Powrót Havla w wielkim styluPolska prapremiera, pomimo kilku mankamentów inscenizatorskich, była rzeczywiście udana. Tekst Havla jest na tyle mocny, że potknięcia realizatorów stają się dla zwykłego widza prawie niezauważalne. Zaskoczył pozytywnie Ryszard Malinowski w roli byłego kanclerza Riegera. Rola ta stała się dla aktora wyzwaniem, emocje towarzyszące odchodzeniu z życia społecznego i politycznego z pewnością dają możliwość pokazania pełni swoich możliwości aktorskich, szczególnie w przypadku tekstu Havla. Malinowski (pomimo tego, że posypały mu się wielkie i znaczące monologi) był w swoich poczynaniach przekonywujący. Zwłaszcza pod koniec dramatu, kiedy miętoszenie i podtrzymywanie zbyt dużych spodni zajmowało prawie całą jego uwagę. Nie przekonał mnie jednak ani trochę Janusz Kaczmarski w roli pnącego się po szczeblach kariery politycznych Kleina. Niby miał w sobie coś z mafijnych cech najnowszej śmietanki politycznej, ale przeszkadzał jakiś drobny fałsz w jego grze. Nieźle natomiast poradziła sobie Małgorzata Pikus, w roli Ireny, partnerki Riegera. Wykreowała kobietę pretensjonalną, było w niej coś z kobiety lekkich obyczajów, coś do końca niedopowiedziane, ale intrygujące. Warto wybrać się do teatru na to przedstawienie. Bilans kariery i prywatnego życia pozbawionego władzy Kanclerza – przywódcy bliżej nieokreślonego, ale najwyraźniej postkomunistycznego państwa, wciąga i zmusza do zastanowień. Jeżeli widz należy do grupy śledzącej z przerażeniem mafijne poczynania obecnej władzy, z pewnością odnajdzie się w tej sztuce. Gorąco polecam.
|
reklama
|
Kobiety lekkich obyczajów, to kobiety ciężkich profesji.
Mi się zdarzyła komiczna sprawa; Miałem na myśli Havla Wacława
nie wiem czy w wielkim stylu, gdyż trudno mi ocenić całą, bowiem wyszedłem po pierwszej części, żeby zdążyc z Czeskiego Cieszyna, żeby zobaczyć na CPF film "Elegia". Po tym co widiziałem, pastisz na politykę, tragifarsa obyczajowa i silace się na ogyginalność komentarze samego autora (tłumaczone z j. czeskiego "ńa żywo" przez lektora)... byłem rozczarowany. Pisanie o wielkim stylu uważam, jest uleganiem magii nazwiska - V.Havel na pewno ma lepsze sztuki w swoim repertuarze. Gdyby "Odejścia" były dla mnie atrakcyjne, z pewnością pozostałbym do końca a tak, w nieoczekiwany sposób, tytuł zmaterializował się i przedwcześnie odszedłem... Podwójnie nieżałuję. W fimie P.Cruz i B.Kingsley dali popis aktorstwa!
Dodaj komentarz