, czwartek 25 kwietnia 2024
"Czarny czwartek": Wzrusza, zatrzymuje myśli, wywiera wrażenie
Obraz Antoniego Krauzego miesza się na zmianę z patetycznymi tekstami i scenami przemocy mającymi jedynie na celu wzmacnianie antykomunistycznych nastrojów. Fot. Marysia Gasecka 



Dodaj do Facebook

"Czarny czwartek": Wzrusza, zatrzymuje myśli, wywiera wrażenie

"Czarny czwartek": Wzrusza, zatrzymuje myśli, wywiera wrażenie

Film wzrusza, zatrzymuje myśli, wywiera wielkie wrażenie. Wychodząc z kina wszyscy byliśmy zamyśleni, skupieni. Fot. Marysia Gasecka

W cieszyńskim kinie Piast po raz kolejny pierwsza projekcja filmu zbiegła się z ogólnopolską premierą. W piątek na ekrany kin wszedł „Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł” w reżyserii Antoniego Krauzego opowiadający losy z grudnia 70.
Film da się podzielić przynajmniej na dwie części. Pierwsza z nich przedstawia losy klasy robotniczej. Rodzina Drywów jako jedni z przedstawicieli tej klasy ledwo wiążą koniec z końcem. Mają na utrzymaniu trójkę dzieci. Każde z nich trzeba nakarmić, ubrać. Jest im ciężko, ale jakoś udaje się im funkcjonować. W końcu znajdują upragnione mieszkanie w bloku. Nie trzeba go opalać, Brunon, głowa rodziny, będzie miał blisko do pracy, będzie mógł poświęcać więcej czasu dzieciom. Rodzina z nadzieją zaczęła patrzeć w przyszłość, miało im być łatwiej, lepiej. Jednak do czasu.

Czwartek 17 grudnia nie zapowiadał żadnej tragedii. Stefania przygotowała mężowi kanapki do pracy, rozmawiali o pierwszych świętach w nowym mieszkaniu, chciała, żeby były wyjątkowe, żeby dzieci zapamiętały je do końca życia. I zapamiętają. Niestety.

Druga, dokumentalna część filmu, toczy się w tak zwanym międzyczasie. Władza wprowadza monstrualne podwyżki żywności, pomijając oczywiście wzrost płac. Te stoją w miejscu. Społeczeństwo jest mocno zaniepokojone tą sytuacją. Zaczynają się liczne strajki i demonstracje. Robotnicy chcą tylko w miarę godnie żyć, nie żądają dużo, chcą tylko móc mieć za co utrzymać rodziny, próbują rozmawiać z władzą, ale ta jest nieugięta. Nie zmieni swoich postanowień, chce tylko jak najszybciej i jak najskuteczniej uciszyć tłum, nie patrząc na sposoby, w jaki to zrobią.

POLECAMY: Kultura na Śląsku Cieszyńskim

Złość, poczucie poniżenia, bezradność - to powody, dla których robotnicy idą na czołgi. Tak przebiega druga część filmu, przedstawia historię naszego narodu. Bardzo dokładnie odtwarza minione zdarzenia.

Pomimo, że obie części zazębiają się ze sobą, jedna z drugiej wynika, to nie są one dokładnie zsynchronizowane. Podczas toczących się zdarzeń z pamiętnego czwartku reżyserowi prawie całkowicie uciekają losy rodziny Drywów, która w pierwszej części filmu jest w centrum uwagi. Teraz pojawia się ona jedynie w kilku sekwencjach, nie wprowadzając niczego znaczącego w akcji. Krauze wykorzystał ich jako klamrę spinającą fabułę filmu, chciał pokazać, że historia zdarzeń z 1970 roku ma swoje konkretne twarze, że dotyczy ona konkretnych jednostek. Rodzina Drywów jest jedynie przykładem obrazującym losy pokrzywdzonych w tej tragedii, stają się oni pionkami w ręce Krauzego do rozegrania kilkunastu ostatnich minut filmu.



Obraz Antoniego Krauzego miesza się na zmianę z patetycznymi tekstami i scenami przemocy mającymi jedynie na celu wzmacnianie antykomunistycznych nastrojów. Działania milicji, strzelanie do demonstrantów, wplecione w fabułę materiały archiwalne świadczą o doskonale przedstawionym tle historycznym filmu. Większość ze scen przemocy porusza do głębi, powoduje szybsze bicie serca. Widz czuje ból i cierpienie poszkodowanych.

