Cieszyn znów żył kinem!WSZYSTKO O FESTIWALU: Nie zależy nam na gwiazdach Dziesiąta muza złamie granicę Kino nominowane obok Ery! Kino okrakiem na Olzie Już we wtorek, dniu inauguracji, można było zauważyć wielu młodych ludzi z akredytacjami zawieszonymi na szyjach, spacerujących niespiesznie po cieszyńskiej starówce. Ale z każdym kolejnym dniem tłum gęstniał. Po raz pierwszy istniało realne zagrożenie, że nie dostanę się na seans. Tak było m.in. przed projekcją „Tataraku” Andrzeja Wajdy, bo chłonni wrażeń kinomani gromadzili się wokół Teatru im. A. Mickiewicza już godzinę przed rozpoczęciem projekcji. Gdy spotkałem zmierzającego na film operatora Adama Sikorę (w Cieszynie reprezentował „Cztery noce z Anną”, do których zrealizował zdjęcia), ten spojrzał na tłum i stwierdził: — Życie jest piękne. Rzeczywiście, na kilka dni Cieszyn stał się pięknym miastem filmowym. Rozmowy o kinie toczyły się przed każdą projekcją, a później w knajpkach i podczas koncertów. Choć oczywiście piękno nie jest jedyną kategorią, której można używać w stosunku do oglądanych filmów. Widzowie raczej stawiali na poruszenie, zdziwienie, zaskoczenie. Takich propozycji było w tym roku wiele, jak choćby wspomniany już „Tatarak”. Po projekcji młodzi widzowie, którzy nowy film Wajdy przyjęli z pokorą, bardzo dojrzale rozmawiali o sprawach ostatecznych. „Tatarak” był jednym z przebojów tegorocznego przeglądu, podobnie jak „Jeszcze nie wieczór” Jacka Bławuta. Tutaj zresztą zadziałała prawdziwa magia kina, bowiem reżyser wraz z Janem Nowickim, odtwórcą jednej z głównych ról, przyjechali do Cieszyna, by kwestować na rzecz Domu Aktora w Skolimowie (tam właśnie rozgrywa się akcja filmu). Widzowie mogli kupić jeden z 500 losów na loterię fantową i wszystkie rozeszły się jak ciepłe bułeczki. Tradycyjnie sporą popularnością cieszyły się cykle tematyczne, retrospektywy, a także pokazy nowych filmów czeskich i słowackich. Zaproszenie na imprezę przyjęli reżyserzy, aktorzy i producenci. Chętnie opowiadali o swoich dokonaniach, a widzowie mogli przekonać się, że czeskie kino przypomina wielką filmową rodzinę. — Szkoła nie dała mi tyle, co kontakt z Petrem Zelenką — przyznała Olga Dąbrowska, reżyserka filmu „Kuleczki”, opowiadającego - jak ujęła to czeska krytyka - „o kobietach, które mężczyźni zawsze chcą zaciągnąć do łóżka, ale w żadnym razie nie do ołtarza”. Już po skończonych seansach publiczność każdego wieczora mogła wybrać się na koncerty, które w tym roku okazały się znakomitym dopełnieniem filmowego repertuaru. Już od pierwszego z nich, czyli świetnego występu legendarnej formacji MCH Band, stało się jasne, że „Kino na granicy” stawia nie tylko na filmy, ale również na muzykę. I w tym roku eksperymentalny, dla części słuchaczy może zbyt ekstrawagancki program muzyczny, dobrze się sprawdził. Przegląd zakończył się w niedzielę i - jak obiecują jego organizatorzy - od dziś rozpoczynają przygotowania do kolejnej edycji. Oby równie udanej.
|
reklama
|
było spoko:) cokovoko! "Rabarbar" Wajdy i "Ceska rapublika" - znakomity pomysł żeby to właśnie ten film był nad Olzą.
brawo magister Dygoś Jolanta Niech Żyje Niech Żyje
oprócz amatorskiej inauguracji wszystko dosłownie było MEGA !!! Oby tak dalej - było super !!!
Cieszyn umiera...w jakich knajpkach się toczyły rozmowy-w "kurczaku" ????...proszę was.....
Na pewno nie w tych dziurach na Bielskiej, boć to ulubiony temat prezesa ;-)
knajp pod dostatkiem i w polskim i czeskim cieszynie ;-)
Bardzo dziękuję za komentarze i wsparcie w imieniu Organizatorów. Skończyło się, odpoczywamy (powiedzmy :-)
"Rabarbar" Wajdy najlepszy:)
znowu kino znowu filmy brrr
Dodaj komentarz