”Jak zrodził się pomysł na napisanie tak oryginalnej książki? — Od lat jestem nauczycielką. Pochłania mnie także praca naukowa. Ale na moim sposobie pisania zaważyła przede wszystkim przeszłość dziennikarska i chęć, by mówić o literaturze nietypowo. To kolejna moja książka, która jest świadomie pozbawiona typowego warsztatu naukowego, choć posiada obszerną bibliografię i wszystko o czym piszę, jest udokumentowane naukowo. Zauważyłam, że łatwiej trafić do odbiorcy, gdy używa się języka dziennikarskiego, bardziej gawędziarskiego. Idąc tym tropem, postanowiłam napisać o znanych pisarzach, którzy przyjechali - na dłużej lub krócej - w te strony i uwzględnić przede wszystkim te fakty z ich życia, o których jeszcze nie mówiono, a które udało mi się odkryć. Fakty, że to tu Reymont poprawiał „Chłopów”, a Aleksander Kamiński pragnął przeżyć ostatnie chwile swojego życia, nie są powszechnie znane. Jak wyglądają przygotowania do takiej publikacji? — Przygotowania trwają miesiącami. Konieczne są rozmowy z tymi, którzy coś wiedzą i pamiętają, to wskazuje mi kolejne drogi. Równie ważne i czasochłonne jest też szperanie w archiwach, co ogromnie lubię. Dopiero potem następuje samo pisanie i jest ono scaleniem wszystkich wcześniejszych poszukiwań i odkryć. Na końcu oczywiście redakcja techniczna. Nie zaczynam pisania z konkretną wizją książki. Ona wyłania się dopiero w miarę kolejnych działań. Czy książka może wskazywać nowy sposób przekazywania wiedzy o lekturach szkolnych? — Myślę, że tak. Utwory pisarzy, o których wspominam na stałe wpisały się w kanon lektur szkolnych. Wiem, jak trudno zachęcić młodych ludzi do literatury. Bardzo często na lekcjach uczniowie się po prostu męczą. Warto przedstawić pisarzy jako zwykłych ludzi, którzy mieli wady, popełniali pomyłki, których życiowe wybory były podyktowane różnymi czynnikami. A dzieło nie powstaje w próżni, jest związane z doświadczeniami danego twórcy. Nieraz są to fakty bardzo zaskakujące. Chodzi o to, by pisarze na chwilę „ożyli”, stali się dla uczniów postaciami barwnymi, prawdziwymi, a nie „papierowymi”, które się „zalicza” i odkłada. Warto mówić o literaturze w sposób nieco inny, burząc nawet stereotypy. Podobna idea przyświecała pani, gdy pisała pani inną książkę: „Dzieło jej życia. Opowieść o Zofii Kossak”? — Zdecydowanie tak. Moim celem z jednej strony było ukazanie faktów, z drugiej zaś osobowości pisarki i jednocześnie próba interpretacji. Nad tą książką pracowałam blisko 10 lat. Bardzo długo zbierałam informacje od bliskich jej osób i próbowałam zrozumieć świat, w jakim żyła. To była piękna przygoda. Czy ma pani kolejne plany wydawnicze? — Obecnie pracuję nad powieścią współczesną. Próbuję sportretować w niej wszystko to, co mnie otacza. Notuję to, co słyszę i widzę. Czuję się bardzo związana ze Śląskiem Cieszyńskim i to ma swoje odzwierciedlenie we wszystkich moich publikacjach. Tak będzie również w przypadku powieści. Rozmawiała: JOANNA URBAŃSKA
|
reklama
|
"Warto przedstawić pisarzy jako zwykłych ludzi, którzy mieli wady, popełniali pomyłki, których życiowe wybory były podyktowane różnymi czynnikami."
Dodaj komentarz