Targi staroci są jak choroba

Targi organizowane są od początku lat 70. Przyciągają tłumy z całego Śląska. Nie brakuje też zbieraczy z Zaolzia, jednak ci ze względu na prawo dotyczące wywozu antyków mają ograniczone pole działania. — Wystawcą może być każdy, kto tylko chce coś sprzedać lub zamienić — mówi Leszek Gańczarczyk, prezes CKH.

Wystawiający to pasjonaci, którzy traktują targi, jako sposób spędzania wolnego czasu oraz możliwość spotkania się z osobami mającymi podobne zainteresowania. Mówią, że przy okazji można coś kupić, sprzedać lub wymienić. Większość przyjeżdża na targi od wielu lat. — Nie wyobrażam sobie życia bez targów, to jest jak choroba, z której nie można się wyrwać — podkreśla Leszek Gańczarczyk, wystawca z Cieszyna.

Osoby odwiedzające cieszyńskie targi staroci to poszukiwacze pięknych, oryginalnych rzeczy, pasjonaci polujący na konkretne przedmioty - znaczki, monety, militaria, a także mieszkańcy, którzy przychodzą by popatrzeć i czasem kupić coś ładnego. — Kolekcjonuję stare radia i gramofony, dzisiaj rozglądam się za igłami, poza tym podglądam, ponieważ miło jest nacieszyć oczy pięknymi przedmiotami — mówi hobbysta z Zebrzydowic.

Największe targi odbywają się wiosną i jesienią. Kolekcjonerów można jednak spotkać w Domu Narodowym częściej. Targi odbywają się cyklicznie w każdą pierwszą niedzielę miesiąca, ewentualnie w drugą, gdy pierwsza wypada podczas świąt lub innych uroczystości. Zaczynają się około godz. 7.00 i trwają do godz. 13.00.

CKH działa od 1972 roku. — Jest jedną z pierwszych i najdłużej funkcjonujących bez przerwy tego typu organizacji w Polsce — mówi Korol Franek, były długoletni prezes klubu, obecnie udzielający się we władzach Federacji Polskich Organizacji Kolekcjonerskich.