"Czarny czwartek" to idealna lekcja historii, znakomite odtworzenie tragicznego grudnia 70. To projekcja, która sprawdziła się, jako wiarygodna relacja minionych zdarzeń. To mocny impuls pobudzający patriotyczne nastroje i skłaniający do refleksji, czy dzisiaj gotowi jesteśmy stawić czoła władzom, czy zdecydowalibyśmy się podjąć takie kroki? To także historia o prostych ludziach zniszczonych przez brutalną władzę.

Film wzrusza, zatrzymuje myśli, wywiera wielkie wrażenie. Wychodząc z kina wszyscy byliśmy zamyśleni, skupieni. Każdy z obecnych na sali do końca wysłuchał brawurowego wykonania "Ballady o Janku Wiśniewskim".
Komentarze: (42)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Nie wiem jak ty kolego, ale ja nie muszę się sprzedawać

idź się sprzedaj w swojej sieci

Taka mała hipoteza w temacie "Co by było gdyby w Katyniu nie padły strzały, historia alternatywna". W roku 1941 hitlerowska ofensywa szła szybko na wschód. Armia Czerwona zostawiła polskich jeńców wojennych rozproszonych po lasach. Chwilowo ślad po nich zaginął. W rok później miała miejsce bitwa pod Stalingradem. Ona rozstrzygnęła losy II Wojny Światowej. VI Armia Paulusa została otoczona, a próba odsieczy pod dowództwem Mansteina zakończyła się fiaskiem. Sytuacja wydawała się bez wyjścia. Rozpoczęła się zima, a zaopatrzenie z Rzeszy zmniejszało się z dnia na dzień. Hitler mówił wprawdzie o jakiejś Wunderwaffe, ale w okopach Stalingradu już niezbyt mu wierzono. Ale Führer dotrzymał słowa. Na początku stycznia 1943 weszły nagle do boju cztery wypoczęte i dobrze uzbrojone dywizje SS, których istnienie utrzymywane było dotąd w ścisłej tajemnicy. Dywizja SS-Warszawa poszła od razu na pierwszą linię frontu. To jej żołnierze zdobyli ważny przyczółek na wschodnim brzegu Wołgi. SS-Lwów, ponosząc ogromne straty, zdobyła w heroicznym boju fabrykę czołgów Czerwony Październik. SS-Kraków zdobyła taktycznie ważne wzgórze 102 (Kurhan Mamaja). Jej artyleria już do końca bitwy kontrolowała ruch na Wołdze. SS-Częstochowa odniosła zasługi na zapleczu, zabezpieczając lotniska i nadzorując obóz dla pojmanych żołnierzy radzieckich. Traktowali bolszewików nieludzko, prześcigając okrucieństwem najbardziej zatwardziałych nazistów. Różnili się od Niemców jednak tym, że kapelani dywizji każdemu jeńcowi ofiarowali przed śmiercią spowiedź i Komunię Świętą. Roboty mieli sporo, bo koledzy z SS-Warszawa i SS-Lwów codziennie dostarczali im nowych jeńców. Trzeba też wspomnieć o pilotach dywizjonu Luftwaffe "Żwirko i Wigura", którzy szybko opanowali technikę lotu na Messerschmittach i strącili setki radzieckich samolotów. To oni otworzyli przerwany już raz korytarz powietrzny do Berlina. Niemcy wygrali bitwę pod Stalingradem. Wzięli do niewoli 1 100 000 żołnierzy radzieckich, zdobyli ogromną ilość sprzętu i amunicji. W miesiąc później, 28 lutego 1943, zakończyła się II Wojna Światowa. Na linii kolejowej Moskwa-Władywostok desant niemieckiego Sondereinsatzkommando zdobył pociąg pancerny. Wzięto w nim do niewoli Generalissimusa Jozefa Stalina. Na rozkaz Hitlera przeprowadzono w Norymberdze proces pokazowy, w którym skazano na śmierć całe kierownictwo ZSRR. Przewodniczący trybunału, sędzia Freisler, zezwolił Stalinowi na wygłoszenie ostatniego słowa. Przytaczamy je tutaj w całości: "To ja ponoszę winę za przegraną wojnę. Idę na śmierć, ponieważ popełniłem śmiertelny błąd. Nie przewidziałem, że polscy żołnierze przejdą na stronę III Rzeszy. Proszę narody Związku Radzieckiego o wybaczenie." Epilog: Kominy Oświęcimia dymiły jeszcze przez parę miesięcy po zakończeniu wojny. Jako ostatni wylecieli nimi kapelani byłej SS-Częstochowa, którzy do swoich ostatnich dni przyjmowali spowiedź i rozdawali Komunię Świętą swoim towarzyszom broni.

Dla ścisłości to 9 sklepów w tym żaden na Słowacji i sieć dystrybucji obsługująca 34 kolejne sklepy w tym także żaden na Słowacji. Tak czy owak dzięki za propozycję leczenia, czuję się świetnie, ale jakby się coś pogorszyło to będę wiedział już co robić, takie cenne porady są zawsze na wagę złota.

"pośmiejmy się jak ludzie umierali z powodu tych idei lewicowych", nie, pośmiejmy się jak ludzie na własne życzenie szli na śmierć w walce z systemem, który ich żywił, a nie spodziewali się nawet, że system, o który walczą zrobi z nich bezrobotnych.

Redakcja GC nie powinna zamieszczac komentarzy ktore nie dotycza artykulu i są nie na temat bo niektorzy takie pierdoły pociskaja ze szkoda czytac !!!!!

szambo

nawet jego dwa podupadłe sklepiki z ciuchami w Czechach i na Słowacji to "międzynarodowa specjalistyczna sieć handlowa". Ale nie martw się leksio... zgłoś się do lekarza, z tego się dzisiaj leczy. Elektrowstrząsami.

Ale ad rem. Film świetny, tylko sala kinowa pustawa,naliczyłem ze mną 9 osób. Smutne.

Dodałbym jeszcze,że Lexx jest cenionym ekspertem od fizyki kwantowej, znanym poetą i malarzem, człowiekiem teatru wyróżnianym na wielu festiwalach międzynarodowych, członkiem OSP Marklowice i Koła Gospodyń wiejskich w Ochabach. Wystarczy? Ha , ha , ha.

"lexxx 2011-03-05 11:06:02
Propagandowy gniot Tusko-Kaczyńskich nie warty ceny biletu, lepiej ściągnąć z netu, pośmiać się podczas oglądania i wyrzucić do kosza." - pośmiejmy się jak ludzie umierali z powodu tych idei lewicowych.... pana lexxa.

megalomania plus schozofrenia

Kim jest lexxx??? Z zawodu rzecznik prasowy, a zawód wykonywany to przedsiębiorca prowadzący sieć sklepów w Polsce i Czechach przez 11 lat, do tego organizator wielu dużych imprez sportowych i muzycznych w Polsce i w Czechach, zasłużony działacz dla świata snowboardu, deskorolki i hiphopu, znany i ceniony przez większość najważniejszych postaci w tych środowiskach. Człowiek, który do wszystkiego doszedł sam dzięki swojej ciężkiej pracy i niebanalnym, wizjonerskim pomysłom. Człowiek obdarzony darem obracania niczego w coś i odnajdywania nowych, awangardowych i odważnych metod przedsiębiorczości. Jednocześnie człowiek uczciwy i z zasadami, kierujący się regułą mówiącą, że nie wypada zarabiać tak żeby ktoś inny tracił. W życiu prywatnym bardzo towarzyski, koleżeński, stawiający interes całej społeczności ponad własnym. Zawsze można na nim polegać, nigdy nie odmówi pomocy. Z zamiłowania podróżnik cały czas głodny poznawania nowych ludzi. W poglądach zawsze wierny ideom lewicowym, ale realnie patrzący na twarde reguły życia w realiach kapitalizmu. Jestem pewien, że po zwycięstwie rewolucji byłby w stanie oddać ludowi wszystko co posiada i "przepracowywać" się nawet do końca życia w imię wspólnego interesu.

z małą poprawką - z zawodu synek mamusi, lewacki bezrozumny smarkacz - co to jednego dnia przepisuje na forum cytaty z dzieł Lenina, a drugiego rzuca tamże hasło "nigdy nie będę się przepracowywać bo zawsze tacy jak Ty będą na mnie robić".

Ach ci młodzi "wykształceni" z miasta wciąż czują ową smutną dla nas czytelników, chęć dzielenia się głębią swych przemyśleń.

Zginął, nie zginął. Dramatyczne, mnie dramatyczne. Kto wymyśli kolejną Polisch-Top-Lista. Póknijcie się

Film ważny choćby z powodu, że obala lansowaną natarczywie tezę w tzw. "przyjaznych mediach", jakoby Marzec ’68 był najbardziej dramatycznym wydarzeniem w rodzimych powojennych dziejach, a różnica jest zasadnicza. W Marcu jednak nikt nie zginął.

Film Krauzego godny polecenia zarówno starszemu pokoleniu, jak i "młodym wykształconym z dużych miast", którzy nie zdążyli poznać historii własnego kraju m.in. z powodu stałego ograniczania godzin historii Polski w szkołach.
W filmie jest dużo skrywanej dotąd prawdy. Prawdy całkowicie negliżującej fanatyków bratania się z oprawcami. Amatorów bruderszaftów, pijackich nominacji na ludzi honoru barbarzyńców, których miejsce jest w więzieniu, a nie na tzw. salonach III RP.

hehehe, a jakiś tydzień temu widziałem Wałęsę w "Kropce nad i", opowiadał miedzy innymi o grudniu 70 i to tak jakby on temu wszystkiemu przewodził. Aż Olejnik zapytała - czy nie ma w panu nic skromności? W pracy Gontarczyka czy kogoś innego z IPN (nie pamiętam), kiedyś gdzieś doczytałem opis udziału Wałęsy w wydarzeniach z 70 roku. Otóż kiedy ten lud roboczy szedł gdzieś tam na komitet, przechodzili koło komendy milicji. Ktoś zeznał, że z okna tego budynku wychylił się Wałęsa i do demonstrantów krzyczał coś w rodzaju - nie idźcie tam, bo was tam pobiją! I tyle o Wałęsie i grudniu 70. Co było dalej? Nie wiem. Może któryś z demonstrantów mógł zapytać - a co ty tam robisz? Na co Wałęsa mógł odpowiedzieć - Wezne tylko pynsje i idem do was.

Rok 70 to były początki programów finansowania przez CIA opozycji w Polsce po nieudanym sprowokowaniu zamachu stanu w Czechosłowacji w 68. Zarys psychologiczny Polskiego społeczeństwa dawał większą pewność trwałej destabilizacji sytuacji politycznej niż w CSRS. Niestety pierwszy plan Waszyngtonu się nie udał bo władze PRL szybko poradziły sobie z wywrotowcami opłacanymi przez zachód i interwencja państw Układu Warszawskiego nie była konieczna

Dobrze, że wreszcie bez ogródek przedstawiono fakt zaistnienia w Gdyni ordynarnej prowokacji. To scena z wiceadmirałem chcącym zapobiec zbliżającemu się dramatowi przez wstrzymanie ruchu pociągów do stacji Gdynia. Dowódca Marynarki Wojennej ma jednak niewiele do powiedzenia na lądzie. – Wy, towarzyszu, nie wtrącajcie się – słyszy głos nieznanego decydenta.

Zdumiewający jest patronat Bronisława Komorowskiego dla tego filmu. Zanim został prezydentem, jako marszałek sejmu nawoływał do zlikwidowania IPN, a i teraz gdy już jest prezydentem podejmuje w Belwederze Jaruzelskiego, postać nr 1 na wokandzie "grudniowego" procesu.

"puki co" ma o sobie nadal wysokie mniemanie.

1. Nie otwierałem nigdy żadnych bud na Słowacji więc nie miałbym czego zamykać, czasami otwieram jedynie bud(wieser), ale wypijam do dna
2. Nie wiem gdzie to jest u was więc nie powiem Ci jak mi tam idzie puki nie sprecyzujesz
3. Przesadziłem z tą Warszawą, przyznaję. Jadę tam dopiero dzisiaj, nie wiem co chciałem osiągnąć pisząc to, przepraszam ciociu
4. Cała moja ostatnia wypowiedź była spontaniczną reakcją na kretyńskie ataki słowne jakiegoś zakompleksionego bałwana, który nawet sobie nicka nie potrafi wymyślić. Z takimi debilami nie da się prowadzić merytorycznej wymiany zdań, takich trzeba "bić tam gdzie boli najmocniej" i tym właśnie kluczem kierowałem się konstruując odpowiedź na prymitywną zaczepkę.

W odniesieniu "lexxx do adwersarza" mamy Polskę w pigułce. Śmiałe mysli Lexxx-a niekiedy przekraczają granice. Nie są natomiast naruszeniem granic przyzowitości działania licznych (wsparte niekiedy przez Przedstawicieli Kościoła) skutkujące prymitywnymi opiniami jego adwersarza. Nie są ponieważ nie są to dyskusyjne kwestie. Z szowinizmem politycznym, a tym bardziej religijnym inteligentni ludzie nie powinni dyskutować. To są te same "motywy" które kierowały polskim donosicielstwem okupacyjnym, napiętnowaniem (?) żydów, czy też wojną domową w pierwszych latach po wyzwoleniu. Budzi wątpliwości nieustanne ich odżywanie, podsycanie, szczególnie te czynione niby w imieniu R.P.. Nie dziwmy się jednak. To nie tylko my zwariowaliśmy. To świat nadal potrzebuje krwi, dziwactw i dziwaków. Prości, protolijnijni ludzie, ze swymi ułożonymi myślami i nieustannymi wątpliwościami, są skutecznie odrzucani. Patrzymy uważnie aby pewnych wspólnotowych wartości nie stracić. Projekt "Janek Wiśniewski padł" może rychło przynieść odwrotne skutki. Służą temu upadkowi zarówno "myśli" adwersarza, jak i krzewienie płaskich, jednostronnych, bezdyskusyjnych poglądów, które znajdują pożywkę w znacznej części społeczeństwa, odrzuconego z uczestnictwa w obudowaniu wspólnoty narowodej. Dbajmy, a przynajmniej niech dbają niektórzy, aby film nie zginał gdzieś między "Tańcem z gwiadami" i "pokaż się nago". Dziś widać, że niektórzy oglądają film i już oczekują na... wersję 3D, bo się będzie lepiej oglądać. Smutne?

u nas też ponoć cienko ci idzie

lexx aleś spaprał z tą Warszawą tak dobrze Ci szło (pisanie)!

To taka jest ta czerwona kultura? A lexxx teraz w wawie - wow zrobiłeś wrażenie...

Na SB i PZPR niestety się nie załapałem, a na gówniarza to trochę za stary jestem, ale dzięki za komplement. Jak chcesz wiedzieć kim jestem to mogę Ci powiedzieć. Jestem ogarniętym kolesiem, któremu zawsze się będzie w życiu powodziło, zawsze, niezależnie jaki będzie system to zawsze sobie poradzę. Co więcej nigdy nie będę się przepracowywać bo zawsze tacy jak Ty będą na mnie robić. Kto w to gra ten to zna, pozdrowienia z Warszawy szmato.

Film przywraca pamięć o Powstaniu Grudniowym. Jego przebieg zakłamywano kilka dekad w interesie generała Jaruzelskiego. Grudzień ’70 to nie były żadne „wypadki” ani „zamieszki”, jak plotą niedouczeni dziennikarze, a i goście mediów z cenzusami naukowymi. Wypadek może być np. samochodowy. Krauze pokazuje publiczności twarde realia. Obudźcie się! Taki był PRL!

Świetna rola Piotra Fronczewskiego. Oklaski dla tego aktora. Lepszy od Pszoniaka.

Prości ludzie zniszczeni przez władze? 60+ emeryci, renciści, uprawiający kapitalizm przed telewizorem. He, he, he, raduje się serce dusza gdy 60+ na giełdę rusza. Z bonami Programu Powszechnej Prywatyzacji oczywiście

Albo jesteś starym pierdą i i masz niezłą emeryturkę SBku jeden... albo jesteś rozpieszczonym gówniarzem - z zawodu synek tatusia. Albo zgniły komuch albo lewacki smarkacz.

pisz konkretnie

Propagandowy gniot Tusko-Kaczyńskich nie warty ceny biletu, lepiej ściągnąć z netu, pośmiać się podczas oglądania i wyrzucić do kosza.

Jednak istotnym felerem filmów o najnowszej historii jest brak odniesienia do decydentów, architektów zbrodni.
Tak samo został zrobiony "Katyń".
A przecież dokładnie wiemy, kto podejmował decyzje i kto nadal chroni te osoby przed wymiarem sprawiedliwości.

Jeśli "złość, poczucie poniżenia, bezradność" uznamy za inspirację pójścia na czołgi to cóż powiedzieć o złości (poniżaniu?) członków spółdzielni mieszkaniowych. Wczoraj w Domu Narodowym można było obejrzeć nie film lecz real-polityk kilkadziesiąt lat później. Biedni (bezradni?) ludzie opowiadali historie ich codziennej złości (poniżania?). Buńczuczny Prezio z kolei o swoim rozumieniu (pogardzie?) dla przepisów, które "not-a bene" obowiązują jego osobę (firmę) już lat kilka. Tragedia czy farsa? Ani się nie wzruszyłam, ani nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Ot, pomyśłam: polskie piekło. Taka niekończąca się "Alternatywy 4". Może wbrew obiegowym opiniom uważam oba filmy za paciorki jednego różańca. Wydarzenia na wybrzeżu (także inne) nie oddają obiektywnie rzeczywistości PRL-u. Opowiadania wyzyskiwanych (w celu budowania potęgi spółdzielni) spółdzielców także nie pozwalają na formułowanie jednoznacznych opinii, że jesteśmy Państwem bez-Prawia, a niektóre instytucje nie wiedzieć czym się zajmują. Myślę, że prawdę o spółdzielczości mieszkaniowej wypowiedziała, jakiś czas spory temu niejaka Martyna J.. Pamiętacie? W szarych domach z betonu, nie ma wolnej miłości, są stosunki małżeńskie oraz czyny nierządne... No właśnie, "czyny nierządne". I nie trzeba pytać co Martyna miała na myśli. Wypada tylko niekiedy, np. kupując mieszkanie w "betonach", o tym pamiętać. Mam nadzieję, że niektóre powiastki w DN-ie były tylko ploteczkami. Bo przecież, gdyby były w pełni zgodni z prawdą, wypadało by smutnym być. Taką nutkę smutku, może nawet zatroskanie, dostrzegłam w wyrazie twarzy Pana Prof. Pietrzykowskiego, Sędziego Sądu Najwyższego, gdy słuchał niektórych kwestii. Może to jednak moje nazbyt subiektywne wrażenie. Może Pan Profesor odniósł zupełnie inne wrażenie. Może uznał, że zaproszono go do Cieszyna aby przedstawić film "z odległej przeszłości" i tylko wykwalifikowani aktorzy-amatorzy, błędnie interpretowali swoje kwestie. Mogło tak być?. Dlatego też, być może, uznał, że warto tylko przypomnieć o prawach jakie „bezradni” posiadają. Dlatego być może olsztyńska rewolucjonistka spółdzielcza, Pani Poseł Staroń, wskazywała, że nic ze spółdzielnią „na gębę” załatwiać się nie powinno. Tam gdzie idzie o udowodnienie zwykłej głupoty liczą się bowiem twarde, pisemne, dowody.

mylisz się, tamte mendy już wyginęły. U władzy są nowe "mendy"... Twój sąsiad, kolega, szwagier. My jesteśmy u władzy. Tak, my mendy. Bo nic nas po drodze nie zmieniło. Dalej garniemy się do władzy za wszelką cenę, tworzymy dzięki niej koteryjne, złodziejskie układy, wysysamy z poddanych krew aby napełnić swe brzuchy - kiedy tylko możemy... W Cieszynie łatwo przygladnąć sie tej sitwie, która kiedyś występowała pod logo PZPR i miała do dyspozycji milicje i SB, a teraz np. szumnie obnosi sie z nazwą WDC, nie ma wsparcia siłowego, ale doskonale sobie radzi w warunkach demokracji. Wampiryzm w białych rękawiczkach. My, mendy...

A te mendy dalej u władzy...

Wyjaśnianie masakry, jaka miała miejsce w grudniu 1970 roku od ponad 10 lat markują niezawisłe sądy, ale pewnie nic z tego nie będzie, bo niezawisłym sądom nie jest obcy ani instynkt klasowy, ani samozachowawczy. Instynkt klasowy podpowie im właściwą ocenę wydarzeń, zaś widząc, jak prezydent Komorowski, od którego zależą przecież sędziowskie nominacje, generałowi Jaruzelskiemu nadskakuje, dopuszczą też do głosu instynkt samozachowawczy, który tę klasową interpretację wydarzeń grudniowych utrwali.

Byłem widziałem,warto -każdemu polecam-szczególnie tym którzy mają złudzenia co do komunizmu,socjalizmu,czy lewicy.

bardzo wstrząsający film (pewnie szczególnie dla osób które nie wiedzieli o tych zajściach, choć nie wiem czy młodzież zainteresuje bo nie jest efektowny w dzisiejszym znaczeniu), oszczędny w środkach filmowych, dosyć surowy, dobra muzyka, fabuła przeplatana dokumentami z tamtych czasów, bardzo emocjonalny. Doskonałe świadectwo tamtych czasów. Film skromny ale przez tematykę niezwykle istotny....oby młodzi którzy pewnie obejrzeli ten film choć po trochu zrozumieją surrealizm tamtych czasów...polecam choćby właśnie jako paradokumentalne świadectwo tych czasów...

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama